Dla Kościoła Wielkanoc to najważniejsze święta upamiętniające śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jednak jak zauważają socjologowie, dla społeczeństwa odgrywa mniejszą rolę.
- Nasze społeczeństwo sekularyzuje się - mówi socjolog, dr Anna Królikowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego. - Nie jest tak, że wszyscy jednakowo podlegają temu zeświecczeniu, ale proces ten jest widoczny. Nastąpił podział na rodziny, które przeżywają te święta w sposób religijny, duchowy, oraz na tych, dla których święta są tylko wymiarem kulturowym.
Dla pierwszej grupy Wielkanoc jest wyjątkowym czasem. Wierzący bardzo dużo uwagi poświęcają Zmartwychwstaniu Pańskiemu i wydarzeniom poprzedzającym ten dzień.
- Dla osób wierzących Triduum Paschalne stało się bardzo ważnym elementem obchodów Świąt Wielkiej Nocy - zauważa socjolog. - Wierni uczestniczą w Misteriach Męki Pańskiej, chcą znać historię, przygotowują narracje tych momentów Ostatniej Wieczerzy, Zmartwychwstania.
Drudzy z kolei śniadanie wielkanocne traktują jako element tradycyjny, a poniedziałek jest dla nich dodatkowym dniem wolnym od pracy, popularnym śmigusem-dyngusem.
- Śniadanie jest celebrowane w większości polskich domów, ale w dużej mierze ma ono znaczenie tylko kulturowe - podkreśla dr Królikowska. - Podobnie jest z święceniem pokarmów i zanoszeniem koszyczków do świątyń. Znaczna część osób, które w ciągu roku nie chodzą do kościoła, w Wielką Sobotę zabiera dzieci i idzie poświecić pokarm, bo uważa to za ciekawe przeżycie dla malucha. Takie elementy kulturowe są praktykowane nawet jeśli religijność i wiara nie są mocne. Dla niektórych to nawet okazja do wyjazdu, przedłużenia weekendu, a nawet urlopu.
Wielkanoc nie wywołuje u nas takiej gorączki zakupów i przygotowań, jak Boże Narodzenie. Co prawda w niektórych regionach też kupujemy prezenty z okazji zajączka, ale są one symboliczne.
- Święta Wielkanocne o wiele trudnej dają się przełożyć na wymiar komercyjny niż Boże Narodzenie - dodaje socjolog. - Nie widać tych świąt aż tak bardzo w handlu, w sklepach, w gadżetach.
O tym, że Wielkanoc nie ma aż tak dużego znaczenia wśród społeczności, świadczyć też mogą wysyłane kartki świąteczne. Kiedyś obowiązkowo wysyłano życzenia zarówno na Wielkanoc, jak i Boże Narodzenie. Dzisiaj tez zwyczaj odchodzi już do lamusa.
Obyczaje
Wielkanoc zazwyczaj kojarzy się nam z kolorowymi pisankami i śmigusem-dyngusem. Te dwa obyczaje najwięcej radości dają dzieciom. To właśnie najmłodsi mają najlepszą zabawę podczas barwienia i malowania jajek i oblewania się wodą.
Zwyczaj zdobienia jajek pochodzi już ze starożytności. Barwienie skorupek zapoczątkowali Persowie, a Grecy i Rzymianie kontynuowali to. W naszym regionie pierwsze pisanki powstały już w XI w. Świadczą o tym znaleziska z Wyspy Wolin. Tysiąc lat temu największą popularnością cieszyły się drapanki czy skrobanki. Czyli wydrapywane wzorki na skorupce jajka. Wykonywano je najczęściej zgodnie z wzorami solarnymi, kultem słonecznym - południkowo i równoleżnikowo. Są to proste, symetryczne, geometryczne wzory.
Do barwienia jajek wykorzystywano najczęściej skorupki cebuli, świeże pędy żyta, berberys, obierki buraków oraz korę dębową połączoną z opiłkami żelaza.
Bardzo długą tradycję ma również technika batikowa, czyli malowanie wzorów przy pomocy rozgrzanego wosku. W południowych regionach Polski popularna jest również technika wyklejania wełną jajek dookoła.
Dzisiaj gama kolorystyczna jajek wielkanocnych jest bardzo szeroka. Przy pomocy gotowych barwników można uzyskać jajka w kolorach zielonym, różowym, niebieskim. Oprócz tego są jeszcze dostępne naklejki z różnymi motywami. Ale najwięcej radości dzieciom daje własnoręczne malowanie skorupek. W szkołach, przedszkolach, domach przy pomocy farbek i pędzli. To zabawa, na którą czeka każde dziecko, tak samo jak na ubieranie choinki z okazji Bożego Narodzenia.
Lany poniedziałek, czyli śmigus-dyngus, swoje korzenie ma także w tradycji pogańskiej. Kilkaset lat temu dzisiejszy śmigus-dyngus stanowił dwa odrębne obyczaje. Śmigus - nazwa ta pochodzi od smagania gałązkami panien na wydaniu po gołych nogach. Miało to zapewnić im płodność i zdrowie. Im więcej smagających kawalerów wokół panny, tym lepiej dla niej. Oznaczało to, że cieszy się ona dużym powodzeniem. Drugi człon lanego poniedziałku - dyngus - oznaczał „wykupować się” od oblania wodą. Jeśli panna chciała wrócić sucha do domu, to mogła wykupić się od tych wyczynów pisanką lub smakołykiem z wielkanocnego stołu.
Z dawnych zwyczajów dzisiaj został nam tylko jeden. Lany poniedziałek polega na wzajemnym polewaniu się wodą.
Polecamy na gs24.pl:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?