Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tego nie robi się dzieciom. Pogoń przed Rakowem, czyli o co tak naprawdę gramy [FELIETON]

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Małgorzata Elmerych
W sobotę 5 listopada w dniu swoich urodzin, po raz pierwszy w prawie półwiecznej przygodzie z Pogonią sam, z własnej woli wyszedłem ze stadionu w 80 minucie. Nie jestem z tego dumny. Mam nawet o to do siebie żal. Ale coś pękło. Po prostu.

W tramwaju linii siedem, jeden z pasażerów, z szalikiem na szyi, rzucił jakby do nikogo: złamali nam dzisiaj serca. I porozmawialiśmy o Pogoni z lat 80. XX wieku. Tej, która zdobywała z Leszkiem Jezierskim wicemistrzostwo. Bo jakoś tak było w ten sobotni wieczór, że zostały nam tylko wspomnienia. Nikt nie myślał też, że tak szybko zatęsknimy za Kostą Runjaiciem.

- Jedna bramka więcej, tylko to się liczy – mówiliśmy do siebie w tramwaju.

Kiedy zwolniło się, miejsce usiadłem, a jeszcze jedno wolne zajął chłopiec. Jemu się ono należało. Na szyi granatowo-bordowy szalik, kurtka z herbem.

- Nie martw się – powiedziałem.
- Prawie się popłakał – stwierdziła mama chłopca.
- Nie martw się, jeszcze nie raz wygrają – rzuciłem.

Nie robi się tego dzieciom. Nie tak i nie w tym stylu. Dla wielu z nich Pogoń zaczyna być wszystkim. Całym światem. Im nie wystarczy piękny stadion i gra świateł. Ich bohaterowie biegają po boisku. I ich bohaterowie nie mogą przegrywać. Tak przegrywać.

- Niech go pani przytuli przed snem – poprosiłem wysiadając.

Ale tak naprawdę nie tylko dzieciom. Nam się tego nie robi. Bo Pogoń to my. Przeliczani na tysiące i ogłaszani w drugiej połowie jako 19. 19 tysięcy. Wierni, zapalczywi, zakochani. Kibice. Nie robi się tego kibicom. Jeżeli ktoś kupuje telewizor i okazuje się, że jest zepsuty, bo wyświetla inne kolory, zawsze może złożyć reklamację, wymienić na nowy. Ma w nosie czy stało się tak, bo na linii produkcyjnej siedział akurat jakiś młokos. Producent poniesie konsekwencje. Od sportowego wyniku nie ma reklamacji. Stało się i już. Zwrotu za bilety nie będzie. Tylko warto wiedzieć, że ci, za których zapłaciliśmy, dobrze wykonali swoją pracę. Nie zawsze tak jest.

Nie mam pretensji o porażkę. Zdarza się. Mam pretensję o jej styl. O tę beznadzieję, którą ktoś ubrał w koszulki Pogoni Szczecin. O tych biegających bez ładu i składu zawodników, o kuriozalne błędy, o nijakość.

Pogoń grać… k…. mać? A kiedy to ostatni raz słyszeliśmy? Jeszcze na starym stadionie, kiedy nawet nie było planów rozbiórki. Sporo się trzeba było „napracować”, żeby dostać takie dictum.

Miał rację Bartosz Ślusarski z „Dumy Pomorza” i „Głosu Portowców”, kiedy mówił, że po latach stabilizacji czeka nas czas zawirowań. Trenerskiej karuzeli. A mam wrażenie, że pan Jens Gustafsson właśnie odpiął haczyk od zabezpieczającego łańcuszka.

Swoją drogą. To bardzo ciekawe jak mają w zwyczaju świętować jubileusze włodarze klubu. Na 70-lat Pogoni zafundowali nam sezon, że mało nie spadliśmy z ligi. Pięć lat później mamrocząc o mistrzostwie i pucharach dostajemy Kostospad. I grę o bycie wicerakowem.

Bo nawet jeśli, to „zima wasza, wiosna nasza” już było grane. Zagrał, bo musiał, to pan Runjaic w 2018 roku. Na pytanie, w którym miejscu jesteśmy, nikt nie zna prawdziwej odpowiedzi. Ta, która ciśnie się na usta, jest niecenzuralna. Ciekawe, czy księgowość chociaż wie, który arkusz Excela obrabiamy teraz.

Mam wrażenie, że oprócz dobrego samopoczucia w trójkącie ulic Karłowicza – Twardowskiego – Witkiewicza nic nie działa tak, jak powinno. Niby praca wre, tylko nikt nie wie, nad czym pracujemy.

„Jest super, jest super. Więc o co ci chodzi” – śpiewał kiedyś Muniek Staszczyk. Mamy nowy stadion, nie pada na głowę. Światła grają, a gięta chociaż droższa wciąż smaczna. Jeden browar zastąpił drugi browar, ale i tak jest super.

Na kursie prawa jazdy uczono mnie kiedyś, żeby przed dłuższą podróżą sprawdzić poziom oleju. Słabo się znam na samochodach i jeszcze słabiej na futbolu, ale tak się zastanawiam, czy podobnej operacji nie należałoby przeprowadzić w drużynie przed startem sezonu.

- To bardzo rozsądne, żeby nie zatrzeć silnika – mówił mój instruktor.

Mam wrażenie, że Pogoń właśnie się zatarła. Nie podejrzewam nikogo o zaciąganie ręcznego hamulca. Po prostu silnik nie funkcjonuje. Pytanie, kto za to odpowiada. Trener, bo nie sprawdził oleju przed startem. Możliwe. Zarząd, bo oddał auto zajechane po dwóch rajdach? Owszem. A może winne są części, bo się zużyły? Owszem, ale trudno mieć pretensje do części, że mechanik wciąż ją widzi gotową do użytku.

Jak się nie ogarniemy wszyscy, to za chwilę będziemy mieli zmarnowany sezon. Niczego nie ugramy. Zarząd zapłacze, bo zaplanowanych za pudło pieniędzy nie będzie, my bo ósme miejsce już nikogo nie raduje. Piłkarze, bo nikt nie zaproponuje lukratywnych apanaży.

Oto gramy w środę. Wszyscy. Raków gra o awans. My o przyszłość. Warto o tym pamiętać. Bo już w listopadzie może być po wszystkim…

Kibice na meczu Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze.

Pogoń - Górnik na trybunach: świetny doping, kapitalna atmos...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński