Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TRAFO w Szczecinie: Mamy swoich artystów [ROZMOWA]

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Choć Szczecin - w Szczecinie - wcale się ze sztuką nie kojarzy, to okazuje się, że już w innych miastach Polski, a nawet Europy takie skojarzenie funkcjonuje i ma się całkiem dobrze. Więc zanim zaczniemy chwalić co cudze, poznajmy to, co nasze. W Trafo ruszył cykl spotkań z artystami związanymi z miastem, który - niekiedy dosłownie - pozwala dotknąć sztuki. Co z tego wyniknie? - opowiadają Stanisław Ruksza i Jędrzej Wijas, inicjatorzy.

Szczecin nigdy powszechnie nie kojarzył się ze sztuką nowoczesną. Teraz się to zmienia?
- Stanisław Ruksza: Oj, zmienia. Szczecin w ostatnim czasie dość wyraźnie zafunkcjonował na polskiej mapie sztuki i ma też szansę zaznaczyć się na europejskiej. Duża w tym zasługa szczecińskiej Akademii Sztuki, która nie jest typową konserwatywną instytucją, jakich w Polsce wiele. Tworzą ją osoby nastawione na idee eksperymentu, podążające w tempie dynamicznego rozwoju sztuki. Wbrew pozorom, to rzadkość w naszym kraju, większość akademii wciąż obstaje przy pielęgnowaniu akademizmu. Od ponad roku zaczęliśmy też skupiać wokół TRAFO wiele nowych i zróżnicowanych środowisk artystycznych. Nie wszystkie są ze sobą zbieżne, nie wszyscy artyści, którzy się tu pojawiają, łączą się w poglądach. Nie mniej, wydawało mi się, że niezależnie od różnorodności tematów, artysta powinien być jednym z głównych podmiotów wystawy. Myślę, że jest to widoczne zarówno w „Mapie Sztuki Szczecina”, programie „Artysta o Artyście”, czy programach rezydencyjnych. Nie bez przyczyny podpieramy się zdaniem z książki Ernst Gombricha: „nie ma w istocie czegoś takiego jak sztuka. Są tylko artyści”.

Przyzwyczailiśmy się do twierdzeń, że to ludzie powinni otwierać się na sztukę, a tu wydarzyło się coś zgoła odwrotnego, tosztuka zaczęła otwierać się na ludzi.
- Jędrzej Wijas
- Jesteśmy otwarci na to, co dzieje się w mieście. Staramy się budować miejsce, służące nie tylko do prezentacji sztuki. Poza Szczecinem chcemy być ambasadorem tego, co dzieje się tutaj w sztuce. Uczestniczymy w życiu miasta, podejmujemy dialog z innymi instytucjami zajmującymi się sztuką lub działającymi gdzieś na jej pograniczu, jak np. Uniwersytet Szczeciński czy Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny czy różne fundacje i stowarzyszenia. Zależy nam, żeby nasze działania były odczuwalne nie tylko wśród artystów.

Podobno o poczynaniach artystów ze Szczecina słychać za granicą. Co to właściwie znaczy?
- S.R.: W tym roku realizujemy program, który wspiera działania szczecińskim artystów poza terenem miasta, a w zasadzie poza granicami kraju. W ramach tych działań twórcy mają szansę na odbycie zagranicznej rezydencji w Meet Factory w Pradze, FKSE Studio of Young Artists Association w Budapeszcie lub Silk Museum w Tbilisi. Projekt ma też na celu prezentację twórczości szczecińskich artystów w przestrzeni instytucji partnerskich. Na tę chwilę do poszczególnych wystaw zostali zaproszeni: Łukasz Białkowski, Mikołaj Iwański, Łukasz Jastrubczak, Ul Paźniak, Katarzyna Szeszycka, Natalia Szostak, Monika Szpener, Andrzej Wasilewski i Bartosz Zaskórski. Dla Trafo to tak samo ważne działanie jak „Mapa Sztuki Szczecina”.

I tak dochodzimy do kwestii „Mapy Sztuki Szczecina”. To cykl publicznych rozmów z artystami, które złożą się na książkę. Czy aby nie będzie to kolejna publikacja do ustawienia na półce?
- S.R.: Nie tylko książka, ale też dwujęzyczna internetowa baza danych będzie efektem naszych działań. Posłuży ona zarówno zainteresowanym sztuką w Szczecinie, jak i przybywającym do miasta kuratorom wystaw i miłośnikom sztuki.

Organizując spotkania w pracowniach artystów pozwalacie, a w zasadzie namawiacie do przekroczenia pewnej „niewidzialnej granicy”, jaka dzieli nas od świata sztuki?
- S.R.: Pracownia artysty nie jest dla odbiorcy miejscem oczywistym. Widz, zarówno ten wprawiony, jak i niewprawiony, zwykle otrzymuje efekt finalny w postaci dzieła zawieszonego w przestrzeni galerii. Tu wchodzimy na zupełnie inny grunt, oglądamy pracę w zupełnie innym kontekście. I tak mamy do czynienia z pewnym przekroczeniem granicy. Obserwowałem to wiele razy… osoby, które wchodzą do pracowni artystycznej nagle zaczynają zachowywać się, jakby znalazły się w innej czasoprzestrzeni czy w gabinecie osobliwości. Powstaje coś na kształt efektu „wow”. A więc „Mapa Sztuki Szczecina”, to nie tylko książka czy witryna internetowa. To przede wszystkim możliwość zbliżenia się do sztuki.

Jak wiele takich spotkań już się odbyło?
- J.W.: Za nami cztery spotkania. Brali w nich udział Natalia Szostak, Maciej Osmycki, Tomek Lazar i Artur Malewski. Trzy z nich poprowadziłem ja, jedno Stanisław Ruksza. Co prawda dwa odbyły się w TRAFO, ale zadbaliśmy o element zaskoczenia. Ostatnie spotkanie z Arturem Malewskim połączyliśmy z mini wystawą jego prac. Za każdym razem chcemy, żeby nie kończyło się tylko na rozmowie. To niezwykła przyjemność patrzeć, jak praca przechodzi z rąk do rąk, a artysta to komentuje. Poza tym, my znamy artystów, wiemy z jakich pobudek tworzą, wielu z nich ma naprawdę ciekawe historie do opowiedzenia. Wysiłek, jaki kryje się za ich twórczością pozwala dotykać bardzo inspirujących tematów. Nie zawsze są to historie związane ze sztuką i nie zawsze są to historie przeznaczone tylko dla ludzi związanych ze sztuką. Problem polega jednak na tym, że obecność artystów wśród nas nie jest odczuwalna medialnie w sposób proporcjonalny do wartości przekazu z jakim starają się do nas dotrzeć. Mam poczucie, że kiedy mówimy o kulturze Szczecina, mówimy tylko o tym, co widowiskowe i rozrywkowe.

Kilka lat temu Artur Żmijewski opublikował „Drżące Ciała”, zbiór wywiadów, które również są pewnego rodzaju mapą, przeprowadzającą czytelnika przez sztukę krytyczną. W książce pytania często zastąpione są komentarzami. Książka jest mocno stronnicza. „Mapa Sztuki Szczecina” będzie wydana w podobnym tonie?
- S.R.: „Drżące Ciała” to książka kultowa i już historyczna. Chciałbym, żeby w Polsce powstała książka, która będzie tak silną pozycją, jak ona, choć myślę, że długo taka nie powstanie. Tamto wydawnictwo można określić jako próbę „mięsnego” odczytania nowych postaw artystycznych w rzeczywistości lat 90. To ważny punkt odniesienia. Nasza książka powstaje w innym miejscu i czasie oraz spełniać ma inne zadanie. Wywiady, które się w niej znajdą nie będą dotyczyły tylko hermetycznej przestrzeni obrazu i kwestii płótna. Rozmawiając z Tomkiem Lazarem dotykaliśmy tematów egzystencjalnych, z Arturem Malewskim zeszliśmy na grozy metafizyczne, z Maciejem Osmyckim podjęliśmy problem psychodelii i widzenia. Jest to zasób tematów, który opowiada nie tylko o tym, co widać. Gdyby tak było, to sporo ujęlibyśmy sztuce, bo opowiadać o tym, co się widzi i co powinno się czuć, to jak tłumaczyć dowcip.
- J.W.: Zależy nam na tym, żeby pokazać różnorodność i bogactwo sztuki jaką dysponuje miasto. Naszymi rozmówcami są ludzie, którzy się tu urodzili albo przyjechali.

Czy aby na pewno przeciętny szczecinianin będzie mógł się odnaleźć w wydawnictwie tak samo jak krytyk, historyk, kurator czy artysta?
- S.R.: To projekt dla wszystkich. Skoro twórczość osób pochodzących ze Szczecina jest dostrzegana daleko poza miastem, to dlaczego nie próbować dotrzeć z tą informacją do każdego mieszkańca? Ten projekt jest nam potrzebny choćby po to, żebyśmy uzmysłowili sobie, że praktycznie każdego dnia na ulicy mijamy osoby wyróżnione wartościowymi nagrodami artystycznymi czy prezentujące swój dorobek na całym świecie.  

- J.W.: Celowo to my zadajemy artystom pytania, a nie teoretycy i badacze. Nie chcemy ugrzęznąć w akademickim żargonie, bazującym na definicjach i pojęciach. Na nasze spotkania z artystami zapraszamy każdego, szczególnie osoby, które boją się lub wstydzą przyjść na wernisaż. Chcemy, żeby każdy zobaczył, że artysta jest człowiekiem z krwi i kości, że potrafi zażartować, że jego idee wcale nie są oderwane od naszej rzeczywistości. Nie brniemy tu w teorie i nie zgłębiamy problemów natury zawodowej, panuje luźna atmosfera.

Spotkanie trwają, a kiedy ukaże się książka i ruszy strona?
- S.R.: Spotkania trwają, Do 2020 roku chcemy, żeby ukazała się pierwsza książka, w międzyczasie będziemy cały czas pracować nad stroną internetową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński