Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szalona Maria Czubaszek jest w szczytowej formie

Emilia Chanczewska, [email protected]
– Wszystko co warto, uśmiechać się warto! – mówi swoje życiowe motto Maria Czubaszek. – Polacy mają poczucie humoru, ale nie potrafią śmiać się z siebie, mają za mało autoironii, za mały do siebie dystans – twierdzi.
– Wszystko co warto, uśmiechać się warto! – mówi swoje życiowe motto Maria Czubaszek. – Polacy mają poczucie humoru, ale nie potrafią śmiać się z siebie, mają za mało autoironii, za mały do siebie dystans – twierdzi. Emilia Chanczewska
Znana satyryczka i dziennikarka jeździ po kraju, by promować książkę "Każdy szczyt ma swój Czubaszek", wywiad-rzekę, który z nią przeprowadził Artur Andrus, jej przyjaciel, znany z radiowej Trójki.

W księgarni Atena na os. Tysiąclecia w Stargardzie, odbyło się spotkanie autorskie z Marią Czubaszek. Reklamowane w internecie i na plakatach, przyciągnęło rzeszę zainteresowanych. Niestety, nie wszyscy zmieścili się w niewielkiej księgarni. Ci, którym udało się na spotkaniu być, na pewno nie żałowali.

Pani Maria dotarła punktualnie, ubrana cała na czarno, za wyjątkiem czerwonej kamizeli, z dużą czarną torbą na ramieniu. Okazała się malutką, szczupłą kobietką, z nieproporcjonalnie dużą energią i temperamentem. O poczuciu humoru wspominać nie trzeba, bo z tego od lat słynie. Po krótkim wprowadzeniu przez współwłaścicielkę księgarni, Maria Czubaszek wygłosiła dość długi, ale bardzo zabawny monolog.

Żartowała z otaczającej rzeczywistości, ale i z samej siebie. Mówiła, że wie że ma "nienachalną urodę" i że jest stara.

- Ta pani nie jest taka stara, tylko tak staro wygląda! - tak podobno ktoś próbował ratować sytuację na innym spotkaniu z Marią Czubaszek.

Papierosy i parówki

Maria Czubaszek nie ukrywa, że pali bardzo dużo papierosów, trzy paczki dziennie.

- Palenie nie sprzyja urodzie - przyznaje satyryczka. - Jestem stara, ale jara! Bo młodość się musi wyszumieć, a starość... wypalić. Niepalący też żyją tylko do śmierci. A ja jak dłużej nie palę, tracę kontakt z rozumem, tak twierdzi mój mąż.

Jej dieta też jest niezbyt zdrowa.

- Jem jak pies, raz dziennie - mówi. - Nie potrafię gotować i nie gotuję. Głównym daniem w naszym domu są parówki.

Była pewna, że jej mąż Wojciech Karolak, "prosty organista jazzowy", jak podobno sam siebie nazywa, też rozsmakował się w tych parówkach. Okazało się jednak, że jest inaczej. Gdy odwiedzał ich Artur Andrus zawsze zamawiała jedzenie na wynos.

Pewnego razu mąż zaczął się dopytywać, dlaczego Artur tak dawno u nich nie był. Przyznał się, że pyta o to nie z jakiejś szczególnej za nim tęsknoty, ale dlatego, że przy okazji tych wizyt i dla niego zawsze coś smacznego skapnie.

Nazwisko dla ciecia

A propos mężów, to opowiadała też historię z ich nazwiskami. Nazwisko Czubaszek ma po pierwszym mężu, w którym - jak mówi - myślała że się rozsmakuje, jednak się nie rozsmakowała.

- Pozostało mi po nim to durne nazwisko, ale nie przyjęłam nazwiska Karolak, bo mąż mnie przekonał, że jest dobre dla... ciecia, nie dla mnie - wyznaje Maria Czubaszek. - Kiedyś jednak zadzwoniłam na jakiś durny konkurs i przedstawiłam się jako Maria Karolak. Potem, podczas kłótni, mąż mi wygarnął, że to słyszał i że jak robię coś głupiego, to wtedy się posługuję jego nazwiskiem! - opowiadała podczas spotkania.

Zdjęcia do "Playboya"

Wspominała też o seksie...

- Pamiętam te rzeczy jak przez mgłę - mówi 73-letnia Maria Czubaszek. - Ale rok temu miałam sesję zdjęciową do "Playboya"! Odbyła się na Powązkach, fotograf wsadził mnie do czarnego, zapinanego na zamek worka. Okazało się, że jest w nim strasznie duszno. Dobrze, że ta sesja to nie była rozkładówka, no bo jak to brzmi - rozkładówka na Powązkach?! - ta anegdota rozbawiła całą widownię.

Pani Maria mówiła też o swoich występach w telewizji.

- Zastanawiałam się, dlaczego na starość zaczęli mnie tak często zapraszać do telewizji, przecież panuje kult młodości? - mówi pani Maria. - Tylko Ibisz tak ma, że jest co roku coraz młodszy, ale ja wprost przeciwnie. Może dlatego mnie zapraszają, że ja takie głupoty opowiadam? Bo w naszym kraju i takie nieważne jak ja, i te ważne osoby, też mówią głupoty.
Żarty się skończyły...

...gdy zaczęły się pytania publiczności.

- Czy jest pani osobą religijną, czy wierzy pani w Boga? - zapytała jedna z uczestniczek spotkania.

Maria Czubaszek odpowiedziała, że przestała wierzyć w Boga po śmierci znajomego siedmiolatka. Że na świecie dzieje się tak wiele paskudnych rzeczy, że ciężko jej uwierzyć, że Bóg istnieje.

- Zraziłam się też do Kościoła, do księży, nie mam do nich zaufania - mówi pani Maria.

Nie wierzy w życie pozagrobowe.

- Skoro ludzie są tak bardzo wierzący, to dlaczego tak bardzo boją się śmierci? - zastanawia się. - Dlaczego tak bardzo się trzęsiemy nad tym ciałem, skoro jesteśmy tu tylko na chwilę? Coś mi tu nie pasuje!

Wyznała też, że jest zwolenniczką eutanazji.

- Nie żeby chodzić i dobijać starszych ludzi - zaznacza. - Ale, gdy zrobię się zniedołężniała, nie chcę być ciężarem dla swojego męża. Nie chcę wtedy skądś skakać żeby mnie trzeba było zeskrobywać z chodnika!

Starość nie radość?

Kolejne pytanie też nie było łatwe.

- Dlaczego pani kokietuje swoją starością? - zapytała dojrzała stargardzianka.

Maria Czubaszek tłumaczyła, że mówiąc o tym, że jest stara chce uprzedzić podejrzenia, że udaje "dzidzię-piernik".

- To nie jest kokieteria! - zapewnia. - Chcę się wyróżnić, bo w telewizji wszyscy dookoła są piękni i młodzi. Jedne panie przekonują, że mają dobre geny, inna mi zdradziła, że swój młody wygląd zawdzięcza uprawianiu dużo seksu.

I tu był moment na "przyznanie się" do zabiegu chirurgii plastycznej wygładzenia zmarszczek na twarzy, który pani Maria zrobiony miała, przy kamerach TVN, w klinice dr Marka Szczyta.

- Gdy zapytają mnie babciu, dlaczego masz takie duże oczy odpowiem: nie żeby cię zjeść, ale: bo byłam w klinice dr Szczyta, który zresztą jest też w tytule książki: "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" - żartowała pani Maria.

Skrytykowała perfekcyjną i Grycanki

- Panią Marię Czubaszek podziwiam i uwielbiam od wielu lat, prawie co niedzielę oglądam w "Szkle Kontaktowym" - mówi jeden z uczestników spotkania Arkadiusz Paul Novak, stargardzki artysta. - Książkę - wywiad przeprowadzony przez Artura Andrusa "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" kupiłem i przeczytałem już chyba rok temu.

Parę osób ją pożyczało, następnie trafiła do mojej siostry w Australii, gdzie krąży w gronie znajomych. Absolutnie wszystkim się bardzo podoba, książka jest po prostu świetna. Na spotkaniu uśmiałem się do łez. To był mały spektakl, mały pod względem formy, ale wielki pod względem osobowości.

Spotkanie w księgarni zakończyło się podpisywaniem kupionych książek i pamiątkowymi zdjęciami. Maria Czubaszek ze Stargardu pojechała do Goleniowa, skąd leciała samolotem do Warszawy.

Od tej pory dała już o sobie znać ostrą krytyką "Perfekcyjnej Pani Domu": "nie można wbijać w głowę kobietom, że właściwie cel życia każdej kobiety to jest żeby był wypucowany dom, żeby lśnił, przepraszam, jak psu jaja" i sióstr "Grycanek": "nie lubię patrzeć na rzeczy brzydkie". Zdradziła też, że za występ w telewizji śniadaniowej dostaje 180 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński