Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin. Ciężkie życie mieszkańców ulicy Górnośląskiej. Żyją jak w silosie chemicznym

Marek Rudnicki
Ten zapomniany przez ZBiLK i Boga budynek stoi przy ul. Górnośląskiej, otoczony z obu stron torami kolejowymi, drogą transportową chemikaliami do mas bitumicznych, rurami transportowymi etc. I żyją w nim ludzie.
Ten zapomniany przez ZBiLK i Boga budynek stoi przy ul. Górnośląskiej, otoczony z obu stron torami kolejowymi, drogą transportową chemikaliami do mas bitumicznych, rurami transportowymi etc. I żyją w nim ludzie. Fot. Marcin Bielecki
Zapomniany budynek. Stoi między torami. Przez całe lata mieszkańcy domagali się normalności, ale ich lekceważono. Pisali do ZBiLK, do energetyki, do prezydenta. Bez skutku.

Stary budynek pamiętający jeszcze czasy przedwojenne. Klatka schodowa była ostatnio remontowana pewnie jeszcze przed wojną. Najgorsze jest to, że mieszkający tu ludzie żyją jakby w środku zakładu chemiczno-energetycznego.

- Hałas, nieustanny rumor, trzęsienie ziemi przy każdym przejeździe pociągów - opowiada Ireneusz Pęchorzewski, mieszkaniec budynku. - Kiedyś siedzieliśmy na zewnątrz, a po torach przejeżdżał skład cystern. Z dachu, w wyniku drgań ziemi, spadły dachówki. I tak jest codziennie przez okrągły rok.

Dom stoi przy nieznanej szczecinianom ulicy Górnośląskiej. Większość mieszkańców miasta nawet nie wie, gdzie jest ta ulica. A znajduje się niemal w samym porcie. Po obu stronach domu prowadzą tory kolejowe. Są czynne. To nimi przewożone są każdego dnia cysterny z chemikaliami.

- By tego było mało, teraz wielkie TIR-y wożą obok domu z portu jakieś sypkie chemikalia do zakładów chemicznych - opowiada pan Irek. - Bywa, że droga zasypana jest na biało, jak gdyby była zima. I cholera wie, co to za świństwo i jak wpływa na ludzi.

Kuriozum stanowi fakt, że pół domu zajmuje trafostacja wysokiego i niskiego napięcia. Każdy, kto zna choć w minimalnym stopniu fizykę wie, co to jest pole elektryczne i magnetyczne, i jak wpływa na ludzki organizm.

- Pisaliśmy do ZBiLK-u, odsyłano nas do energetyki, a ci do prezydenta miasta. I tak w kółko. Nikt nie przejmuje się nami. Może liczą, że warunki nas wykończą i problem sam się rozwiąże.

Powietrze wokół nasączone jest smrodem chemikaliów. Mury w wielu miejscach noszą ślady łatania, gdyż w wyniku wstrząsów i drgań pękają. Łaty nakładają sami mieszkańcy. Wokół jest dużo zieleni, ale takiej, która sama przez lata wyrosła.

- Przed laty budynek dalej, gdzie była trafostacja, sam się kiedyś zapalił - wspomina inny mieszkaniec. - Wyprowadzili ludzi, ale później wprowadzono tam z powrotem i tak dwie rodziny. Gdyby nie ta chemia, ten smród, drgania i ta elektryka, dobrze by tu się żyło.

Pytamy o możliwość życia w takich warunkach w Sanepidzie. Renata Opiela obiecuje zbadanie sprawy.

Czytaj na mmszczecin.pl: Kolbowicz: Teraz leżę na łóżku i czytam książkę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński