Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukają prątków w budynku po szpitalu przy Janosika

Anna Miszczyk
Chorych na gruźlicę już tutaj nie ma, ale czy przebywanie w tym budynku jest bezpieczne?
Chorych na gruźlicę już tutaj nie ma, ale czy przebywanie w tym budynku jest bezpieczne? Fot. Andrzej Szkocki
Urząd Marszałkowski zlecił przebadanie budynku po dawnym szpitalu przy ulicy Janosika w Szczecinie. Specjaliści sprawdzają, czy pozostały w nim niebezpieczne prątki gruźlicy.

Po przeniesieniu oddziałów szpitalnych do placówki w Zdunowie, a poradni do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy przy ul. Bolesława Śmiałego, obiekt przy ul. Janosika stoi pusty. Czy tak już pozostanie?

- Samorząd zlecił analizy mikrobiologiczne w szpitalu na obecność prątków gruźlicy - mówi Gabriela Wiatr z Urzędu Marszałkowskiego. - Pobrano już materiał do badań. Na wyniki trzeba jednak czekać 40 dni. Poznamy je więc dopiero w styczniu. W jednostkach służby zdrowia takie badania są przeprowadzane na bieżąco. My, w przededniu podjęcia decyzji o przyszłości tego budynku, także musimy je zrobić.

Są pomysły, aby w budynku, gdzie działał dawniej szpital gruźliczy, powstały biura. Mogłyby tu działać organizacje pozarządowe. - Ale nikt tutaj się nie wprowadzi, jak nie będzie bezpiecznie
- mówi Gabriela Wiatr.

Prątki gruźlicy to bakterie wywołujące gruźlicę. Przenoszą się głównie poprzez układ oddechowy. Czy osoba, która miała kontakt z prątkami zachoruje, zależy od jej układu odpornościowego. Jeśli jest osłabiony, szanse na zachorowanie są bardzo duże. Nieleczona gruźlica doprowadza do śmierci. Bywają prątki oporne na leczenie.

- Żywotność prątków gruźlicy zależy od warunków, w jakich się znajdą i tak: w stanie wysuszonym (w wyschniętych kroplach plwociny) pozostają żywe przez kilka miesięcy, natomiast w niewyschniętej plwocinie tylko 7 dni - mówi dr Iwona Witkiewicz, wojewódzki konsultant chorób płuc i ordynator oddziału, gdzie leczy się gruźlicę, w szpitalu w Zdunowie. - Ogrzewanie powyżej 100 stopni Celsjusza w suszarce znoszą przez godzinę, ale w gorącej parze wodnej żyją tylko przez kilka minut. Tak więc w stanie "wysuszonym" w każdych warunkach są bardziej wytrzymałe.

Bądź na bieżąco - zasubskrybuj news'y ze Szczecina

Konsultant dodaje, że w komfortowych warunkach (na pożywce w cieplarce 37 stopni Celsjusza) część prątków pozostała żywa (zdolna do zakażenia) nawet po trzydziestu latach.

- Długo (330 dni) przeżywają w temperaturze około zera stopni Celsjusza. Dobrze przetrzymują zamrażanie i przeżywają kilka tygodni w temperaturze ciekłego azotu (minus 180 stopni Celsjusza) - dodaje dr Iwona Witkiewicz. - Ale z drugiej strony są niezwykle wrażliwe na światło słoneczne (dlatego stosuje się lampy bakteriobójcze), które zabija je już po dziesięciu minutach. W rozproszonym świetle słonecznym giną po kilku dniach. Ultrafiolet zabija je w ciągu kilku minut. Giną również po środkach bakteriobójczych używanych w szpitalach. Jak widać najskuteczniejsze są oczywiście lampy bakteriobójcze, których rutynowo używa się w szpitalach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński