- Toruń przyjedzie do nas z nożem na gardle, bo to jedna z ostatnich szans dla tego zespołu, by uniknąć spadku. Będą nieobliczalni – mówił Miłoszewski.
Niby jego zawodnicy powinni być na to przygotowani, ale to jednak torunianie byli w niedzielę lepsi. Od pierwszej kwarty było w ich grze więcej determinacji, nie pozwolili gospodarzom złapać kontroli nad meczem, a sami prowadzili nieznaczną różnicą przez prawie całe spotkanie.
Rozpoczynając ostatnią kwartę goście mieli ośmiopunktową zaliczkę (77:69), ale kibice Kinga nie doczekali się mocnego ataku. Zamiast tego – przewaga Pierników szybko urosła do 14 oczek (85:71). Jeszcze cztery minuty przed końcem było 93:83, ale wtedy King zaczął trafiać. Po trójkach Matczaka i Meiera, oraz akcji Browna różnica stopniała do stanu 91:93, a pozostawały trzy minuty do końca. Nadzieje na zwycięstwo zostały rozbudzone, ale torunianie zachowali więcej zimnej krwi. Trafiali, King odpowiadał, a oni znów trafiali.
Minutę przed końcem – po trójce Meiera było 99:101. Goście mieli piłkę, ale ją zgubili. Niestety, szczecinianie też popełnili stratę. Rywale swoją akcję kończyli rzutem z dystansu i spudłowali. Dali ostatnią szansę Kingowi. Do dogrywki próbował doprowadzić Filip Matczak, ale spudłował.
King Szczecin – Twarde Pierniki Toruń 99:101
Kwarty: 22:27, 24:25, 23:25, 30:24.
King: Mazurczak 23 (2x3, 15 asyst), Matczak 17 (3), Meier 10 (2), Fayne 10, Cuthbertson 8 (2) – Brown 24 (5), Borowski 7 (1), Kostrzewski 0.
Adam Matysek na Gali PKO BP Ekstraklasy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?