Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital ściga bezdomnego, bo nie zapłacił za operację nogi

Wioletta Mordasiewicz
Nogę pana Jarosława udało się uratować. Bezdomny ma teraz inny problem. Nie ma pieniędzy na zapłacenie szpitalowi za operację.
Nogę pana Jarosława udało się uratować. Bezdomny ma teraz inny problem. Nie ma pieniędzy na zapłacenie szpitalowi za operację.
Mężczyzna, który od dwóch lata mieszka w ośrodku dla bezdomnych w Kluczewie, ma dodatkowy kłopot. Szpital w Szczecinie Zdunowie wystawił mu rachunek za operację. Teraz ściga go komornik.

Pan Jarosław nie ma z czego zapłacić długu wobec szpitala. Nie ma żadnych dochodów. Pobyt w kluczewskim ośrodku finansuje mu opieka społeczna. Na rękę nie dostaje ani grosza. Jest bezrobotny, ma orzeczenie o niepełnosprawności.

- Szedłem ulicą i pośliznąłem się na mokrych liściach - zaczyna swoją opowieść pan Jarosław. - Złamałem nogę. Trafiłem do szpitala w Szczecinie Zdunowie. Zrobili co trzeba i nogę mi uratowali. Leżałem tam dziesięć dni. Wiedzieli, że jestem bezdomny.

Komornik naciska

Pan Jarosław był na oddziale od 21 grudnia 2006 roku do 2 stycznia roku następnego. Wartość świadczeń, z których korzystał w tym okresie, szpital oszacował na blisko 12 tys. zł. Faktura przyszła na adres ośrodka dla bezdomnych w Kluczewie.

- Nie zapłaciłem, bo nie mam z czego - ubolewa mężczyzna. - Nie wiem, co mam zrobić. Martwię się. Kto wie, czy nie zamienią mi tego na więzienie. Bardzo się tego boję.

Przeciwko bezdomnemu specjalistyczny szpital im. prof. A. Sokołowskiego w Szczecinie wystąpił do stargardzkiego sądu z pozwem o zapłatę. Sąd nakazał mu za leczenie uiścić całą kwotę. Niedawno pan Jarosław otrzymał zawiadomienie o wszczęciu egzekucji przez komornika.

- Najpierw mu pomogli, a teraz chcą nóż w plecy wbić - ostro krytykuje postępowanie szczecińskiego szpitala Janusz Tartanus, prezes Stowarzyszenia Ludzi Bezdomnych i Samotnych Matek w Kluczewie. - W karcie mieli napisane, że jest bez dachu nad głową i pracy. Nie mogli tego umorzyć? Przecież wiadome jest, że on nie zapłaci, bo nie ma z czego!

Obecnie dług pana Jarosława urósł do prawie 16 tys. zł. Do tego doszły koszty procesu prawie 2,5 tys. zł i ok. 700 zł innych należności.

Błaga o umorzenie

Ośrodek dla bezdomnych wystąpił do dyrekcji szpitala o umorzenie długu. Odpowiedzi się nie doczekał.

- Niech osobiście napisze do nas podanie - mówi Tomasz Grodzki, dyrektor szczecińskiego szpitala. - Niektórym pacjentom w takiej sytuacji umarzamy, choć przyznaję niechętnie. To drogie leczenie, za które my ponosimy koszty.

Szef szpitala sugeruje jednocześnie, by ośrodek wystąpił do pomocy społecznej o refundację kosztów leczenia pacjenta lub innych organizacji zajmujących się bezdomnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński