Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się proces. Nie udało się go skończyć, bo nie przyszedł Jurczyk, który miał być świadkiem.
Po zatrzymaniu Zalewskiego w maju 2004 r., Jurczyk bronił podwładnego i poręczył za niego.
Nie pomogło. 1 czerwca 2004r. Zalewski trafił do aresztu. Pobyt w celi zniósł bardzo źle. Siedział razem z kryminalistami. Prokuratura oskarżała go o żądanie 100 tys. zł łapówki od firmy, która brała udział w przetargu na rozbudowę nabrzeży Ostrowa Grabowskiego i Półwyspu Katowickiego. Zalewski był wtedy wiceprzewodniczącym Zarządu Portów Szczecin-Świnoujście. W obu procesach został uniewinniony.
Ale sprawa jego aresztu była jedną z najdziwniejszych. Po raz pierwszy wyszedł na wolność 25 sierpnia 2004 r. Sąd zamienił mu wtedy areszt na poręczenie majątkowe. Okazało się jednak, że sędzia, który podjął decyzję - wbrew procedurze - nie powiadomił prokuratora o posiedzeniu. W dokumentach sądowych zaś napisał, że prokurator na rozprawie był. Sędzia został odsunięty od sprawy.
Sąd okręgowy musiał więc uchylić decyzję o zwolnieniu Zalewskiego i 9 września polityk wrócił do aresztu. Wyszedł po tygodniu po wpłaceniu 100 tys. zł kaucji. Miał też zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny. Już wtedy zapowiedział, że będzie się starał o odszkodowanie. Po wyroku uniewinniającym droga do tego jest otwarta. Kolejna rozprawa dotycząca odszkodowania za trzy tygodnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?