Mężczyzna miał swoją firmę. Zamówił w Netto bony towarowe, które można realizować w sklepach tej sieci. Później wpłacił na konto spółki 4 zł. W domu mężczyzna przerobił na blankiecie wpłaty kwotę, która miała trafić do Netto.
Z tak przerobionym dokumentem udał się do Netto, gdzie dostał sto bonów na 10 zł, 25 zł i 50 zł. Interes wydawał się tak idealny, prosty i lukratywny, że C. postanowił podobną sztuczkę wykonać po raz kolejny. Tym razem w banku wpłacił całe pięć złotych, z których własnoręcznie zrobił okrągłą sumkę pięciu tysięcy.
Teraz C. był jednak ostrożniejszy. Do sklepu po bony wysłał swojego pracownika. Nieświadomy podstępu mężczyzna poszedł do Netto i poprosił o bony za pięć tysięcy złotych. Gdy pokazał sfałszowany blankiet, pracownicy spółki wezwali policję. Zatrzymany zdezorientowany mężczyzna opowiedział wszystko policjantom.
Zbigniew C. nie poprzestał na zamówieniach bonów. Blankiety o wartości 3 tys. 600 zł chciał sprzedać swojemu wujkowi. Mężczyzna podejrzewał, że w propozycji jest coś podejrzanego, więc poprosił C. o udowodnienie, że bony są prawdziwe. Obaj poszli do sklepu, gdzie zrobili zakupy. Wujek kupił bony o wartości 3 tys. 600 zł za 2 tys. 530 zł. Gdy jednak po kilku dniach poszedł do Netto na zakupy i chciał zapłacić bonami, spotkał go taki sam los, jak pracownika firmy Zbigniewa C.
Policja i prokuratura szybko doszła, kto naprawdę zawinił w aferze z bonami. Za oszustwo można iść do więzienia na osiem lat.
Mniej wyrafinowanego sposobu oszukania spółki Netto spróbowali ostatnio Marcin S. i Tomasz W. W. wszedł do sklepu Netto i podczas robienia zakupów włożył do koszyka trzydzieści osiem bombonierek "merci". Obsługa sklepu szybko zorientowała się w zamiarach W. Sprzedawcy poszli na zaplecze i obserwowali jego zachowanie przy pomocy kamer i systemu telewizji przemysłowej. Tomasz W. podszedł do bramki wejściowej i podał bombonierki czekającemu już tutaj Marcinowi S. Ten natychmiast uciekł.
Wezwani policjanci zatrzymali obu mężczyzn. Marcin S. przyznał się do zarzucanych mu czynów i dla niego prokurator żąda czterech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata i pięciuset złotych grzywny. Natomiast Tomasz W. nie przyznaje się do zarzutów, twierdzi nawet, że tego dnia nie był w sklepie.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?