Problem zaczyna się już na prawobrzeżu. Proszących o kilka groszy spotykamy na dworcu. Zaczepiają podróżnych. Jak się nie uda, idą na przeprawę promową. Tam, zwłaszcza w weekendy, mają prawdziwe pole do popisu. Kierowcy nie mogą uciec. Jak jest ciepło, mają pootwierane okna.
- Żebracy podchodzą i mówią swoje regułki - tłumaczy Damian Oliński. - A to że na jedzenie nie mają, a to że po prostu na papierosy czy alkohol zbierają. Czasem wymyślają coś oryginalnego. Tak męczą, że człowiek da pieniądze choćby dla świętego spokoju.
Mieszkańcy i turyści irytują się tym bardziej, jeśli o pieniądze proszą młodzi, zdrowi ludzie. Co innego, jak mówią, panowie w podeszłym wieku czy inwalidzi.
Pracownicy schroniska dla bezdomnych fundacji Instytut Świętego Brata Alberta tłumaczą jednak, że ich wygląd myli.
- Często są zdrowi, ale niestety uzależnieni od alkoholu. O pracy nie ma wówczas mowy. To co wyżebrają, mają od razu na tanie wino i denaturat - mówią.
Podkreślają też, że taka pomoc nic nie daje.
- Tak naprawdę powinniśmy wspierać fundacje, które zapewniają im noclegi, wyżywienie a także programy pozwalające wyjść z nałogów i beznadziejnego życia, jakie obecnie prowadzą - mówią opiekunowie bezdomnych.
W Świnoujściu organizowano kilkakrotnie akcje "Pomagaj z głową - nie dawaj na ulicy".
- Nasz z pozoru humanitarny gest tylko wzmacnia ich przekonanie, że żebractwo to jedyny i właściwy sposób na życie - mówią.
Może cię zainteresuje:
Zobacz co się wydarzyło w Stargardzie. Kliknij na mmstargard.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?