Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szału tanich zakupów nie widać

apa
W dużych i małych sklepach oraz hipermarketach trwają zimowe wyprzedaże. Obniżki cen - w zależności od towaru i miejsca, w którym kupujemy - wahają się od 10 do 50 procent. W dużych sklepach obniżki cen mogą sięgać nawet 70 procent.

Przy sklepowych półkach i przy kasach nie widać jednak tłumów kupujących. Sprzedawcy twierdzą, że tegoroczny styczeń będzie dla nich wyjątkowo słaby.
- Mimo promocji klienci kupują tylko najtańsze bawełniane koszulki - mówi Piotr Wrona, z-ca kierownika sklepu Reserved w Szczecinie. - Na droższe rzeczy nie mają pieniędzy. Sprzedaż spadła.
- Zrobiłyśmy wyprzedaż, umyłyśmy szyby i posprzątałyśmy w sklepie, a klientów jak nie było, tak nie ma - mówi Angelika Jaremczykowska z ekskluzywnego salonu z odzieżą "Minge" w Szczecinie. - Klientki przed świętami zapewniały nas, że kupią ciuch po Nowym Roku. Nie mają jednak pieniędzy. Chodzą tylko i oglądają.
Dużym sklepom bardziej opłaca się sprzedać posiadany towar "po kosztach" niż płacić za jego magazynowanie. Często jest to jednak towar gorszego gatunku. Niektóre mają niewielkie wady. Inne już przed kończącym się sezonem wyszły z mody.
- Sprzedajemy nadwyżki, które zostały nam w magazynach jeszcze z poprzedniego roku - mówi Małgorzata Sobocińska, asystent dyrektora sklepu Gean't. - To stare kolekcje, które nie mają wszystkich rozmiarów. Obniżamy ich cenę od 10 do 70 procent. Mamy nadzieję, że w ten sposób uda nam się opróżnić magazyny.
Lepiej jest w sklepach z odzieżą młodzieżową. Ceny wielu towarów stały się dostępne dla budżetów sporej części nastolatków.
- Niektóre modele kurtek potaniały o prawie 300 złotych mówi Arleta Sawicka, ze sklepu z odzieżą sportową Planet Sport w Szczecinie. - Świetnie sprzedały się polarowe czapki, rękawiczki i sportowe buty. Były dni, że jeden klient kupił towaru za prawie dwa tysiące. Jechał w góry na narty. Zaopatrzył się więc w cały strój płacąc znacznie mniej niż gdyby wyjeżdżał kilka tygodni temu.
Takich klientów jest jednak w tym roku jak na lekarstwo. Trzy pary kapci i pięć tanich podkoszulków w koszyku, to standardowy widok przy sklepowej kasie. Typowe jest też jęknięcie przy płaceniu i głośne zastanawianie się nad tym, "po co właściwie to wszystko". Niestety, w tym roku takich westchnień jest znacznie mniej niż podczas ubiegłorocznych wyprzedaży. Handlowcy coraz dotkliwiej odczuwają zubożenie swoich klientów, którzy nie mają za co wpaść w tradycyjny szał tanich zakupów.

***
- Ludzie łatwo ulegają magii zakupów i napisowi "wyprzedaż" - mówi socjolog ANNA NOWAK, wykładowca w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego. - Nazwa ta daje im fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Nie zastanawiają się, czy towar będący w promocji rzeczywiście jest nią objęty. Jego cena nie musi odzwierciedlać jego realnej wartości. Niektórzy klienci wpadają tę pułapkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński