Dwudziestostopniowe mrozy, mgły, jedzenie zamarzniętego pasztetu i poparzenia słoneczne to wszystko spotkało czterech miłośników podróży z teamu "Azymut Wschód", którzy 5 marca bieżącego roku ze szczecińskiego dworca PKP pojechali do Rosji, aby w siedem dni przemaszerować 130 kilometrów po zamarzniętym jeziorze Onega. Swoją wyprawą chcieli oddać hołd więźniom gułagów, którzy polegli przy budowie kanału Białomorskiego.
Podróż, choć była bardzo wyczerpująca i wymagała wielu poświęceń, była dla uczestników niezapomnianym przeżyciem.
- Najprzyjemniej wspominamy bezkres, który nas otaczał - mówi Łukasz Czabanowski. - Chociaż szliśmy po jeziorze, mieliśmy wrażenie, że to było morze, bo na horyzoncie nie było widać zupełnie nic, nawet miasta czy gór.
Uczestnicy Onega Expedition 2010 mówili nie tylko o technicznej stronie wyprawy, ale opowiadali także ciekawostki, które spotkały ich w Rosji i w trakcie wędrówki po zamarzniętej tafli.
- Niesłychaną niespodzianką było to, że maszerując po ośnieżonym jeziorze cały czas w oddali widzieliśmy jeden ciemny punkt opowiada Konrad Kajszczarek. - Byliśmy przekonani, że jest to boja która sygnalizuje mieliznę. Kiedy podeszliśmy bliżej okazało się, że jest to samochód, który na dodatek ma w środku zamontowany piec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?