Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Towar spoza Stargardu

Wioletta Mordasiewicz, 18 grudnia 2004 r.
Uwaga! W stargardzkich sklepach, tych mniejszych i tych większych, można trafić na przeterminowane wyroby.

Tylko nieliczni szefowie stargardzkich marketów skorzystali z zaproszenia komisji gospodarczej, by uczestniczyć w spotkaniu z przedstawicielami małych i średnich przedsiębiorstw. W sali obrad pojawili się tylko przedstawiciele sieci sklepów: Piotr i Paweł, Berti i Kaufland Polska, był także reprezentant stargardzkiej sieci sklepów Darkat.

Dyrektor stargardzkiego Kauflandu Zbigniew Matusik, mimo że pojawił się na spotkaniu, nie wyjawił żadnych informacji związanych z zatrudnieniem i traktowaniem pracowników w jego sklepie. Podobno nie miał upoważnienia z centrali do wypowiadania się na te tematy.

Góra decyduje

Większą szczerością wykazali się pozostali przedstawiciele sieci sklepów. Zapewniali, że dobrze traktują pracowników i że większość osób jest zatrudniona na pełnych etatach, na czas nieokreślony.

Sklep Bertii zatrudnia 3 kierowników, 27 pracowników, a 5 kobiet przebywa na urlopach. Większym pracodawcą jest Piotr i Paweł. W sklepie tym zatrudnienie znalazło ponad 50 osób. Dwa razy tyle pracuje w placówkach stargardzkiej firmy Darkat.

Miejscowi producenci skarżyli się na to, że duże markety nie chcą sprzedawać produktów wytwarzanych przez firmy ze Stargardu.

- Dystrybucją towarów zajmuje się centrala i nie mamy na to wpływu - wyjaśniała Urszula Kasińska, meneger Berti. - Oferty trzeba kierować wyżej. Przeważnie zaopatrują nas firmy szczecińskie.

Podobnie jest w pozostałych dużych sklepach. Paweł Skrzypczak, kierownik sklepu "Piotr i Paweł" potwierdza, że decyzje zapadają "na górze", ale z kilkoma producentami ze Stargardu współpracuje.

Mogą powstać nowe

Z wyników kontroli stargardzkich sklepów przeprowadzanej przez Państwową Inspekcję Handlową wynika, że przeterminowane towary na półkach zdarzają się zarówno w małych jak i dużych sklepach.

- Karzemy ich właścicieli bądź pracowników, zależy kto za to odpowiada - mówi Maciej Buczek z PIH w Szczecinie. - Grzywna może wynieść od 100 do nawet 5 tys. zł. Zawsze tłumaczymy, że zepsuty produkt może trafić do żłobka lub przedszkola.

Właściciele marketów spotykają się z zarzutami klientów, że w tych sklepach można trafić na nieświeży towar. Kierownik Skrzypczak zapewnia, że u nich to niemożliwe.

- Badamy temperaturę mięsa, które do nas trafia - mówi. - Łatwiej jest znaleźć winnych i nie dopuścić do trucia klientów.

Podczas spotkania dużo czasu poświęcono możliwości powstania w Stargardzie kolejnych sklepów wielkopowierzchniowych. Zastępca prezydenta miasta Andrzej Korzeb zapewniał miejscowych handlowców, że na terenach, na których obowiązują nowe plany zagospodarowania przestrzennego, sklepy powyżej 400 m. kw. nie będą powstawać.

Co nie oznacza, że na pozostałych nie jest to możliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński