Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin ma zostać przywrócony na siatkarski szczyt. Prezes Espadonu jest optymistą

Sebastian Szczytkowski
Prezes Rybak jest przekonany, że Esadon nie byłby ostatni w Plus Lidze.
Prezes Rybak jest przekonany, że Esadon nie byłby ostatni w Plus Lidze. Archiwum
Radosław Rybak, prezes Espadonu Szczecin, opowiada o drodze siatkarzy do półfinału ligi i planach klubu na przyszłość.

Pamiętam początek tego sezonu, wczesną jesienią, kiedy drużyna była na etapie budowania. Nie brakowało nieporozumień i przestojów. Czy droga do półfinału była więc długa?

Drużyna przeszła kilka przemian. Dojrzewała siatkarsko, rozwijała się, docierała, w końcu okrzepła i grała zdecydowanie lepiej. Poprawiliśmy choćby przyjęcie, co było widać doskonale w ćwierćfinale z Krispolem Września. Jest naprawdę dużo pozytywów, choć nie ukrywam, że jakieś mankamenty zostały i wiemy, nad czym musimy pracować. Wiem, że dla każdego zawodnika praca najpierw w Dejanem Brdoviciem, a następnie z Milanem Simojloviciem była dobrym doświadczeniem i stali się lepszymi siatkarzami. Na pewno mieliśmy w tym sezonie dobrych trenerów, a w moim odczuciu nawet najlepszych w I lidze.

Ćwierćfinał z Krispolem Września wydawał się na papierze najgorszym możliwym wariantem. Czuł Pan obawę przed tą rywalizacją?

Pewien lęk był. Po pierwsze mieliśmy słabe statystyki z Krispolem w tym sezonie. Po drugie nasz rywal radził sobie lepiej w końcówce rundy zasadniczej. Wysyłał sygnały, że jego forma rośnie, a już na pewno nie był na równi pochyłej. Obawa była, ale zarazem przekonanie, że dysponujemy silną kadrą, która sobie poradzi. Każdy zawodnik może wejść z ławki i wnieść coś dobrego na boisko. Każdy przepracował solidnie cały sezon. Rezerwowi stanowili o sile Espadonu, tak samo jak podstawowa szóstka.

Która emocja dominowała po zwycięstwie z Krispolem?

Tak naprawdę wszystkie jednocześnie, bo i ulga, i euforia. Powinno mi być łatwiej radzić sobie z emocjami, bo jako siatkarz byłem zaprawiony w bojach. Jednak przebywanie na boisku, a oglądanie z trybun to zupełnie inne sytuacje. W grze można się sportowo wyładować, a patrzenie na wydarzenia z boku jest dla mnie trudne.

Espadon awansował do półfinału, ale co najważniejsze wypełnił kryterium sportowe, by w następnym sezonie gra już w Plus Lidze. Jakie kroki was czekają?

Najważniejszy krok został zrobiony. Do spełnienia kompletu wymagań potrzebowaliśmy właśnie awansu do czwórki. Teraz nie ma już żadnych niedomówień, bo w moim odczuciu spełniamy wszystkie wymogi organizacyjne i finansowe Plus Ligi. Nie było u nas dotychczas kontroli czy audytu. Złożyliśmy wniosek z kompletem dokumentów i czekamy na decyzję Warszawy. To, co zbudowaliśmy, zaczynając od I ligi, a kończąc na szkoleniu wygląda tak, jak powinno. Cała piramida klubu ma zaprocentować pozytywną decyzją centrali.

Pan jest optymistą?

W stu procentach. Mam tylko dobre przeczucia. Pracowaliśmy solidnie, żeby ta drużyna znalazła się w elicie. Po to zebraliśmy się wspólnie w sercu miasta i stworzyliśmy Espadon, żebyśmy wszyscy cieszyli się z powrotu na siatkarskie szczyty. Potrzeba nam pozytywnej współpracy z Warszawą. Nie może być dłużej tak, że całe zachodniopomorskie jest gdzieś na uboczu. Teraz może być tak dobrze, jak nie było przez lata.

Gdybyśmy poruszyli wyobraźnię i drużynę, która awansowała do półfinału ligi, przenieśli następnego dnia do Plus Ligi, to co by tam zwojowała?

Jestem przekonany, że nie byłaby ostatnia, ale w obecnym kształcie nie sądzę, że namieszałaby w czołówce Plus Ligi. Na dziś mierzylibyśmy się z piątką ostatnich drużyn, bo są podobnie zbudowane i na podobnym poziomie. Kiedy już dostaniemy oficjalne potwierdzenie, że jesteśmy w Plus Lidze, to będziemy musieli przyjrzeć się kadrze raz jeszcze. Dotychczas nie snuliśmy konkretnych planów na czas po awansie. Czekamy na moment, w którym będziemy mogli się za to zabrać.

To będzie ponadto oznacza, że pożegnacie się z halą Szczecińskiego Domu Sportu, która od listopada jest atutem zespołu.

Tu są dwie strony medalu, bo ta hala jest bardzo fajna dla siatkarzy i dla kibiców do oglądania meczów. Teraz buduje się obiekty siatkarskie podobne do Szczecińskiego Domu Sportu. Nie podobne wizualnie, ale kształtem. Trybuny są blisko boiska i bardziej poziome. Nasza hala stała się naszym atutem. Jest po prostu stworzona do tego, by grać w siatkówkę, a na dodatek korzystaliśmy na tym, że jest niska i specyficzna.

Ale regulamin nie pozwoli grać tu w Plus Lidze.

Dokładnie. Na szczęście władze Szczecina zadbały o sporty halowe i wybudowały Azoty Arenę. Pewnie tam będziemy grać w Plus Lidze. Oczywiście, jest możliwość otrzymania warunkowej licencji na dotychczasowy obiekt, ale sądzę, że Warszawa będzie od nas wymagać przeprowadzki. Poza tym liczę, że zainteresowanie naszymi meczami będzie tak duże, że Szczeciński Dom Sportu nie pomieściłby wszystkich chętnych. Przed nami będą nowe wyzwania, by zapełnić Azoty Arenę, ale czekamy na nie niecierpliwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński