Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Majewski, złoty medalista z Londynu: - Musimy poczekać na lepsze czasy

Rozmawiał Kamil Kozioł
Tomasz Majewski
Tomasz Majewski
Rozmawiamy z Tomaszem Majewskim, dwukrotnym mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą.

- Łatwiej jest wejść na szczyt czy się na nim utrzymać?
- Zdecydowanie łatwiej jest wejść na szczyt.

- Czyli w Pekinie było łatwiej wywalczyć medal niż w Londynie?
- Tak, bo wtedy stawiało na mnie tylko kilka osób. Teraz oczy całego świata były zwrócone na moją osobę. Ale ja lubię rzucać w blasku fle­szy, dlatego poradziłem sobie z tym wyzwaniem.

- Jako jeden z niewielu kulomiotów był pan w stanie przygotować szczyt formy na igrzyska olimpijskie...
- To jest efekt wielu lat startów. Szczyt formy kulomioci osiągają między 26. a 32. rokiem życia. Ja mam 31 lat i wiem, jak mój organizm reaguje na dane bodźce. Po­za tym, świetnie rozumiem się z moim trenerem Henrykiem Olszewskim. To jest właśnie moją przewagą nad rywalami.

- Który czynnik decyduje o zdobyciu złotego medalu?
- Najważniejsza jest psychika. Złoty medal wygrywa się głową. Każdy z nas jest wytrenowany na podobnym poziomie.

- Wniosek z tego, że psychologowie powinni być bez przerwy obecni w życiu sportowców?
- Nie, bo większość ludzi nie potrzebuje psychologa. Ja jestem tego świetnym przykładem. Mam bardzo dobry profil psychologiczny i nie potrzebuję żadnych konsultacji. Psycholog sprawdza się, jeżeli ktoś potrzebuje długotrwałej pomocy.

- O silnej psychice świadczy fakt, że w Londynie wytrzymał pan rywalizację z Niemcem Davidem Storlem...
- David to wielka nadzieja pchnięcia kulą. W wieku 22 lat ma na swoim koncie medal igrzysk olimpijskich, mistrzostwo świata i Europy. On przecież dopiero rozpoczyna swoją wielką karierę. Jeżeli ominą go kontuzje, to może zdominować pchnięcie kulą na wiele lat.

- I pokonać Tomasza Majewskiego na następnych igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro...
- Spokojnie, nie składam jeszcze broni i w Brazylii powalczę o kolejny dobry wynik.

- Razem ze Storlem utarliście nosa dumnym Amerykanom. Najlepszy z nich, Reese Hoffa, stanął na najniższym stopniu podium.
- Ale kryzys amerykańskiej kuli trwa już od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że oni nie wytrzymują presji związanej ze startem w wielkich imprezach. Nie pomaga im również system kwalifikacji, w myśl którego na igrzyska olimpijskie jedzie tylko i wyłącznie pierwsza trójka z mistrzostw kraju. W wyniku tego muszą w krótkim czasie przygotować dwa szczyty formy. Chociaż z ich możliwościami to nie powinien być problem.

- Czy to prawda, że po zdobyciu złotego medalu Tomasz Majewski wracał na piechotę do wioski olimpijskiej?
- Tak, ale to był bardzo przyjemny spacer. Szedłem w tłumie kibiców, któ­rzy robili sobie ze mną zdjęcia.

- Tyle powodów do radości nie mieli za to pana przyjaciele - młociarz Szymon Ziółkowski i dyskobol Piotr Małachowski...
- Ich występ należy jednak ocenić pozytywnie. Lekkoatletyka przywiozła z Londynu tylko dwa medale, co jest przeciętnym wynikiem. Mimo że Szymon zaliczył już piąte igrzyska, to widać w nim ciągłą pasję do rzucania. Z kolei Piotrkowi szyki pokrzyżowała kontuzja.

- Jak należy ocenić występ polskich sportowców w Londynie?
- Od wielu lat w naszym sporcie nic się nie zmienia. Te dziesięć medali dobrze odzwierciedla jego poziom. Nie jesteśmy dostatnim społeczeństwem, dlatego nikt nie ma pomysłu, jak wycią­gnąć sport z impasu. Widać, musimy poczekać na lepsze czasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński