Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Pluciński: Trzeba skruszyć stare zaszłości. ZZPN jest w innej epoce

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Tomasz Pluciński (z prawej)
Tomasz Pluciński (z prawej) Dąb Dębno Facebook
Nie mówię, że trzeba szybko wymienić ludzi, ale bardziej chodzi o to, by ci pracownicy inaczej pracowali, inaczej się angażowali i patrzyli na swoje obowiązki. Nie muszą pracować za najniższą krajową, bo tak się dziś nie buduje dobrej marki – mówi prezes Dębu Dębno i nowy wiceprezes Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej.

Dąb jest na dobrej drodze, by po czterech latach powrócić do IV ligi, ale w Dębnie tak sensownie rozwijają klub i akademię, że aspiracje mogą być wyższe.

Awans do IV ligi jest już coraz bardziej pewny?

Tomasz Pluciński, prezes Dębu Dębno: Jeszcze za wcześnie. Mamy kilka spotkań do końca, w tym wyjazdowy z Odrą Chojną. Wszystko wskazuje na to, że będzie decydujący. Jeszcze chwilę trzeba popracować na ten awans.

Dąb ma bardzo dobrą opinię w środowisku – mocne zaplecze, wysokie ambicje, najsilniejsza akademia. IV liga to jest coś, co będzie Pana satysfakcjonować, czy raczej zakłada Pan długofalowy plan, może nawet z II ligą?

W swoim życiu zawodowym zawsze planuję długofalowo. W piłce musimy zachować spokój. Klub seniorski przejęliśmy rok temu, głównie z myślą o dzieciach z naszej akademii. Nasza akademia fajnie się rozwija, a my cały czas walczymy, by utrzymać złotą gwiazdkę z certyfikacji PZPN. Najstarsze dzieci są z rocznika 2008, bo akademia funkcjonuje od czterech lat, tak więc kilka lat będziemy funkcjonować na takim przejściowym modelu – tzn. grając zawodnikami, których do tej pory udało nam się ściągnąć. Obecnie celem jest awans, choć nie było to założeniem, gdy przystępowaliśmy do tych rozgrywek. Jestem nowy w piłce i nie wiedziałem, że aż tak źle jest w naszej okręgówce, że przyjdzie nam grać na tak złych boiskach i z takimi przeciwnikami. Dlatego w trakcie sezonu zmieniliśmy cele, chcemy uciec do IV ligi i tam poczekać na naszych wychowanków, a dopiero oni pokażą, gdzie wylądujemy. Miejsce i liga ma być efektem pracy naszej akademii.

Będą kolejne wzmocnienia na IV ligę?

W Dębnie tworzymy dość specyficzny projekt. Piłkarze, którzy już do nas dołączyli są zaangażowani w pracę w akademii. To dla nas wzorcowy model, który byśmy chcieli kontynuować. Wiadomo, że nie wszyscy mogą pracować z młodzieżą i trzeba ich inaczej wesprzeć. Generalnie kierujemy się kluczem lokalnego patriotyzmu, dlatego ściągaliśmy zawodników, którzy są z Dębna lub tu wcześniej grali. Może się okazać, że w obecnym składzie będzie nam łatwiej grać w IV lidze niż okręgówce, bo mamy zawodników na tyle dobrze zaangażowanych technicznie, że im lepsze boiska i przeciwnicy, tym lepiej funkcjonują.

Został Pan teraz wiceprezesem ZZPN. Nie będzie to kolidować z obowiązkami klubowymi?

Nie powinno, a moje zaangażowanie w ZZPN jest efektem tego, że chcemy zmieniać naszą lokalną piłkę. Pokazaliśmy to na bazie akademii, gdzie zaczęliśmy tworzyć coś dużego, choć wszyscy twierdzili, że się nie da i że dzieci nie chcą grać. A przy odpowiednim zaangażowaniu i organizacji okazało się, że chętnych nie brakuje. Teraz chcemy zmieniać piłkę w ZZPN.

Co by Pan zmienił w pierwszej kolejności?

Nowy prezes Maciej Mateńko ma swój plan i będziemy go realizować. Ja uważam, że przede wszystkich trzeba skruszyć stare zaszłości. Związek jest w innej epoce – głównie pod względem organizacyjnym, sposobu zarządzania. Ja wywodzę się z biznesu i wiem, że dziś każdym projektem inaczej się zarządza. I w ZZPN też to musi nastąpić. Nie mówię, że trzeba szybko wymienić ludzi, ale bardziej chodzi mi o to, by ci pracownicy inaczej pracowali, inaczej się angażowali i patrzyli na swoje obowiązki. Nie muszą pracować za najniższą krajową, bo tak się dziś nie buduje dobrej marki. Jeśli przeprowadzimy takie zmiany, to za rok wszystko będzie już inaczej funkcjonować.

Jak wyglądały początki budowy silnej akademii? Dużo Pan zainwestował?

Dziś bez odpowiednich finansów nie da się nic zwojować. Czasy czynu społecznego i socjalizmu odeszły już dawno i jak nie ma się sposobu na ściągnięcie środków finansowych, to ciężko cokolwiek zrobić. Gdy ja się zainteresowałem akademią to były dwie grupy, bez żadnej organizacji, może z 30 dzieciaków. Trenerzy w zasadzie sami wszystko układali. Budżet – zero złotych. Ubiegłoroczny budżet akademii wyniósł 432 tys. złotych. Dziś mamy 200 dzieci, a jeszcze przed pandemią trenowało ok. 250 dzieci. Przy takim budżecie jesteśmy w stanie tak prowadzić szkółkę, że możemy pochwalić się złotą gwiazdką PZPN – jako jedyni obok Pogoni Szczecin. Mamy trzy filary finansowania akademii – gmina, która zaczęła nam pomagać, gdy pokazaliśmy, że robimy dobrą robotę; drugi filar to klub biznesu, w którym obecnie mamy 15 członków, którzy wpłacają po kilka tysięcy złotych rocznie do kasy i trzeci filar – to rodzice. U nas nie ma żadnych umów, żadnych zobowiązań, a są dobrowolne składki członków stowarzyszenia. Doszły pieniądze z certyfikacji i w tym roku otrzymamy po raz drugi środki z PZPN. Zastąpiły środki, które ja prywatnie wykładałem na akademię. Dzięki temu, że akademia jest samofinansującym się projektem – mogłem zaangażować się w klub i też budować odpowiednie struktury.

Ile wynoszą miesięcznie składki?

Nie są obowiązkowe, ale dostarczamy rodzicom informacje, że koszty zajęć w miesiącu wynoszą ok. 50 zł od dziecka. I tu ważna rzecz – rodzice trenujących dzieci stają się członkami stowarzyszenia i mamy ok. 400 członków. Prosimy ich, by co miesiąc wpłacali tyle, ile mogą. Są tacy, co dają co miesiąc 80-100 zł, są i ci, którzy dają dużo mniej. Wiele było osób krytycznych, co do tego systemu organizacyjnego, ale teraz nikt nie dyskutuje, bo model się sprawdził. Ściągalność składek wynosi ok. 90 procent, a średnia – 46 zł.

Głosy krytyczne dotyczyły głównie tego, czy uda się zachęcić wszystkich do opłat?

W Polsce maruderów nie brakuje, podobnie jak zazdrości, zawiści i nieudacznictwa. Dlatego nie brakowało „dopingujących”, którzy twierdzili, że w Dębnie tak się nie da, bo rodzice nie będą płacić, bo nie znajdziemy dzieciaków. W pierwszej kolejności musiałem jednak przekonać trenerów, bo to oni byli najlepszym świadectwem, że jednak się da. Cały czas idziemy do przodu.

I robi się coraz głośniej o Dąbie. Nawet kadrowicze przesłali mu pozdrowienia.

Filmik jest zasługą naszego dyrektora sportowego Kamila Michniewicza, który jest jednocześnie analitykiem i członkiem sztabu kadry AMP Futbolu, więc ma masę kontaktów. Dzięki Kamilowi jest o nas coraz głośniej. Procentują takie czysto ludzkie relacje. Kamil to mega pozytywny człowiek, ma mnóstwo znajomych. Już wcześniej mieliśmy pozdrowienia właśnie z kadry AMP Futbolu, ale tam gdzie może nas reklamuje. Kamil jest z nami od listopada. Myślę, że zakochał się w naszym projekcie. Często opowiada, że jak jechał do mnie na rozmowę, to miał mi grzecznie podziękować za propozycję, a dziś do tego stopnia jest zaangażowany, że odrzucił kilka dni temu ofertę Śląska Wrocław. Mógł zostać tam trenerem, ale odmówił. Jestem przekonany, że z nim pójdziemy jeszcze do przodu. U nas jest zatrudniony na umowę o pracę. Mieszka w Rzepinie – ok. 60 km od Dębna, ale jest u nas 5 dni w tygodniu. I obowiązki w Dębnie łączy z innymi, bo jest np. trenerem koedukatorem PZPN w Lubuskim Związku. Cały czas działa w kadrze AMP. To jest jednak pasjonat futbolu. Nie wiem, jak sobie radzi z rodziną, żoną, ale każdą wolną chwilę poświęca dla piłki. Takich ludzi nam trzeba w piłce.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński