W wyniku nieszczęśliwego wypadku mała Klara poparzyła wrzątkiem znaczną część ciała: klatkę piersiową, szyję i brzuch. Do zdarzenia doszło 14 listopada wieczorem w jednym z mieszkań w Szczecinie. Rodzice wezwali karetkę. Dyspozytorka pokierowała załogę pogotowia do szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej, bo tam najbliżej jest dziecięcy Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). Według rodziców, szpital odmówił pomocy dziecku, a karetka musiała je zawieść do Zdrojów.
- Dowieźliśmy nieludzko cierpiące dziecko, owinięte w same koce, a tam powiedziano nam że jej nie przyjmą! Mamy jechać gdzie indziej! Nawet jej nie obejrzano, nie podano jakiegokolwiek znieczulenia wyjącemu z bólu, poparzonemu dziecku mimo, że była już w poczekalni SOR-u! Nawet ratownicy medyczni próbowali przekonać personel szpitala do opatrzenia dziecka, ale bezskutecznie. Nie podano mi żadnego powodu. Kazano jechać na drugi koniec miasta do szpitala w Zdrojach. Nie jest to pierwszy raz, kiedy nie chciano nas przyjąć z dzieckiem na tym SOR-e. Ale tym razem odmówiono nam w wyjątkowo tragicznych okolicznościach - mówi pani Katarzyna, matka Klary.
ZOBACZ TEŻ:
Szpital: to nie była odmowa pomocy
Władze szpitala potwierdzają, że dziecko skierowano do Zdrojów bez zbadania, czy założenia opatrunku, ale zapewniają, że to nie była odmowa udzielenia pomocy.
- Zgodnie z zapisami ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, zespół ratownictwa medycznego (załoga karetki-red) powinien transportować pacjenta w pierwszej kolejności do specjalistycznego szpitala udzielającego świadczeń zgodnych z rodzajem lub stopniem ciężkości urazu, w tym przypadku do ośrodka oparzeniowego, zwłaszcza jeśli ten znajduje się w danym mieście, a nie do szpitala w którym nie ma takiego oddziału - tłumaczy dr Joanna Woźnicka ze szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej.
Od tej zasady są dwa odstępstwa. Jeśli w pobliżu nie ma szpitala specjalistycznego lub gdy życie pacjenta jest zagrożone, sprawę przejmuje najbliższy szpital. Według dr Woźnickiej, takiego zagrożenia w przypadku małej Klary nie było.
- W opisywanym przypadku nie może być mowy o odmowie udzielenia świadczenia medycznego, a jedynie o przekierowaniu karetki do ośrodka specjalistycznego zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną. Warto przy tym podkreślić, że pacjentka cały czas przebywała pod opieką zespołu ratownictwa medycznego - dodaje.
Według dr Woźnickiej, podobne sytuacje zdarzają się częściej, ale zawsze szpital wskazuje, która lecznica jest właściwa.
- Często karetki pogotowia ratunkowego przywożą pacjentów do szpitala, a my nie dysponujemy profilowym oddziałem dla danego schorzenia. Szpital nie mogąc zapewnić wymaganej i specjalistycznej pomocy w tym zakresie pacjentowi odmawia przyjęcia, ale musi wówczas wskazać dedykowaną danemu schorzeniu placówkę, w której pacjent uzyska niezbędną pomoc. I taka właśnie sytuacja miała miejsce, bowiem w trosce o dobro pacjenta lekarz dyżurujący uznał, że najlepszą pomoc pacjent może uzyskać w oddziale dedykowanym takim obrażeniom, wobec czego zespół ratownictwa medycznego z pacjentem został skierowany do najlepszego ośrodka w leczeniu danego schorzenia - dodaje dr Woźnicka.
Zobacz także:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?