Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: Aleksander Doba opłynął kajakiem Bajkał

Marek Rudnicki
41 dni zajęło Olkowi Dobie opłynięcie największego zbiornika wody słodkiej na świecie, Bajkału. Pokonał w starym i wielokrotnie klejonym, składanym kajaku około 2 tys. km.

Większa część wyprawy prowadziła przez regiony, gdzie nie zapuszczają się ludzie i nie ma żadnej łączności telefonicznej. Kąpał się w lodowatych wodach jeziora i tylko dwa razy skorzystał z ciepłych źródeł. Nigdzie nie odpoczywał, bo spieszył się do Polski, gdzie w najbliższą sobotę ma odbyć się chrzest jego 5-miesięcznej wnuczki Olgi. Dzisiaj wrócił szczęśliwy pociągiem z Przemyśla do Szczecina.

Aleksander Doba pierwszy raz próbował opłynąć Bajkał składanym kajakiem w ubiegłym roku, gdy w sierpniu wyjechał z Klubem Podróżników Arsoba Travel do Ałtaju oglądać zaćmienie Słońca. Wówczas spuścił kajak na wodę w Listwiance. Wyprawę przerwała jesień, zimno i wielkie fale, które zaskoczyły go po minięciu delty Selengi, w Grimiaczinsku. Kajak zostawił w stolicy Buriacji, Ułan-Ude u Rosjan, z którymi się zaprzyjaźnił.

- Polecam endemiczne ryby złowione w Bajkale, szczególnie smaczne omule i hariusy - uśmiechnięty i pełen humoru podróżnik wyszedł o 8.43 z pociągu z Przemyśla na dworzec PKP w Szczecinie.

Na twarzy zmęczenie. Z Irkucka do Moskwy jechał całe 86 godzin, a później musiał jeszcze dotrzeć do Przemyśla i stąd do Szczecina.

- Najbardziej niepewnie poczułem się szukając ujścia rzeki Małej Czeremszany - opowiada. - Wokół pionowe góry, nie ma możliwości ucieczki na brzeg, a tu zbliżał się sztorm. I przyszedł wraz z wielkimi falami, wiatrem i targaniem moją małą łupinką. W pewnym momencie niemal wyrwał mi wiosło. Gdy w końcu zbliżyłem się do ujścia rzeki, wypływały z niej wzburzone wody i tworzyła się kipiel. Na szczęście było tam płytko i na wpół zalany kajak wyciągnąłem na kamienie. Anioł stróż znowu czuwał nade mną.

Niedźwiedzia spotkał tylko raz, gdy rozbił namiot tuż obok namiotu rosyjskiej rodziny. W nocy słyszał strzały, ale zmęczony nawet nie wychodził z ciepłego śpiwora. Nad ranem dowiedział się od sąsiada, że to on strzelał do zwierzaka, który wszedł między ich namioty.

Opowiada o spotykanych wokół jeziora grobach tych, którzy zginęli na niebezpiecznych wodach, o nagłych sztormach i szkwałach.

- Za to dwa razy kąpałem się w ciepłych źródłach. A podczas całej wyprawy musiałem kąpać się w wodach Bajkału, które są więcej niż zimne.

Bajkał nie był wyprawą marzeń Olka Doby. Przyznaje, że ma inne, które być może wkrótce się spełni.

- To wyprawa kajakiem przez Atlantyk. Już nie na składaku, a na kajaku morskim specjalnie projektowanym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński