Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital przy Unii Lubelskiej nie przyjął poparzonego dziecka i wskazał inną placówkę. „Takie są procedury”

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
W szpitalu przy ulicy Unii Lubelskiej w Szczecinie (na zdjęciu) nie ma oddziału oparzeniowego. Dlatego pacjenci, których życie nie jest zagrożone, są kierowani do placówki w Zdrojach
W szpitalu przy ulicy Unii Lubelskiej w Szczecinie (na zdjęciu) nie ma oddziału oparzeniowego. Dlatego pacjenci, których życie nie jest zagrożone, są kierowani do placówki w Zdrojach
- Przywieźliśmy do szpitala córkę poparzoną wrzątkiem. Nawet mimo próśb ratowników, odmówiono nam pomocy i kazano jechać gdzie indziej - skarży się matka kilkunastomiesięcznej Klary. - Zachowaliśmy się zgodnie z procedurami - odpowiadają lekarze.

W wyniku nieszczęśliwego wypadku mała Klara poparzyła wrzątkiem znaczną część ciała: klatkę piersiową, szyję i brzuch. Do zdarzenia doszło 14 listopada wieczorem w jednym z mieszkań w Szczecinie. Rodzice wezwali karetkę. Dyspozytorka pokierowała załogę pogotowia do szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej, bo tam najbliżej jest dziecięcy Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). Według rodziców, szpital odmówił pomocy dziecku, a karetka musiała je zawieść do Zdrojów.

- Dowieźliśmy nieludzko cierpiące dziecko, owinięte w same koce, a tam powiedziano nam że jej nie przyjmą! Mamy jechać gdzie indziej! Nawet jej nie obejrzano, nie podano jakiegokolwiek znieczulenia wyjącemu z bólu, poparzonemu dziecku mimo, że była już w poczekalni SOR-u! Nawet ratownicy medyczni próbowali przekonać personel szpitala do opatrzenia dziecka, ale bezskutecznie. Nie podano mi żadnego powodu. Kazano jechać na drugi koniec miasta do szpitala w Zdrojach. Nie jest to pierwszy raz, kiedy nie chciano nas przyjąć z dzieckiem na tym SOR-e. Ale tym razem odmówiono nam w wyjątkowo tragicznych okolicznościach - mówi pani Katarzyna, matka Klary.

ZOBACZ TEŻ:

Szpital: to nie była odmowa pomocy

Władze szpitala potwierdzają, że dziecko skierowano do Zdrojów bez zbadania, czy założenia opatrunku, ale zapewniają, że to nie była odmowa udzielenia pomocy.

- Zgodnie z zapisami ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, zespół ratownictwa medycznego (załoga karetki-red) powinien transportować pacjenta w pierwszej kolejności do specjalistycznego szpitala udzielającego świadczeń zgodnych z rodzajem lub stopniem ciężkości urazu, w tym przypadku do ośrodka oparzeniowego, zwłaszcza jeśli ten znajduje się w danym mieście, a nie do szpitala w którym nie ma takiego oddziału - tłumaczy dr Joanna Woźnicka ze szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej.

Ile czekaliście najdłużej do lekarza specjalisty? - takie pytanie zadaliśmy Internautom na naszym profilu na FB. Jak się okazuje, termin wizyty za dwa lata to nie jest nic wyjątkowego... Zobaczcie komentarze Internautów na kolejnych podstronach. Niektóre wpisy mogą Was zaskoczyć.WIDEO: Kolejki do lekarzy powodują, że Polacy coraz częściej decydują się na prywatną opiekę zdrowotną<script class="XlinkEmbedScript" data-floating data-width="640" data-height="360" data-url="//get.x-link.pl/56121875-b995-22bb-3d16-a29745aa6d38,b5177fb6-81e2-ce5d-6707-fd27036813d8,embed.html" type="application/javascript" src="//prodxnews1blob.blob.core.windows.net/cdn/js/xlink-i.js?v1"></script>

Kolejki do lekarzy? 2 lata, 6 lat... Zobacz, ile czekali nas...

Od tej zasady są dwa odstępstwa. Jeśli w pobliżu nie ma szpitala specjalistycznego lub gdy życie pacjenta jest zagrożone, sprawę przejmuje najbliższy szpital. Według dr Woźnickiej, takiego zagrożenia w przypadku małej Klary nie było.

- W opisywanym przypadku nie może być mowy o odmowie udzielenia świadczenia medycznego, a jedynie o przekierowaniu karetki do ośrodka specjalistycznego zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną. Warto przy tym podkreślić, że pacjentka cały czas przebywała pod opieką zespołu ratownictwa medycznego - dodaje.

Według dr Woźnickiej, podobne sytuacje zdarzają się częściej, ale zawsze szpital wskazuje, która lecznica jest właściwa.

- Często karetki pogotowia ratunkowego przywożą pacjentów do szpitala, a my nie dysponujemy profilowym oddziałem dla danego schorzenia. Szpital nie mogąc zapewnić wymaganej i specjalistycznej pomocy w tym zakresie pacjentowi odmawia przyjęcia, ale musi wówczas wskazać dedykowaną danemu schorzeniu placówkę, w której pacjent uzyska niezbędną pomoc. I taka właśnie sytuacja miała miejsce, bowiem w trosce o dobro pacjenta lekarz dyżurujący uznał, że najlepszą pomoc pacjent może uzyskać w oddziale dedykowanym takim obrażeniom, wobec czego zespół ratownictwa medycznego z pacjentem został skierowany do najlepszego ośrodka w leczeniu danego schorzenia - dodaje dr Woźnicka.

Zobacz także:

Zdroje: Poparzony Alan z Rytla wychodzi ze szpitala. Uratowa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński