Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkolne piekło

Monika Stefanek, 2 czerwca 2006 r.
Zawstydzanie, zastraszanie, a nawet poniżanie zarzucają wychowawczyni rodzice dzieci z pierwszej klasy SP nr 36 w Szczecinie. Niewykluczone, że uczniowie zostaną przebadani przez biegłego psychiatrę.

Lista zarzutów, które rodzice wysuwają wobec nauczycielki, jest długa. Od słuchania historii "z życia klasy" włos jeży się na głowie.

- 10 maja dzieci poszły na wycieczkę do straży pożarnej. Rodzice jednego ucznia nie zapłacili dwóch złotych składki na bilety autobusowe - opowiada Ewa Kolasa, mama jednego z uczniów. - Wychowawczyni powiedziała, że chłopiec w związku z tym zostaje. Dziecko zaczęło płakać.

Zostawiła dziecko

Wtedy do rozmowy włączyła się katechetka. Wyjęła swoje bilety i wręczyła chłopcu.

- Wychowawczyni mimo to odmówiła zabrania dziecka, twierdząc w jego obecności, że jego matka nigdy nie płaci i nie wolno go do takiej sytuacji przyzwyczajać - kobieta kontynuuje opowieść. - Zrozpaczony malec nie poszedł na wycieczkę!

Rodzice skarżą się na to, że ich dzieci są stale zastraszane. W piśmie do dyrekcji szkoły wielokrotnie informowali o tym, że metody pracy nauczycielki powodują u dzieci utratę bezpieczeństwa i zaufania.

- Na początku roku szkolnego zdarzyło się, że nauczycielka zamknęła dziewczynkę w sali lekcyjnej, ponieważ za wolno się przebierała na w-f - mówi Marta Domańska, druga z mam. - Z pozostałymi dziećmi poszła zaś na zajęcia ruchowe do sali gimnastycznej. Do teraz wychowawczyni straszy dziecko, że jeśli nie pospieszy się z przebieraniem, zamknie je powtórnie.

Stres na lekcjach

Dzieci stresuje wprowadzony przez wychowawczynię zakaz pożyczania czegokolwiek.

- Córka wpadła ostatnio w rozpacz, gdy po wyjściu z domu okazało się, że zapomniała nożyczek - mówi pani Domańska.

Według rodziców, na lekcjach panuje zakaz opuszczania swojego miejsca.

- Moje dziecko ma temperówkę bez pojemniczka na strużyny - opowiada Ewa Kolasa. - Boi się wstać i podejść do śmietnika, więc struga do tornistra.

Rodzice uczniów z I "A" od miesięcy próbują rozwiązać problem. Lista osób, z którymi się spotkali i instytucji, które odwiedzili, jest długa.

Sprawą zainteresowali dyrekcję szkoły, kuratorium, Wydział Oświaty w Urzędzie Miejskim, koordynatora ds. ucznia, rzecznika praw dziecka przy Towarzystwie Przyjaciół Dzieci, Centrum Psychologiczno-Pedagogiczne, Polskie Stowarzyszenie Rodziców. W końcu trafili do redakcji "Głosu".

- Walczymy od kilku miesięcy, ale efekt jest wprost przeciwny. Nauczyciel nasila agresję wobec dzieci - przyznaje Ewa Kolasa.

Terapia dla uczniów

Problemy w porozumieniu rodziców z wychowawczynią pojawiły się już na początku roku szkolnego. Nie jest to jednak sytuacja odosobniona. Na nauczycielkę skarżyli się rodzice również w ubiegłym roku, gdy była wychowawczynią innej niż klasy.

Po interwencji u dyrekcji szkoły, uczniom zmieniono wychowawczynię, a panią "przesunięto" do pierwszaków.

Konflikt między nauczycielką a rodzicami próbowała rozwiązać dyrektor SP 36, Eryka Zbiczak. Rozmowy z obiema stronami nie przyniosły większych rezultatów. Niedawno dyrektor poinformowała rodziców I "A", że od nowego roku szkolnego ich dzieci będą miały nową wychowawczynię. Zdecydowała też o wprowadzeniu przez pedagoga szkolnego zajęć mających na celu zmniejszenie napięcia i stresu u dzieci, a dla dzieci z trudnościami w nauce zajęcia terapii pedagogicznej.

Niemoc instytucji

Rodzice twierdzą, że to wszystko nie rozwiązuje sprawy.

- Podobno ta pani ma być przesunięta do "zerówki". Nie chcemy, aby kolejne dzieci były skazane na kontakt z osobą, która nie potrafi zapewnić im poczucia bezpieczeństwa ani sprawić, by z radością chodziły do szkoły - twierdzą zgodnie rodzice. - To, że nasze dzieci będą miały nową wychowawczynię, nie jest rozwiązaniem problemu.

“Wszystkie instytucje oświatowe rozkładają ręce twierdząc, że nauczyciel mianowany, a na takich warunkach ta pani jest zatrudniona, jest chroniony przez Kartę Nauczyciela" - czytamy w liście, który rodzice skierowali do koordynatora ds. praw ucznia przy Kuratorium Oświaty w Szczecinie.

Zastraszanie czy poniżanie to nie jedyne zarzuty, jakie rodzice stawiają nauczycielce. Brak jasnych kryteriów oceniania zachowania, opisowych ocen za pracę samodzielną, brak wskazówek dla rodziców do pracy z dziećmi.

- Ocena stosowana przez nauczyciela nie jest dla nas jasna - mówią mamy uczniów. - Nie informuje, nad czym trzeba popracować, jakie są braki oraz czy poziom wiedzy dziecka jest podnoszony.

Rodzice mieli też trudności z uzyskaniem wytycznych programowych, które mają być realizowane w tym roku szkolnym.

- Zdarza się często, że dzieci nie rozumieją i nie przyswajają opracowywanego podczas lekcji materiału - twierdzą rodzice. - Przepisują bezmyślnie zadania z tablicy, nie rozumiejąc ich. W domu nie są w stanie samodzielnie pracować. Poza tym, dzieci są ciągle poganiane przez panią podczas wykonywanych na lekcji ćwiczeń.

Kto chroni dzieci?

To, jak dzieci reagują na innego nauczyciela, rodzice mogli zaobserwować podczas tygodniowego zastępstwa za wychowawczynię.

- Od razu w oczy rzuciło mi się, że moje dziecko ładniej pisze - wspomina Marta Domańska. - Nagle zaczęło opowiadać po powrocie ze szkoły, co działo się na lekcjach. Normalnie, muszę "wyciągać", co było w szkole.

Konflikt między nauczycielem a rodzicami zaognia się.

- Myślę, że winny jest system, który bez względu na wszystko chroni nauczyciela - twierdzi pani Ewa. - Gdzie w tym wszystkim są jednak nasze dzieci? Kto je chroni?

Wychowawczynię I "A" poprosiliśmy o ustosunkowanie się do zarzutów stawianych przez rodziców. Kobieta odmówiła. Zarzuty rodziców uznała za bezzasadne. "Głosowi" zarzuciła zaś przekroczenie kompetencji poprzez zajmowanie się tematem.

- Proszę kontaktować się z dyrekcją szkoły i kuratorium oświaty - powiedziała nam Maria Nowak.

Potrzebny psychiatra?

Skontaktowaliśmy się z dyrektor SP 36, Eryką Zbiczak.

- Sprawa jest w toku. Zarzuty, które się pojawiły, może potwierdzić już chyba tylko biegły psychiatra - twierdzi dyrektor SP 36. - Cały czas, od początku konfliktu, rozmawiam z nauczycielką i rodzicami. Są jednak sytuacje, w których jedynym rozwiązaniem jest mediacja. Dlatego dobrze, że sprawą zajął się koordynator ds. praw ucznia.

Eryka Zbiczak przyznała także, że na wniosek rodziców przychyliłaby się do zbadania dzieci przez biegłego psychiatrę. Próbowała również wyjaśnić postępowanie nauczycielki.

- Jeśli ktoś jest atakowany, próbuje się bronić. Być może nauczyciel jest w tej sytuacji bezradny - mówi dyrektor. - Konflikt, z którym mamy do czynienia, stał się samonapędzającą się machiną. Ze względu na dobro i bezpieczeństwo dzieci powinien jak najszybciej zostać rozwiązany.

To prawda

Sprawą, na wniosek rodziców, zainteresował się koordynator ds. praw ucznia. W miniony poniedziałek, wspólnie z wizytatorem placówki, odwiedził SP 36.

- Zarówno pani dyrektor, jak i wizytatorzy potwierdzili zarzuty niewłaściwego zachowania się nauczyciela w stosunku do uczniów - mówi Zofia Morawska, dyrektor Wydziału Informacji Zachodniopomorskiego Kuratorium Oświaty. - Wizytatorzy zobowiązali panią dyrektor do wzmocnienia nadzoru pedagogicznego nad nauczycielem.

Czy w szkole, po wizytacji, coś się zmieni? Nauczyciel może zostać skierowany na komisję dyscyplinarną. Stanie się tak jednak wtedy, gdy wcześniejsze działania dyrektora, nie przyniosą skutku.

Imiona i nazwiska rodziców zostały
na ich prośbę zmienione.

* * *

Bogna Skarul
telefon: 0 91 481 33 32
e-mail: [email protected]

Monika Stefanek
telefon: 0 91 481 33 15
e-mail: [email protected]

INTERNET:
szkolabezprzemocy.pl
glosszczecinski.com.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński