Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: Proces w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Nikt im nie mówił, że świnie ciągnięte za uszy cierpią

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
- Zawsze tak robiliśmy i nikt nigdy nie powiedział, że krzywdzimy te zwierzęta - przyznał wczoraj jeden z oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami przywożonymi do ubojni. Według prokuratury oko na to, co dzieje się na rampie, miała przymykać para weterynarzy.

Proces ruszył przed Sądem Rejonowym w Szczecinie. To efekt śledztwa prokuratury zainicjowanego przez prywatne śledztwo aktywistów z organizacji obrony zwierząt Basta oraz Viva!. Przez rok z ukrytej kamery nagrywali to, co dzieje się w rzeźni należącej do spółki Animex.

Efekt: dwanaście osób oskarżonych o znęcanie nad zwierzętami, w tymi kilka o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

Wśród nich jest dwójka weterynarzy, którzy mieli kontrolować i reagować na to, co dzieje ze zwierzętami od momentu przywiezienia świń do rzeźni.

Według prokuratury lekarze świadomie nie reagowali, gdy pracownicy ubojni ranne zwierzęta pętali łańcuchem i stalową linką za nogi, a następnie wciągarką wkładali zwierzęta na wózek "w pozycji powodujące zbędny ból i cierpienie". W innym przypadku ranna świnia była wyciągana z samochodu za uszy.

- Weterynarz jest zobowiązany do kontroli w zakładzie pod względem dobrostanu zwierząt rzeźnych obejmującą kontrolę środków transportu, warunków transportu, postępowania ze zwierzętami, natychmiastowego reagowania po stwierdzeniu naruszania przepisów o ochronie zwierząt i powiadamianii o tym powiatowego lekarze weterynarii - tłumaczył prokurator.

Lekarze nie przyznają się do winy. Dzisiaj zapewnili, że zachowali się zgodnie z procedurami.

- Jakby zwierzę było żywe, to bym nie pozwolił wyciągać go za ucho - mówił weterynarz Grzegorz K.

Nie pamiętał jednak z jakiej odległości stwierdził, że świnia jest martwa.

Pozostali oskarżeni to pracownicy ubojni oraz kierowcy, którzy przywozili świnie do ubojni. W śledztwie większość przyznała się do winy, ale dziś wszyscy zmienili zdanie.

Twierdzą, że nie krzywdzili zwierząt, a nikt nie powiedział im, że wyciąganie za uszy, czy nogi może powodować cierpienia zwierząt.

- Dopiero, jak nagrania wyszły na jaw, to zmieniono metodę i zwierzęta, które nie mogą chodzić, podnosi się na pasach i macie - mówili.

Według Animexu nieprawidłowości były „wyjątkowym przypadkiem”.

ZOBACZ TEŻ: "Rzeźnia w Szczecinie". Wstrząsające nagrania aktywistów. Działacze powiadomili prokuraturę

"Rzeźnia w Szczecinie". Wstrząsające nagrania aktywistów. Dz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński