- Muszę przyznać, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliśmy – podkreśla prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Opinia biegłych rzuciła na nią nowe światło. Wykazała, że Joanna W., matka dzieci, które wypadły z okna, była pod wpływem amfetaminy. To było podstawą sformułowania zarzutów i skierowania do sądu aktu oskarżenia.
Przypomnijmy, 30 czerwca 2020 roku około godziny 20.30, rodzeństwo, 4-letnia Amelia i 5-letni Sebastian, wypadło z okna mieszkania na dziewiątym piętrze wieżowca przy ul. Władysława IV w Koszalinie. Dzieci zginęły na miejscu. W mieszkaniu przebywały pod opieką 26-letniej wtedy matki razem z pozostałym rodzeństwem – rocznym i dwuletnim.
Partnera kobiety nie było.
Ok. godz. 20.35 policja otrzymała zgłoszenie, że doszło do tragedii. Policjanci, którzy jako pierwsi byli na miejscu, podjęli reanimację. Bezskutecznie. W akcję zaangażowali się następnie ratownicy medyczni. Dzieci nie przeżyły upadku.
Chwilę później na miejsce tragedii dojechał ojciec rodzeństwa. Był w pracy.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Według policji, w rodzinie nie było wcześniej żadnych interwencji służb (przy ulicy Władysława IV mieszkała mniej więcej od pół roku).
Zdarzenie wyglądało na nieszczęśliwy wypadek, dlatego w listopadzie 2020 roku Prokuratura Rejonowa w Koszalinie umorzyła postępowanie. Zwrotem w sprawie była opinia biegłych.
– Biegli stwierdzili, że Joanna W. w dniu zdarzenia była pod wpływem substancji psychoaktywnych. Miała we krwi 44,6 nanogramów amfetaminy na mililitr krwi. W tym stanie zaniedbała obowiązek prawnej i fizycznej opieki nad dziećmi, które dostały się do okna, wychyliły się i wypadły. Zdaniem prokuratury kobieta naraziła dzieci na niebezpieczeństwo i nieumyślnie przyczyniła się do ich śmierci – informuje prokurator Gąsiorowski.
Joanna W. nie przyznała się do winy.
– Wyjaśniła, że wcześniej ją i jej partnera odwiedził znajomy. Przyniósł napój, który wspólnie spożyli. Później dopiero przyznał się, że do napoju dosypał amfetaminę, co miało być swego rodzaju figlem. Joanna W. przekonuje, że czuła się dobrze i całe zdarzenie nie miało wpływu na to, jak opiekowała się dziećmi – dodaje Ryszard Gąsiorowski.
Kobieta tłumaczy, że nie była nawet świadoma, że dzieci zbliżyły się do niezabezpieczonego okna. Była przekonana, że śpią.
- Biegli jednoznacznie wskazali, że opisane stężenie narkotyku miało wpływ na organizm kobiety, mogło zaburzyć jego funkcje i upośledzić zdolność sprawowania opieki nad dziećmi – podsumował prokurator Ryszard Gąsiorowski.
Joannie W. grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

W jakim kierunku powinna się zmieniać UE?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?