Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Tata na medal" dziękuje Mikołajom ze szpitala za pomoc

Celina Wojda
Mówią o nim „tata na medal”. Ale on wie, że gdyby nie pomoc lekarzy i pracowników z oddziału szpitala świętego Mikołaja sam nie dałby rady

Historia pana Krzysztofa chwyciła za serce nie jedną osobę. Ci, którzy mieli okazję go poznać życzyliby sobie, żeby wszyscy rodzice tak kochali swoje dzieci jak on. On z kolei mówi o sobie, że jest twardym facetem, który ma tylko Andrzejka i Mareczka.

Tata numer jeden
Pan Krzysztof sam wychowuje dwóch synów w wieku 5 i 7 lat. Młodszego Marka wyciągnął z placówki opiekuńczo-wychowawczej. Drugi choruje na ciężką chorobę - anemię aplastyczną i jest już po przeszczepie szpiku. Matka chłopców nie interesuje się ich losem. Mają tylko tatę. O swojej przeszłości pan Krzysztof woli nie wspominać, liczy się to co jest teraz. Konflikty z prawem, kłopoty z matką - to schodzi na drugi plan. Najważniejsze dla pana Krzysztofa jest zdrowie i szczęście synków.

Pan Krzysztof dla chłopców jest wszystkim. Jak mówi w domu nawet nie może spokojnie wziąć kąpieli, bo już po 5 minutach, Mareczek lub Andrzejek stoją pod drzwiami łazienki i pytają „Tatusiu, kiedy wyjdziesz?”. To on jest ich numerem jeden.

- A oni są całym moim światem - mówi pan Krzysztof. - Różnie w życiu bywała, ale teraz liczą się dla mnie tylko oni. Nie mam nikogo poza dwójką wspaniałych dzieci, z których jestem dumny.

Tata każdego dnia zawozi chłopców do szkoły w Zdrojach, codziennie przygotowuje im obiady, pierze, sprząta, prasuje. Robi to wszystko, po to aby u Andrzejka nie nawróciła się choroba, a Mareczek miał dobre dzieciństwo.

- Pościel pierzemy co drugi dzień, pralka chodzi na okrągło - opowiada tata chłopców. - Przed kąpielą wannę zlewamy wrzątkiem, żeby było wyparzone, bez bakterii. Nie mieszkamy w pałacu, nie stać nas nowoczesne sprzęty. Ale mamy czysto, bo to przy chorobie Andrzejka jest najważniejsze.

Pomoc od innych

Sytuacja finansowa pana Krzysztofa nie jest najlepsza. Mężczyzna kiedy tylko może łapie się każdej pracy, by połatać domowy budżet. Kilka miesięcy temu była żona domagała się od niego alimentów. Mężczyzna nie miał za co kupić lekarstw dla Andrzejka. Z pomocą przyszli mu obcy ludzie. Organizowali paczki żywieniowe, kupowali ubrania dla chłopców. Tata miał z czego ugotować obiad i w co ubrać dzieci. Dzięki tym podarkom rodzina mogła zorganizować wtedy Święta Wielkanocne. Miesiąc temu także dzięki paczkom, pan Krzysztof mógł przygotować Święta Bożego Narodzenia. A żona jednego z doktorów szpitala, pana Ociepy pomogła chłopcom przy zakupie butów na zimę.

- Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim za taką ogromną pomoc i zainteresowanie - mówi pan Krzysztof. - Na szczęście na świecie wciąż można spotkać ludzi o wielkich sercach. Dla mnie kupowanie środków czystości to bardzo duży wydatek, a tu ktoś o dobrym sercu po prostu nam to dał. Bardzo, bardzo dziękujemy!

Anioł Stróż z Unii Lubelskiej
Jednak największymi aniołami stróżami rodziny pana Krzysztofa są lekarze i pracownicy oddziału świętego Mikołaja, gdzie pan Krzysztof spędził z Andrzejkiem kilkanaście tygodni. W szpitalu mówią o nim „tata na medal”. Podziwiają go za to co robi, za miłość, którą darzy swoje dzieci, za niezłomność i skromność.

- Tata jest niesamowity, twardy mężczyzna, z zasadami, nie raz nam już pokazał jakie ma kochające i dobre serce - mówią lekarze.

Lekarze z oddziału dzwonią do pana Krzysztofa, pytają o zdrowie Andrzejka, ale także młodszego Mareczka. Pomagają na wszystkie możliwe sposoby. Sami organizują zbiórki pieniędzy, nawet między sobą. Przywożą paczki, dostarczają długoterminową żywność. Już na tyle znają pana Krzysztofa, że ten nie musi nic mówić, wystarczy, że na niego spojrzą i wiedzą, że coś jest nie tak.

- Na krótko przed świętami mieliśmy awarię łazienki - opowiada pan Krzysztof. - W wannie wybijała nam kanalizacja, chłopcy musieli myć się w misce. Nie miałem pieniędzy na naprawę tego. Akurat zbiegło się to z wizytą kontrolną Andrzejka w szpitalu. Doktor Tomasz Ociepa tylko mnie zobaczył i zapytał od razu „Co się dzieje, tata?”. Powiedziałem prawdę. Zapytał ile kosztowałaby naprawa. Powiedziałem około 1500 zł. Po pięciu minutach powiedział mi, że w sekretariacie czekają na mnie pieniądze. Popłakałem się. Ja stary chłop, popłakałem się na korytarzu szpitala. A proszę mi uwierzyć, że bardzo rzadko płaczę.

Dzięki tym pieniądzom pan Krzysztof mógł naprawić łazienkę. Do pomocy zwerbował kolegę, który czasem załatwia mu pracę. Z tych pieniędzy można było jeszcze kupić nową toaletę, która czeka na zamontowanie. Gdyby nie doktor Ociepa i Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe remont nie byłby możliwy.

Dziękujemy!

Pan Krzysztof mówi, że nie wie, jak ma dziękować za to wszystko. Nie ma rzeczy i słów, które wyraziłyby jego wdzięczność. Dlatego poprosił swoich synków o pomoc. Chłopcy przy pomocy kredek, ołówków i białej kartki wyrazili swoje podziękowania dla doktora Ociepy jego żony, pani Marzeny Górskiej ze Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe i całego zespołu kliniki.

- Nie wiem ja inaczej możemy im podziękować - wzrusza się pan Krzysztof. - Może nie stać nas na wielkie prezenty, ale mogę zapewnić, że pamiętamy i zawsze będziemy pamiętać. Z głębi serca dziękujemy za pomoc, jaką otrzymujemy!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto