Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza akcja grupy Niemców na zachodniopomorskim jeziorze. Poszukiwacze zaginionego samolotu omal nie zginęli

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
fot. Pixabay; fot. Aleksander Ostasz
Dryfujących na platformie mężczyzn służby musiały ratować na jeziorze Resko Przymorskie. Okazało się, że zepsuł im się sprzęt i groziło im niebezpieczeństwo. Trwa wyjaśnianie, jaki był cel ich wyprawy.

24 lutego pogoda nie była przychylna. Wiał wiatr i było zimno. Kiedy więc policja i straż pożarna otrzymały informacje, że trzy osoby znajdują się w niebezpieczeństwie na położonym między Mrzeżynem, Rogowem a Dźwirzynem jeziorze natychmiast rozpoczęły akcję ratowniczą.

Widział ją Aleksander Ostasz, dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. On sam także jest nurkiem i kilkanaście lat temu schodził pod wodę po to, po co przyjechali najprawdopodobniej obywatele Niemiec, bo to oni wezwali pomoc z uszkodzonej, dryfującej profesjonalnej platformy poszukiwawczej.

- Wszystko wskazuje na to, że zamierzali dokonać ekshumacji, poprzedzając ją pracami poszukiwawczymi - mówi Ostasz. W pozostawionym na brzegu samochodzie poszukiwaczy został znaleziony wysokiej klasy sprzęt, który mógłby takie działania umożliwić.

- Rodzi się jednak pytanie, czy posiadali wszystkie niezbędne zgody, chociażby od konserwatora zabytków i właściciela terenu, w tym wypadku Wód Polskich? Ponadto, dlaczego tego typu prace przeprowadza się w zimie, przy fatalnych warunkach atmosferycznych? Czy ktoś chciał coś ukryć? Dlaczego podjęto ryzyko? Przecież gdyby nie zupełny przypadek i awaria, to nikt nie miałby pojęcia o całej operacji - dziwi się dyrektor.

Dziwi się, tym bardziej że legalne prace były już w tym miejscu podejmowane.

W mule na dnie niezbyt głębokiego jeziora leży wrak wodnosamolotu Dornier Do 24. Niemal dokładnie 78 lat temu, 5 marca 1945 roku na jego pokład wsiadło z opiekunami 72 dzieci. Nikt nie znał ich nazwisk. Wiadomo jedynie, że pochodziły z różnych niemieckich miast. Od 1940 roku zostało ewakuowane na obszary wiejskie około dwóch i pół miliona chłopców i dziewcząt. Większość dzieci w wieku od 10 do 14 lat była zakwaterowana w klasach w jednym z około 9000 obozów.

W marcu trwała już intensywna i bezładna ewakuacja. Samolot z dziećmi miał odlecieć najprawdopodobniej do Stralsundu. Jednak zaraz po starcie spadł do jeziora. Do dziś nie wiadomo do końca, co się stało. Czy został zestrzelony przez sowiecki czołg lub artylerię, czy też przeładowany utracił stateczność. Stan wraku także nie daje możliwości, by odpowiedzieć na to pytanie.

- Już w 2009 i bodaj 2012 roku prowadziliśmy tam legalne prace poszukiwawcze i fragmenty samolotu znajdują się w muzeum - mówi Ostasz, który sam zszedł do wraku. Samolot - a raczej to, co z niego pozostało - znajduje się w kilkumetrowej warstwie mułu, stosunkowo płytko, ale bez dokładnej lokalizacji i echosondy trudno go znaleźć.

Jak relacjonuje podkomisarz Zbigniew Frąckiewicz z policji w Gryficach, trzech obywateli Niemiec przedłożyło dokumenty mające upoważniać ich do prac na jeziorze, ale: - Wymagają one zweryfikowania, a przede wszystkim ustalenia, czy są kompletne - mówi.

Policja dochowała wszelkich procedur, przesłuchała całą trójkę i ustaliła ich dane. - Na tym etapie trwają intensywne czynności, mające ustalić okoliczności zdarzenia - dodaje.

Nic o akcji poszukiwawczej na jeziorze Resko Przymorskie nie wie natomiast zachodniopomorski konserwator zabytków.

- O wszystkim dowiaduję się z doniesień medialnych, żadnej zgody na poszukiwania z użyciem sprzętu elektronicznego nie wydawaliśmy. Ba, nikt z takim wnioskiem nawet do nas nie wystąpił - mówi Tomasz Wolender.

Nieoficjalnie wiadomo, że Niemcy mieli okazać pozwolenie Instytutu Pamięci Narodowej na ekshumację ofiar katastrofy.

- Taka decyzja administracyjna została wydana przez prezesa IPN w grudniu zeszłego roku na podstawie umowy polsko-niemieckiej i ustawy o grobach i cmentarzach wojennych - rzecznik szczecińskiego oddziału IPN dr Rafał Leśkiewicz mówi, że to standardowa i często stosowana procedura w podobnych sytuacjach. O zgodę wystąpił Volksbund Deutsche Kriegsgraberfursorge (Niemiecka Komisja Grobów Wojennych), instytucja szukająca mogił z czasów wojen i przeprowadzająca ekshumacje. Sama decyzja nie upoważnia jednak nie tylko do ekshumacji, ale i poszukiwań szczątków.

- Strona niemiecka musi uzyskać wszelkie niezbędne pozwolenia od dysponenta terenu i konserwatora zabytków - mówi pracownik Instytutu. - Nawet jeżeli były to tylko prace sondażowe, to o ich terminie i miejscu powinniśmy zostać powiadomieni. A nie zostaliśmy.
Telewizji TVN Tomasz Czabański, dyrektor Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost, która współpracuje z Volksbundem, powiedział, że Pracownia wystąpiła o uzyskanie zezwoleń na prowadzenie prac na jeziorze Resko - z IPN, Wód Polskich, a także konserwatora zabytków.

Bliscy zmarłych lata temu założyli radę programową Dzieci z Kamp (niemiecka nazwa jeziora Resko Przymorskie to Kamper See) i razem z władzami samorządowymi Trzebiatowa dbają o upamiętnienie tragedii.

- To miejsce podlegające ochronie i uznane za cmentarzysko wojenne, młodzież z naszego liceum co roku składa kwiaty przy obelisku upamiętniającym tę tragedię - mówi Grzegorz Olejniczak, wiceburmistrz Trzebiatowa. - Absolutnie nie można go eksplorować, polskie prawo mówi wyraźnie, co można, a czego nie można tam robić. Wydaje mi się, że gdyby Niemcy chcieli zlokalizować i wydobyć wrak i ciała, to mają po temu środki i możliwości, aby to przeprowadzić, a nie podejmować takie próby jak teraz. A przede wszystkim powinni to robić w zgodzie z prawem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tajemnicza akcja grupy Niemców na zachodniopomorskim jeziorze. Poszukiwacze zaginionego samolotu omal nie zginęli - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński