- Witraż nie był konserwowany przez 60 lat - podkreśla szef pracowni. - Najpierw więc musiałem zdjąć z niej wierzchni brud, pajęczyny, ptasie odchody... Niestety w pobliżu willi przebiega linia kolejowa. Przez lata na szybie osadzał się więc czarny dym z lokomotyw. Wżarł się w szkło.
To oznacza, że witraż wymagał gruntownego mycia - trzeba było z niego jeszcze usunąć zabrudzenia trwalsze, jak na przykład resztki farby wykorzystywanej w czasie remontów budynku.
Słynny witraż ze szczecińską syrenką trafił do pracowni Rodmark na początku roku. Witrażysta po ocenie stopnia jej zniszczenia, zrekonstruował już i zakonserwował ramę okienną, a sam witraż oczyścił. Jak się dowiedzieliśmy, później (dla bezpieczeństwa) nałoży na nią tzw. szkło zespolone, które chronić będzie dzieło od zewnątrz.
- Witraż nie był wcześniej w żaden sposób chroniony, więc po latach jest bardzo zanieczyszczony i posiada uszkodzenia mechaniczne - tłumaczy Michał Dębowski, Miejski Konserwator Zabytków. - Dlatego po konserwacji zostanie zabezpieczony od zewnątrz specjalną szybą.
Przypomnijmy, że syrenka z Gocławia to unikat w skali miasta. Jak wyjaśnił Michał Dębowski, witraż odznacza się znaczną klasą artystyczną i ciekawą techniką wykonania - tylko nieliczne mieszczańskie wille zachowały tego typu elementy wystroju wnętrz. Konserwator zabytków ocenił go jako "szczególnie cenny".
Przypuszcza się, że praca powstała wraz z budynkiem, czyli w 1911 r. Styl wykonania zdradza secesyjne wpływy, choć da się tu również dostrzec elementy nawiązujące do modernizmu. Całość składa się z trzech części. Największej, przedstawiającej syrenkę, drugiej, znajdującej się nad nią, tzw. naświetlem (ze słońcem) oraz części zamontowanej na ścianie naprzeciwko, z kwiatowym ornamentem. Najprawdopodobniej wcześniej istniała jeszcze jego dolna część, ale do naszych czasów już nie dotrwała.
Znaczenie witraża wzmacnia jego tematyka. Przedstawienie czeszącej się syreny na tle zachodzącego słońca jest prawdopodobnie nawiązaniem do rybackich tradycji dawnego Gocławia i położenia willi w bezpośredniej bliskości Odry.
- Rzemieślniczo witraż jest wykonany bardzo solidnie - ocenia Rodecki. - Dzięki temu przetrwał ponad sto lat. I to w sytuacji, kiedy nikt o niego nie dbał!
Konserwacja syrenki ma potrwać do końca grudnia. Czy po jej ukończeniu dzieło trafi na swoje miejsce w Gocławiu? Na pewno. Nie wiadomo tylko kiedy - wszystko zależy od stanu budynku, w którym się znajdowała przez ostatnie sto lat (na razie w willi dzieło sztuki zastąpiła przeźroczysta płyta z wydrukiem na folii). Budynek przy ul. Lipowej wciąż jest obiektem mieszkalnym i nie jest na co dzień dostępny. A, jak przyznają eksperci, witraż po zakończeniu prac powinien być wyeksponowany.
- Mam już pomysł na jego publiczną prezentacją, trochę w innym miejscu i w innej formule - zapewnia Michał Dębowski. - Tak, by każdy mógł ją obejrzeć i podziwiać.
Prezentacja ma być zorganizowana na początku przyszłego roku.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?