Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gielo: Jeśli będę zdrowy, to mogę pomóc reprezentacji [ZDJĘCIA]

jakub lisowski
Tomasz Gielo podczas ćwiczeń rehabilitacyjnych
Tomasz Gielo podczas ćwiczeń rehabilitacyjnych Archiwum klubu
Tomasz Gielo kończy rehabilitację po paskudnej kontuzji kolana. Bez niego polska reprezentacja awansowała do tegorocznych Mistrzostw Świata w Chinach.

Gielo to wychowanek KK Wilki Morskie Szczecin, który grał i studiował w Stanach Zjednoczonych, a po zakończeniu edukacji przeniósł się do Hiszpanii. Latem 2018 r. trafił do Iberostaru Teneryfa i w pierwszym meczu sezonu (na początku października) doznał koszmarnej kontuzji kolana. Obecnie przechodzi rehabilitację.

Pod nieobecność Gieli zespół klubowy średnio sobie radzi w hiszpańskiej elicie, gdzie zajmuje 9. miejsce w tabeli. Więcej radości dostarczyli koledzy z reprezentacji. Szczecinianin od kilku lat jest ważnym ogniwem kadry i z nim w składzie kadra narodowa dobrze rozpoczęła eliminacje do MŚ i skutecznie je zakończyła w lutym.

Jak przebiega rehabilitacja? Kiedy nastąpi powrót na parkiety?
Tomasz Gielo: Rehabilitacja cały czas trwa. Od operacji minęło 5,5 miesiąca i cały czas muszę się koncentrować na wykonywaniu ćwiczeń, które pozwalają mi wzmocnić nogę. Wykonuję coraz więcej ćwiczeń, od jakiegoś czasu biegam, mogę już skakać i powoli wprowadzamy ćwiczenia czysto koszykarskie. Póki co wszystko opiera się na ćwiczeniach bezkontaktowych, bo cały czas trenuję indywidualne. Z osiągniętego progresu jestem zadowolony, idę do przodu. Kiedy wrócę do gry? Szczerze odpowiem: nie wiem. Chcę wrócić, gdy będę miał pewność, że moja noga jest w 100 procentach wyleczona, sprawna, zdrowa. Nie muszę się spieszyć, bo w Teneryfie mam kontrakt ważny jeszcze na kolejny sezon, więc mogę się skupić na dobrej rehabilitacji. Nie muszę teraz nikomu nic udowadniać. Mam przed sobą – mam taką nadzieję – wiele lat grania i teraz nie chcę popełnić jakiegoś błędu, który będzie miał swoje konsekwencje w przyszłości.

Plan rehabilitacji realizuje Pan w 100 procentach, czy nastąpiły jakieś komplikacje?
Jak podczas każdej rehabilitacji były momenty lepsze i gorsze, ale nigdy nie brakowało mi motywacji, by swoje zadania wykonywać sumiennie. Wiedziałem, że setny czy tysięczny raz będą powtarzał jakieś ćwiczenie, ale na tym to polega. Myślę, że jestem mocny psychicznie i nadal mam wobec swojej kariery koszykarskiej duże plany. Tak jak już mówiłem – ta kontuzja jest przeszkodą, którą muszę pokonać. Każdy dzień przyspiesza mój powrót na parkiet, ale nie mam dni wolnych od ćwiczeń. Codziennie trenuję, a jednocześnie dbam o inne aspekty związane z tzw. sportowym trybem życia – pilnuję diety, dbam o dobre wysypianie się. Te wszystkie elementy pomagają w regeneracji organizmu i temu, że będę znów silny.

Jest szansa na powrót do gry w tym sezonie ligi hiszpańskiej?
To nie tylko jest zależne od stanu mojego zdrowia, ale – może przede wszystkim – od sytuacji w naszym zespole. Obecnie – nie licząc mnie – mamy w składzie 14 zawodników, a w meczach może wystąpić 12. Trener stara się rotować składem, ale wiem, że proste to nie jest. Po moim powrocie może być to jeszcze trudniejsze. Możliwa jest też taka sytuacja, że klub da mi zgodę na treningi z zespołem, ale w meczach ligowych nie będzie chciał ryzykować i wypadnę z rotacji. Znam takie sytuacje, więc byłoby to dla mnie zrozumiałe. Oczywiście nie rezygnuję, chcę grać i zdrowy mogę pomóc również kolegą klubowym. Nie wszystko jednak zależy ode mnie.

Sukcesy reprezentacyjne również motywowały?
Oczywiście. Ostatni sukces naszej kadry dał i mi pozytywnego kopa. Przecież byłem i jestem częścią drużyny, która osiągnęła historyczny wynik i po 52 latach awansowała do Mistrzostw Świata. Mam ogromny szacunek dla sztabu trenerskiego i chłopaków, że w tym najważniejszym momencie dobrze to pociągnęli. Wygrywaliśmy najważniejsze mecze. Pewnie, że chciałbym pojechać na mundial, ale dla mnie jest to sprawa „zero-jedynkowa”. Jeśli będę zdrowy – podejmę rywalizację o miejsce w kadrze, bo uważam, że mogę tej drużynie pomóc. Jeśli zdrowotnie nie będę czuł się pewny, to nie mam zamiaru nikogo oszukiwać, byle się załapać na wycieczkę do Chin. W MŚ będziemy chcieli coś ugrać, mocniej zaznaczyć naszą obecność, więc zespół musi być oparty na zdrowych zawodnikach.

Gdy trzeba było oglądać spotkania kadry w telewizji zamiast występów, to mocno dokuczał ból psychiczny?
Nie ma dnia, by mi nie brakowało grania w koszykówkę, wyjazdów na mecze, zgrupowań, atmosfery szatni, rywalizacji, ale staram się unikać takich myśli. Wcale to nie pomaga w rehabilitacji, a mam robotę do wykonania. Może ta kontuzja była mi pisana, by na nowo złapać głód do koszykówki, do gry w lidze hiszpańskiej czy reprezentowania kraju.

Jaki był klucz do sukcesu kadry?
Sprawa na pewno była złożona. Warto jednak pamiętać, że na mecze eliminacyjne mogli do nas wrócić tacy zawodnicy, jak A.J. Slaughter, Maciej Lampe czy Adam Waczyński. Przed rokiem nie mogli nam pomagać i odbiło się to na potencjale drużyny i wynikach. Teraz odgrywali ważne role. Druga sprawa – każdy kadrowicz, przyjeżdżając na zgrupowania był w stanie poświęcić własne ego, jakieś cele indywidualne i podporządkować się wspólnemu celowi, którym był awans do MŚ. Kolejna sprawa – już zdołaliśmy się dobrze poznać. Sztab jest ten sam, większość kadrowiczów też, więc każdy każdego zna, dobrze rozumie i nie chodzi tylko o aspekty koszykarskie, ale i takie pozaboiskowe. Atmosfera jest bardzo dobra, nie ma żadnych niesnasek, które psułyby dyspozycję. Zawodnicy chcą przyjeżdżać na kadrę, czujemy, że wróciła moda na reprezentowanie kraju. Proszę mi wierzyć, że granie dla ojczyzny to coś niesamowitego. Mamy nadzieję, że nasz awans do mundial sprawi, że będzie boom na koszykówkę i znów będzie można zobaczyć np. dzieciaków na orlikach.

Trener Taylor zadzwonił do Pana po ostatnim meczu eliminacji, dopytywał się o zdrowie, kreślił perspektywę gry na mundialu?
Jestem w selekcjonerem w stałym kontakcie, dość często rozmawiamy, bo trener bardzo chce znać naszą aktualną sytuację. To nie dotyczy tylko mojej osoby. Takie podejście jest bardzo fajne. Rozmawialiśmy o mojej rehabilitacji, progresie i tym, co przede mną, ale… nie jesteśmy w stanie opracować nowego koła. Nic nie przyspieszymy. Ja już powiedziałem, że jak zdrowie dopisze, to chcę powalczyć o miejsce w składzie.

Jeszcze rok temu nie brakowało opinii, że Mike Taylor powinien odejść. Został, osiągnął sukces. Jak Wam się z nim współpracuje?
Myślę, że każdy z zawodników może potwierdzić, że trener Taylor jest pozytywnie nastawioną do życia osobą. Jest dobrym motywatorem, chce wyciągnąć z każdego najlepsze cechy i to, że mieliśmy okazję kolejny rok współpracować też było plusikiem w układance. Nie do nas – zawodników – należała i należy ocena, kto powinien prowadzić kadrę. Tamte krytyczne opinie odstawiliśmy na bok, pozostawiliśmy to działaczom Polskiego Związku Koszykówki. My mamy skupić się na jak najlepszym reprezentowaniu kraju, a nie pracy „dla trenera”.

W MŚ trafiliście do grupy marzeń – Chiny, Wenezuela i Wybrzeże Kości Słoniowej. Świetna okazja na wyjście z grupy…
Jak słyszę opinie o „grupie marzeń” to od razu mówię, że dla mnie każda grupa taką by była, bo od dawna marzyliśmy o awansie do MŚ. Miło oglądało się losowanie, ale żadnego przeciwnika nie można lekceważyć, a my mamy już takie doświadczenia – lepsze i gorsze. Zresztą przeciwnicy też pewnie się cieszą, że trafili akurat na Polskę, która międzynarodowego doświadczenia nie ma zbyt dużego. Każdy mecz będzie bardzo zacięty, liczyć się będzie koncentracja i dyspozycja dnia. Jest jeszcze dużo czasu i na pewno sztab nas dobrze przygotuje.

Rozmawiał Jakub Lisowski

Stadion Pogoni po pierwszych zmianach - stan na piątek, 29.03.2019

Nowa organizacja na Twardowskiego. Zobacz ZDJĘCIA ze stadionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński