Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz muszą mu słono płacić

Przemysław Sas, 18 listopada 2005 r.
- Uzasadnienie mojego zwolnienia to bełkot. Niestety Zarząd Regionu NSZZ Solidarność nie stanął w mojej obronie - mówi z żalem Marek Szymański.
- Uzasadnienie mojego zwolnienia to bełkot. Niestety Zarząd Regionu NSZZ Solidarność nie stanął w mojej obronie - mówi z żalem Marek Szymański. Andrzej Szkocki
Miasto przegrało proces z wyrzuconym z pracy emerytem. Chodzi o kierownika stadionu Pogoni, którego zwolnił podległy prezydentowi Marianowi Jurczykowi, Miejski Ośrodek Sportu Rekreacji i Rehabilitacji. W sądach czekają kolejne pozwy.

W poniedziałek Miejski Ośrodek Sportu, Rekreacji i Rehabilitacji przegrał pierwszą sprawę. Sąd orzekł, że Marek Szymański, były kierownik stadionu Pogoni, ma zostać przywrócony na stanowisko. Do tego, za blisko dwa lata pozostawania bez pracy, ośrodek wypłaci mu ponad 65 tys. złotych.

- Wyrzucono mnie z pracy w sposób obrzydliwy. Nie podano mi ręki, a zwolnienie wysłano pocztą - mówi dzisiaj Marek Szymański. - Zostałem zwolniony, choć od kilku lat byłem wiceprzewodniczącym komisji zakładowej związków zawodowych i podlegałem szczególnej ochronie. Zostałem w jawny sposób upokorzony i doprowadzony do rozstroju zdrowia.

Polityka prezydenta Jurczyka

Czy pan Marek padł ofiarą szczególnej polityki prezydenta Szczecina Mariana Jurczyka? Ma ona polegać na zwalnianiu z pracy w urzędzie i podległych mu jednostkach budżetowych byłych mundurowych.

- Zwolnienia to efekt reorganizacji w tej jednostce. Doszliśmy do wniosku, że w pierwszej kolejności powinni być zwalniani ci, którzy mają jakieś inne źródła dochodu. Na przykład emerytury. W mojej jednostce odeszli z pracy również emeryci niezwiązani ze służbami mundurowymi - tłumaczy Edyta Zart, szefowa ośrodka.

Na Marka Szymańskiego znaleziono paragraf o niedostarczeniu na czas zaświadczenia lekarskiego. Powodów merytorycznych zwolnienia nie było. On sam twierdzi jednak, że dyrektywa Jurczyka to tylko pretekst.

- To, że jestem byłym wojskowym, to nie wszystko - twierdzi Szymański. - Zbyt wiele wiedziałem o pracy ośrodka. Często zwracałem przełożonym uwagę na patologię.

Przed sądem przedstawiciele MOSRiR-u zeznali, że praca powoda była "oceniana pozytywnie przez dyrektora ośrodka i władze miasta".

Płacą odszkodowania

Miasto płaci już odszkodowania kilku bezprawnie zwolnionym pracownikom, a w sądach leżą kolejne pozwy. 65 tysięcy złotych dla pana Szymańskiego może być początkiem serii wypłat z budżetu miasta.

- Sprawa jest w I instancji. MOSRiR będzie się odwoływał. Czekamy na rozwój wypadków - mówi Piotr Landowski z biura prasowego miasta.

Marek Szymański wygrał sprawę, ale - jego zdaniem - sytuację rozwiążą dopiero nowe porządki w MOSRiR-ze.

- Nie obchodzi mnie, że pani Zart miała nakaz z góry. To ona podejmowała decyzję. Dzisiaj MOSRiR planuje kolejne bezzasadne apelacje, które tylko oddalają problem, ale go nie załatwiają. Nikt w magistracie nawet nie zauważył, że w MOSRiR-ze zwalnia się bezprawnie ludzi - kończy Szymański.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński