Na szczęście, penetracja lustra jeziora nie potwierdziła tezy, że zdarzenie może być następstwem np. zatrucia wody w akwenie.
Moczykije mają swoją teorię.
- To z pewnością "dzieło" kłusowników, którzy niemal, co noc trzebią jezioro przy pomocy agregatu. Cześć ryb zostaje tylko oszołomiona, ale znaczna część ginie. Nie podniosą wszystkiego z wody i efekt widać - mówi Mariusz Getka, szef miejscowego koła wędkarskiego.
Inni zaś dodają, że kłusownicza baza jest zlokalizowana w pobliskiej wsi Trzesieka.
- Pod osłoną nocy wypływają stamtąd łodzie, na których są agregaty, sznury na węgorza, a nawet sieci - zdradza nam jeden z wędkarzy. - Najwyższa pora, by tym towarzystwem zajęła się policja. Bo jak nie, to, po co zarybiać jezioro i ładować w nie pieniądze. Przecież takie akcje kosztują. Mało tego, za zarybianie, które miasto prowadzi w ramach rewitalizacji akwenu, płacimy my wszyscy, czyli podatnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?