Nikt nie wie jak do tego doszło.
Policja zgłoszenie otrzymała o godzinie 6.40. Zwłoki znalazł pracownik akademika, który szedł właśnie do pracy.
- Leżał na trawniku obok studzienki kanalizacyjnej - mówi kom. Czesław Fiałko, zastępca komendanta Komisariatu Policji Szczecin Śródmieście, który nadzorował czynności policyjne na miejscu wypadku. - Widać było, że spadł z dużej wysokości. Na studzience znaleźliśmy ślady uderzenia. Ciało odbiło się i wylądowało obok studzienki. Miał liczne obrażenia głowy i kończyn.
- Znałem go tylko z widzenia, ale nie wiem czy to ten człowiek, o którym myślę. Rano widziałem zwłoki przez okno, były złożone jak scyzoryk, w takim stanie że nie jestem pewien czy to on. Był tylko w majtkach - mówi Błażej Młyński, który mieszka na tym samym piętrze.
Mężczyzna - Sławomir G. - wypadł z okna swojego pokoju na dwunastym, ostatnim piętrze akademika Uniwersytetu Szczecińskiego przy ul. Kordeckiego.
Miał 24 lata, był studentem trzeciego roku na Wydziale Nauk Przyrodniczych.
Na razie nie są znane okoliczności wypadku. Policjanci przypuszczają, że zgon nastąpił około godziny 6. Nie stwierdzili żadnych innych obrażeń. Na pewno nie był pijany, ani pod wpływem narkotyków. W nocy na piętrze nie było żadnej imprezy. Potwierdza to ochroniarz - Daniel Urynowicz, który tej nocy pełnił dyżur w akademiku.
- Było spokojnie. O 6 rano wychodziłem z pracy i zwłok nie widziałem, ale mogłem nie zauważyć. Gdy byłem już w domu zadzwoniła do mnie pani z portierni i natychmiast wróciłem - mówi.
- Siedziałam do późna, pisałam pracę magisterską. Nie słyszałam, żeby działo się coś niezwykłego - zapewnia też Bożena Zimnicka, z pokoju po drugiej stronie korytarza. - Rano obudzili mnie policjanci z odznakami i od nich dowiedziałam się co się stało. To był szok.
Sławomir G. mieszkał w akademiku od początku tego roku akademickiego. Wszyscy sąsiedzi uważają, że był spokojny.
- Mieszkam tu od miesiąca i lubię się pobawić. Na tym piętrze znam prawie wszystkich, ale jego nie - twierdzi Kuba Wilczyński. - Są tacy, co nie wychodzą na korytarz na papierosa czy na piwo. On do nich należał. Tylko czasami z pokoju trochę głośniej sączyła się muzyka.
- Nie trzymaliśmy się razem, czasami widywaliśmy się na korytarzu. Niczym się nie wyróżniał, chodził, śmiał się, czasami z kolegami z pokoju się zabawili. Ostatniej nocy nic nie słyszałem. Był raczej spokojny - mówi Andrzej Konieczko z pokoju na przeciwko.
Żadnych zastrzeżeń nie miała też do niego administracja akademika. Nie sprawiał nawet najmniejszych kłopotów.
W pokoju, w którym mieszkał Sławomir G., znajdują się dwa dwuosobowe boksy.
- Jego współlokatora widziałem rano na korytarzu. Siedział i płakał. Jego i pozostałych dwóch chłopaków z pokoju zabrała policja - mówi Błażej Młyński.
Oni też nic nie widzieli i nic nie słyszeli.
- Jego kolega z pokoju poszedł spać około północy. Rano, jak się obudził Sławomira G. już nie było - mówi Artur Marciniak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji.
Policja sprawdza, czy student miał jakieś powody by targnąć się na własne życie.
- Przejrzeliśmy jego indeks. Miał dość dobre oceny, wszystko zaliczał systematycznie - powiedział komisarz Czesław Fiałko. - Sesja się jeszcze nie zaczęła.
Sławomir G. nie zostawił też żadnego listu pożegnalnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?