Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica komendanta Kaczorowskiego

Mariusz Parkitny, Michał Fura, 17 grudnia 2004 r.
Komendant Kaczorowski (na zdjęciu stoi) dużą wagę przywiązywał do prewencji. Policjanci często odwiedzali przedszkola i szkoły organizując prelekcje i wykłady na temat bezpieczeństwa młodzieży. Uczestniczyli też w imprezach szkolnych, na które byli często zapraszani.
Komendant Kaczorowski (na zdjęciu stoi) dużą wagę przywiązywał do prewencji. Policjanci często odwiedzali przedszkola i szkoły organizując prelekcje i wykłady na temat bezpieczeństwa młodzieży. Uczestniczyli też w imprezach szkolnych, na które byli często zapraszani.
Kamieńska policja ma pecha do swoich szefów. Przedostatni komendant odszedł oskarżony o przekroczenie uprawnień. Obecny zrezygnował we wtorek w tajemniczych okolicznościach. A szeregowi policjanci gęsto tłumaczą się z naruszania prawa.

Mł. insp. Andrzej Kaczorowski o swojej decyzji powiedział policjantom na wtorkowej odprawie.

- Odchodzę na emeryturę. Z przyczyn osobistych - oznajmił.

Podobno policjanci nie kryli zdziwienia. Co prawda, od pewnego czasu krążyły pogłoski o odejściu komendanta, ale traktowano je jako plotki. Decyzja zaskoczyła też zwierzchnika Kaczorowskiego, komendanta wojewódzkiego policji Andrzeja Gorgiela. Nalegał, aby inspektor zmienił decyzję i nadal szefował kamieńskiej policji.

Decyzja Kaczorowskiego jest jednak nieodwołalna. Będzie pracował tylko do 14 stycznia. Potem ma przyjść jego następca. Kto to będzie? Na razie nie wiadomo. Kamieńscy policjanci już się martwią. Boją się, że nowy szef "przykręci im śrubę".

- Kaczorowski był dobrym komendantem, ale na inny zespół. Nie mógł wyrobić sobie posłuchu, bo kilku naszych kolegów ciągle go kwestionowało - mówi kamieński policjant prosząc o anonimowość.

I właśnie w braku posłuchu i kwestionowaniu decyzji niektórzy widzą prawdziwe powody rezygnacji komendanta.

Miał zrobić porządek

Andrzej Kaczorowski przyjechał do Kamienia Pomorskiego ponad rok temu. Wcześniej był szefem policji w Drawsku Pomorskim. Ma opinię świetnego fachowca i służbisty.

Jednym z jego głównych zadań było oczyszczenie atmosfery w kamieńskiej komendzie po swoim poprzedniku. Za czasów komendanta Michała Pawluka głośno było o anonimach, które pisali na siebie policjanci.

Jeden z takich anonimów zakończył karierę Pawluka. Prokuratura oskarżyła go o przekroczenie uprawnień. Miał pozwolić, aby policjanci "zrzucili się" na pieniądze, które wcześniej skradziono w komendzie z akt sprawy mężczyzny podejrzanego o wymuszenia. Sąd uznał go winnym i warunkowo umorzył sprawę przeciw Michałowi Pawlukowi.

Kilka miesięcy wcześniej na emeryturę odszedł jego zastępca Waldemar Bartniczuk. Nieoficjalnie wiadomo, że był w konflikcie z Pawlukiem.

Inspektor Kaczorowski miał uspokoić sytuację w komendzie. W swoich pierwszych wywiadach prasowych zapowiadał, że będzie chciał wprowadzać zmiany, ale...
- Rewolucji nie będzie - dodawał.

Niegrzeczni policjanci

Tymczasem gazety zaczęły pisać o kolejnych kamieńskich policjantach. Wobec kilku z nich toczą się postępowania o przekroczenie uprawnień i pobicie. Policja i prokuratura sprawdzają, czy pobili mieszkańców Międzyzdrojów i Kamienia Pomorskiego.

W maju tego roku 22-letni mieszkaniec Międzyzdrojów oskarżył policjantów z komendy w Kamieniu Pomorskim o brutalne pobicie. Chłopak twierdził, że został bezpodstawnie zatrzymany w rejonie międzyzdrojskiej promenady. Zeznał, że policjanci wsadzili go do samochodu, wywieźli z miasta i pobili.

Według niego, a także osób mu towarzyszących, policjanci nie wylegitymowali się, a byli po cywilnemu. 22 - latek tłumaczył swoje agresywne zachowanie, nie wiedział, czy próbujący go zatrzymać mężczyźni to naprawdę policjanci, czy bandyci. Z licznymi potłuczeniami chłopak trafił do szpitala.

Policjanci od początku zaprzeczali jego wersji. Twierdzili, że chcieli go wylegitymować, bo razem ze znajomymi pił piwo w miejscu publicznych. Natomiast zatrzymali go dlatego, że nie chciał pokazać dokumentów ani powiedzieć, jak się nazywa i był przy tym bardzo agresywny. Zaprzeczyli też, że go bili.

Liczne potłuczenia na ciele chłopaka tłumaczyli tym, że skuty w kajdanki szarpał się w samochodzie, potem wyskoczył z niego i przewrócił się, miał też uderzać głową w drzwi.

Sprawę badała Prokuratura Rejonowa w Świnoujściu.

- Została umorzona - mówi Włodzimierz Cetner, Prokurator Rejonowy w Świnoujściu. - Nie ma wystarczających dowodów na to, że policjanci go pobili. Chłopak ma swoją wersję, policjanci swoją. A według opinii biegłego, potłuczenia i rany które miał 22 - latek nie wskazują na to, że został pobity.

"Głos" pisał także o nieostrożnym obchodzeniu się z bronią. Dwukrotnie w komendzie doszło do niekontrolowanego wystrzału z pistoletu. Na szczęście, nikomu nic się nie stało.

Komenda anonimami stoi

Policjanci nie zaniechali też swoich ulubionych rozgrywek wewnętrznych za pomocą anonimów. Ostatnio głośno było o policjancie, który nie sporządził protokołu z wizyty na posterunku w Wolinie dwóch mieszkańców.

Przyszli zawiadomić o fałszywym banknocie, który dostali. Policjant, który ich przyjął, podarł pieniądze na ich oczach i wyrzucił do kosza. Prawdopodobnie prokuratura oskarży go o przekroczenie uprawnień. Sprawa wyszła na jaw po anonimie policjanta.

Kazał dmuchać

Niektórzy policjanci mówią nieoficjalnie, że pokłosiem tej sprawy jest kolejna, w której jeden z policjantów w Wolinie złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez komendanta Kaczorowskiego. Według policjanta, komendant "ubezwłasnowolnił go", bo kazał mu dmuchać w alkomat, mimo że ten nie był na służbie.

Wszystko zaczęło się od tego, że ktoś doniósł do Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, że w wolińskim komisariacie policjanci piją alkohol. Komendant Andrzej Kaczorowski pojechał tam razem z komendantem komisariatu w Międzyzdrojach, podinsp. Aleksandrem Łęckim.

Policjantom kazali dmuchać w alkomat. Jeden z nich był po służbie. Policjanci odmówili poddania się badaniu. Alkomat nie miał bowiem atestu, więc badanie nim nie byłoby ważne. Obaj komendanci postanowili więc pojechać z policjantami do komisariatu w Międzyzdrojach.

Samochód prowadził jeden z policjantów, którzy mieli dmuchać w alkomat. Twierdzi, że miał wątpliwości, czy może w tej sytuacji prowadzić, ale przełożeni mieli powiedzieć mu, że ma jechać.

W Międzyzdrojach alkomat też nie miał atestu, więc dwaj policjanci poszli oddać krew na pogotowie. Trzeci z nich - ten, który nie był na służbie - miał zapytać komendanta, czy jest zatrzymany. Gdy usłyszał, że jest wolny, pojechał do Kamienia Pomorskiego. Na komendzie opowiedział o sprawie, a kolegium oficerów stwierdziło, że jest trzeźwy. Potem złożył doniesienie o popełnieniu przez komendanta przestępstwa.

- Niektóre z osób w tej sprawie mają związek ze sprawą zniszczenia banknotu - mówi anonimowo jeden z policjantów. - To wszystko jest bardzo dziwne i podejrzane. Wygląda na to, jakby chciano wziąć odwet na policjantach za sprawę banknotu, w której zeznają policjanci.

W rozmowie z "Głosem" komendant Kaczorowski podkreślał, że musiał sprawdzić policjantów, żeby mieć pewność, że nie pili alkoholu.

- Nie mogłem zlekceważyć tej sprawy - powiedział.
Dodał też, że miał prawo zbadać alkomatem policjanta, który nie był wówczas na służbie.

- Ale był w miejscu pracy. Policjantem jest się cały czas, a nie tylko na służbie - podkreślił komendant.

Badanie krwi policjantów wykazało, że nie byli pijani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński