Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwia Bogacka trafia w zapałkę! Alfabet medalistki z Londynu

Andrzej Flügel [email protected]
Sylwia Bogacka
Sylwia Bogacka
Sylwia Bogacka zdobyła srebrny medal. Przez lata walki w czołówce zawsze była blisko podium. Teraz się udało.

Bogacka ma 30 lat. Pochodzi z Jeleniej Góry, karierę zaczęła w tamtejszej Polonii, potem była w Śląsku Wrocław, a od 2003 roku reprezentuje Gwardię Zielona Góra. Jest żołnierzem zawodowym w stopniu starszego szeregowego. Zawsze uśmiechnięta, pogodna i optymistycznie nastawiona. Oto jej alfabet:

A - jak Ateny. Moje pierwsze igrzyska. Liczyłam tam na wejście do finału. Niestety, nie wyszło i zajęłam dopiero 17 miejsce. Miałam tam zadanie do wykonania. Tata obiecał mi, że jeśli znajdę się w finale to kupi mi wymarzony samochód, czyli mitsubishi 3000 GT. Nie udało się. Dziś mam ten wóz, ale kupiony później.

B - jak Beata. Moja najserdeczniejsza przyjaciółka Beata Bartków - Kwiatkowska, która jest tu w Londynie i będzie strzelać z pistoletu. Znamy się od 10 lat, zwierzamy się z kłopotów, dzielimy radościami. Mamy do siebie daleko, bo Beata mieszka w Bielsku, a ja w Zielonej Górze, ale często gadamy w internecie, a jak mnie czasem weźmie ochota, to wsiadam w samochód i jadę do niej.

C - jak citroen. Mieliśmy kiedyś citroena CX. Bardzo go polubiłam i od niego zaczęło się moje zainteresowanie samochodami.

D - jak dom. Zawsze najbardziej wspominam stary dom w Piechowicach, w którym spędziłam dzieciństwo. Mieszkaliśmy w nim 10 lat. On zawsze zostanie w moim sercu. Potem przeprowadziliśmy się do Jeleniej Góry.

E - jak emocje. Ci, którzy mnie nie znają bliżej są pewni, że potrafię je powstrzymać, moi bliscy wiedzą, że nie zawsze mi się to udaje. Jak mi się zdaje, tłumienie emocji nie jest dobre. Powinno być tak: to, co na sercu to na zewnątrz. Ale nie zawsze się udaje.

F - jak fantazja. Czasem ostro mnie ponosi, szczególnie nad wodą. Ale też w czasie treningu. Potrafię strzelać do postawionej pionowo zapałki albo spróbować trafić w jedynkę lub w róg tarczy, co wcale nie jest takie łatwe.

G - jak grzmot. Uwielbiam burzę z grzmotami. Zawsze mnie fascynują. Fajnie jest oglądać zbierającą się burzę. Jest w tym jakaś magia, coś tajemniczego.

H - jak hotele. Część życia spędzam w hotelach. Spałam już praktycznie we wszystkich częściach świata. Jedne są fajne, inne trochę gorsze. Najtwardsze łóżka pamiętam z Korei gdzie startowałam w Pucharze Świata.

I - jak ilość strzałów. Oddałam ich już pewnie wiele milionów. Wystarczy wspomnieć, że na treningu z jednego karabinka strzelam sto razy, a mam zajęcia sześć razy w tygodniu. W miesiącu zużywam cztery i pół tysiąca amunicji.

J - jak Julia. Moja babcia. Była wspaniałym człowiekiem i ważną dla mnie osobą. W czasie wojny więziono ją w obozie w Ravensbrück. Opowiadała straszne historie, które zawsze mną wstrząsały. Będzie pierwszą osobą po rodzicach, której pochwalę się medalem. Po prostu pójdę na jej grób.

K - jak kitesurfing. To latanie z deską. Zakochałam się w tym sporcie. Zainteresowałam się nim przypadkowo. Kiedyś tata załatwiał jakieś sprawy i przy nim człowiek dostał przesyłkę ze sprzętem. Zapytał go czy córka może spróbować. I się zaczęło. Bardzo się w to ciągnęłam. Nie jest trudne, ale trzeba mieć niezłą sprawność fizyczną. Przed przysięgą olimpijską wyskoczyłam na kilka dni do Jastarni i sobie polatałam. Po igrzyskach też to zrobię.

L - jak Londyn. Mój cel przez ostatnie cztery lata. Wszystko temu podporządkowałam. Byłam pierwszym polskim sportowcem, który wywalczył sobie przepustkę do Londynu. Do soboty start w Sydney, w Pucharze Świata, który dał mi nominację, był tym najważniejszym, teraz jest nim oczywiście Londyn.

Ł - jak łódka. Bardzo lubię żeglarstwo. Mieliśmy własną łódź, ale tata oddał ją znajomym. Pływaliśmy wiele razy, bardzo lubiłam żeglowanie. Teraz mam na to mniej czasu, ale wierzę, że do tego wrócę.

M - jak marzenia. Te o olimpijskim medalu się spełniły. Są też i inne. Postawmy jednak w tym miejscu trzy kropki...

N - jak nadzieja. Ta umiera ostatnia. Tak w życiu jak i w sporcie. Tej dewizy zawsze się trzymam i mam zamiar robić tak dalej.

O - jak owoce. Uwielbiam czereśnie i maliny. Mogłabym je stale jeść. W naszym ogródku z kolei są wiśnie i mama robi z nich fantastyczną nalewkę.

P - jak przygoda. Całe moje życie to fantastyczna przygoda. Chciałabym gdzieś u schyłku stwierdzić, że swoją przygodę przeżyłam fajnie i tak jak chciałam. Na razie to się sprawdza. Zobaczymy jak będzie dalej.

R - jak radość. Znajomi mówią mi, że potrafię cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy. Można sobie, więc wyobrazić, jaką radość sprawiło mi srebro w Londynie.

S - jak szybkość i samochody. Lubię szybkość, choć staram się jeździć zgodnie z przepisami. Moje ukochane auto to mitsubishi 3000 GT. Lubię sama pogrzebać, znam się na tym. Przed wyjazdem do Londynu zmieniłam klocki hamulcowe z tyłu w 15 minut, kiedyś osobiście wymieniłam w swoim aucie skrzynię biegów. Po prostu lubię podłubać.

T - jak tata. Bardzo ważna osoba. Mamy podobne charaktery, więc czasem między nami zgrzyta, ale niegroźnie. Od początku był i do dziś jest, moim trenerem, dogaduje się ze szkoleniowcem w klubie i kadrze. To jest bardzo ważne. Zawsze mieliśmy z sobą dobry kontakt, jak coś było źle, to potrafiliśmy z sobą rozmawiać. Tato z mamą przyjeżdżają do Londynu i będą oglądać mój drugi występ.

U - jak ul. W moim życiu czasem jest jak w ulu. Poza tym bardzo lubię miód...

W - jak walka. Zawsze musi być do końca. "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą" powiedział święty Augustyn. Staram się tę dewizę, na tyle ile mogę, wcielać w życie. Jak walczę to wygrywam. Choćby sama ze sobą. To naprawdę fajne i warte stosowania.

Z - jak zasady. Mam je, trzymam się ich, staram się według nich postępować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński