Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital od biedy

Emilia Chanczewska, Marzena Domaradzka, 7 maja 2005 r.
Na oddziałach dziecięcych stargardzkiego i gryfickiego szpitala zdarza się, że dzieci zostają dłużej, niż trzeba. Czekają, aż ich rodzice zdobędą pieniądze na zakup niezbędnych lekarstw.

Rodzice, których nie stać na wykupienie lekarstw, wolą by ich dziecko zostało dłużej w szpitalu, gdzie ma zapewnioną nie tylko opiekę medyczną, ale i posiłki. Ośrodki pomocy społecznej przyjmują coraz więcej wniosków o zwrot kosztów leczenia dzieci w szpitalach. W województwie podkarpackim wyraźnie zwiększa się liczba takich przypadków. Nie są one rzadkością także w szpitalach naszego województwa.

- Matka przychodzi i mówi, że nie ma nawet kilku czy kilkunastu złotych na wykup lekarstw i prosi, by dzień, czy dwa dziecko zostało u nas dłużej - twierdzi dr Stanisław Szagdaj, zastępca ordynatora oddziału dziecięcego szpitala w Stargardzie. - Mały pacjent musi czekać, aż rodzic dostanie zasiłek z opieki społecznej, rentę, czy emeryturę.

Potrzebują papierek

Doktor Szagdaj twierdzi, że trzeba czekać na wymianę pokoleniową, aż problem całkiem zniknie. - Są takie rodziny, w których dopóki matka jest zdolna, rodzi dziecko co rok, co dwa lata, a my "chowamy" kolejne, szóste, czy ósme, doskonale znając problemy tej rodziny i wiedząc, że my też będziemy mieć z nimi problemy - mówi Szagdaj. - Często są to osoby chore psychicznie czy uzależnione od alkoholu. Każdy przypadek jest indywidualny, inny, każda rodzina ma swoją historię.

Zdarza się też, że pomocy od szpitala wymagają wcale nie ci, najbardziej poszkodowani przez los. Czasem pozostawienie dziecka na dłużej w szpitalu to szansa na "wydębienie" świadczeń socjalnych.

- Pamiętam, jak dałem pewnej matce 5 zł na syrop - opowiada dr Szagdaj. - Chciała na siłę wcisnąć dziecko do szpitala, bo potem dostałaby odpowiedni papierek, na podstawie którego wypłacone by miała świadczenia socjalne.

Z lenistwa

Także w innych szpitalach województwa zachodniopomorskiego zdarza się, że matki "podrzucają" dzieci do szpitala, muszą się jednak liczyć z tym, że fakt ten zostanie zgłoszony do opieki społecznej, która zwraca koszty leczenia.

- Przypadki, kiedy kobiety zostawiają u nas dzieci, bo nie stać je na wykupienie lekarstw są u nas sporadyczne - zapewnia dr Renata Baranowska, ordynator oddziału dziecięcego gryfickiego szpitala. - Częściej zdarzają się mamy, które podrzucają nam swoje pociechy trochę z lenistwa lub wygody.

Trafiają do nas na przykład dzieciaczki z lekkim katarem lub jakąś drobną dolegliwością, którą można bez obaw leczyć w warunkach domowych. Mamy podają nierzadko listę bardzo groźnych objawów, które po kilku dniach obserwacji w ogóle nie mają pokrycia ze stanem faktycznym. Takie sytuacje zgłaszamy zawsze do opieki społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński