Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tędy wchodzili chuligani

Marzena Domaradzka, 25 listopada 2005 r.
Kabel wpleciony w ogrodzenie poprzecinano w wielu miejscach. Chuligani na początku listopada wyrwali urządzenie monitorujące. Następnie wynieśli je do pobliskiego lasu i kompletnie zniszczyli.
Kabel wpleciony w ogrodzenie poprzecinano w wielu miejscach. Chuligani na początku listopada wyrwali urządzenie monitorujące. Następnie wynieśli je do pobliskiego lasu i kompletnie zniszczyli. Marzena Domaradzka
- Nie chcieliśmy zatruć wody, chodziło o zwykłą demolkę - tłumaczyli po zatrzymaniu. Pierwsze ślady chuligańskich wybryków zostawili po sobie w połowie września.

Pracownicy firmy ochroniarskiej Gustaw Securiats 18 września otrzymali sygnał z systemu monitoringowego, że ktoś obcy wdarł się na teren miejskiego ujęcia wody w Gryficach. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce okazało się, że ktoś poprzecinał kabel oplatający płot oraz miejscami wyciął 80 metrów przewodu - mówi jeden z pracowników firmy.

Od tamtego zdarzenia przez kilka kolejnych tygodni, prawie codziennie, pracownicy otrzymywali sygnały alarmowe z terenu ujęcia wody. Za każdym razem scenariusz się powtarzał. Chuligani musieli szybko uwijać się, by nikt ich nie złapał, bowiem od momentu otrzymania sygnału ochrona zjawiała się na miejscu w 3 minuty.

Wpadli w zasadzkę

Młodociani ponownie tam wtargnęli na początku listopada i wyrwali urządzenie monitorujące. Następnie wynieśli je do pobliskiego lasu i kompletnie zniszczyli. Wpadli przed kilkoma dniami - 19 listopada około godziny 14.

- Przez lornetkę obserwowałem teren. Dwójka chłopaków przeszła przez ogrodzenie i weszła na teren strzeżony - opowiada ochroniarz.

Natychmiast powiadomił policję oraz pracowników swojej firmy. Chuligani znudzeni cięciem kabla i buszowaniem po terenie, oddalili się właśnie w kierunku znajdującej się po sąsiedzku ulicy Piastów. - Przechodzili koło mnie, widząc że nadjeżdża radiowóz zatrzymałem jednego z nich, drugi zaczął uciekać, ale po paru metrach ocenił, że nie ma szans, więc oddał się w ręce policjantów - mówi ochroniarz.

- Jak zeznali potem, robili sobie mówiąc potocznie "jaja", nie kradli tego przewodu w celach handlowych, nie chcieli np. zatruć wody, chodziło o zwykłą demolkę - opowiada pracownik firmy.

Straty - kilka tysięcy

Ile dokładnie kosztowała zabawa dwójki 16-latków, tego jeszcze nie wiadomo. Gryficka policja, która prowadzi postępowanie w tej sprawie, wystąpiła do Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej z prośbą o oszacowanie strat. - Na pewno będzie to kilka tysięcy złotych, jak nie więcej - twierdzą pracownicy firmy ochroniarskiej.

Nieletni - jak dowiedział się "Głos" - chodzą do jednego z miejscowych liceów, pochodzą z dość dobrze sytuowanych domów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński