- Bomba lotnicza znajdowała się w lesie około 100 metrów od szosy - mówi starszy chorąży Jarosław Zych, dowódca patrolu rozminowania z 5. pułku inżynieryjnego w Podjuchach. - Niewybuch został prawdopodobnie znaleziony przez kogoś z wykrywaczem metalu i odkopany. Następnie leśnicy zgłosili do nas ten problem.
Saperzy nie mogli wziąć niewypału i zdetonować go na poligonie. Było to zbyt niebezpieczne, bomba miała trzy zapalniki, poza tym znajdowała się w miejscu trudno dostępnym dla samochodów.
- Detonacja była widowiskowa: odłamki poleciały na Szosę Stargardzką, a do leja po wybuchu może swobodnie zmieścić się samochód - dodaje saper.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?