Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święta na cmentarzu i w więzieniu

Agnieszka Tarczykowska, 30 grudnia 2005 r.
Rodzice ofiar wciąż nie mogą się pogodzić ze śmiercią dzieci, a żal potęguje za niski, ich zdaniem, wyrok sądu. Na zdjęciu od lewej: Ewa i Edmund Zduńscy, Ewa i Ryszard Kubaccy.
Rodzice ofiar wciąż nie mogą się pogodzić ze śmiercią dzieci, a żal potęguje za niski, ich zdaniem, wyrok sądu. Na zdjęciu od lewej: Ewa i Edmund Zduńscy, Ewa i Ryszard Kubaccy. Agnieszka Tarczykowska
Na 6 lat pozbawienia wolności i 6 lat zakazu prowadzenia pojazdów skazał Sąd Rejonowy w Goleniowie 18-latka, który rok temu kierując autem bez prawa jazdy zabił dwie nastolatki. Rodziny ofiar uważają, że to krzywdzący je wyrok.

Dla rodziny państwa Kubackich i Zduńskich to były najsmutniejsze święta w ich życiu, bo spędzone bez ukochanych córek. Osiemnastolatki - Agnieszka i Renata, zginęły rok temu, 12 stycznia na chodniku przy ulic Poniatowskiego w Nowogardzie.

Koleżanki wracały tego dnia z zakupów z centrum miasta do internatu. Ten spacer był ostatnim w ich życiu, bo rozpędzony szaleniec, bez prawa jazdy, uderzył w idące chodnikiem młode dziewczyny. Siła uderzenia była tak wielka, że obie zginęły. Po tamtych zdarzeniach do tej pory pozostały ślady w miejscu wypadku - wgnieciony płot i płonące znicze na chodniku. Agnieszka i Renata nie miały szans. Kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia, nie udzielając pomocy poszkodowanym.

6 lat więzienia

Od tego zdarzenia minął prawie rok. Tyle też toczyła się sprawa w Sądzie Rejonowym w Goleniowie. Rodzice ofiar skarżyli się na opieszałość wymiaru sprawiedliwości i zbyt pobłażliwe traktowanie sprawcy wypadku. W końcu, po toczącej się 11 miesięcy sprawie, przed świętami, sąd ogłosił wyrok. 18-letni dziś Damian I. został skazany na 6 lat pozbawienia wolności i sześcioletni zakaz kierowania pojazdami. Wyrok nie jest prawomocny i jak zapowiadają strony, złożą apelację.

- To skandal! - krótko komentują rodzice zabitej Agnieszki i Renaty. - Ten bandyta powinien do końca życia siedzieć za kratami, żeby nie skrzywdził już więcej nikogo.

Rodzice są oburzeni i uważają, że wyrok jest niesprawiedliwy. - Sprawca dostał 6 lat, odsiedział już rok w areszcie, co zostanie mu wliczone w wyrok i po pięciu latach wyjdzie na wolność, będzie się cieszył życiem, a nasze niewinne dzieci gryzą ziemię, choć całe życie było przed nimi - mówi Ewa Zduńska, mama Agnieszki. - Gdzie jest sprawiedliwość w naszym kraju? Jak to możliwe, że my, rodziny ofiar, czuliśmy się jak rodziny sprawców, bo tak potrafiono nas stłamsić i ośmieszyć. Nie dość, że prosta z pozoru sprawa toczyła się prawie rok, to w dodatku sąd zastosował tak niską karę w stosunku do zabójcy. Rodzice Reni i my jesteśmy ludźmi mało zamożnymi, dlatego otrzymaliśmy adwokata z urzędu, ale rozczarowaliśmy się takim poprowadzeniem sprawy przez niego. Gdyby stać nas było, jak rodzinę sprawcy wypadku, też byśmy wynajęli najlepszych adwokatów i zapewne sprawa miałaby inny przebieg i pewnie inny byłby też wyrok.

Bez skruchy i żalu

Zdaniem rodziców Renaty i Agnieszki przez cały rok od dnia zdarzenia rodzina sprawcy i on sam nie wykazali skruchy i nie przeprosili rodzin ofiar.

- Dopiero na odczytaniu wyroku, kiedy sąd spytał sprawcę, czy chce coś powiedzieć, chłopak wstał i powiedział "przepraszam". To jedyny gest w naszą stronę, zresztą nie jestem przekonana, że szczery, bardziej taki wymuszony i sztuczny. Ale chociaż tyle, bo przez ostatni rok nigdy nie usłyszeliśmy słowa żalu i współczucia ze strony tej rodziny - przyznaje Ewa Kubacka, mama Renaty. - Cała ta sprawa, to farsa. Nie dość, że tyle trwała, teraz ten śmieszny wyrok, a w dodatku psycholog orzekł, że sprawca był w szoku i dlatego uciekł z miejsca wypadku. A co nas to obchodzi? Liczy się tylko to, że uśmiercił nam dzieci i musi ponieść surową karę.

Najgorsze święta

W rodzinie Kubackich i Zduńskich to pierwsze tak smutne święta.

- Zamiast się cieszyć i spędzać ten czas z najbliższymi, idziemy w święta na cmentarz i przy grobach palimy znicze. Do tej pory nie potrafimy otrząsnąć się z tego dramatu, który spotkał nas rok temu. Jak trudno będzie 12 stycznia znów wracać do tamtych chwil i wspominać ten koszmar sprzed roku. Nasze życie przez głupi wybryk tego chłopaka zmieniło się diametralnie. Żyjemy jak we śnie i czekamy, żeby wybudzić się z koszmaru, a tak niestety się nie stanie. Nikt, kto nie stracił dziecka nie wie, jaki ból przeszywa serce rodziców. Mówi się, że czas leczy rany, ale nasze ciągle są świeże i trudno się zabliźniają. Dlatego tak trudno nam pogodzić się z wyrokiem sądu, który w naszym odczuciu jest krzywdzący - mówią zgodnie rodzice ofiar.

Również w rodzinie Damiana, sprawcy wypadku, to były najgorsze święta.

- My też spędziliśmy je bez dziecka - powiedziała nam mama Damiana. - Cały rok nie widzimy syna, jedynie na widzeniach w areszcie. Syn nie dostał przepustki nawet na święta. To naprawdę tragedia naszych trzech rodzin i ja jako matka rozumiem ból tamtych rodzin i na pewno nie mniej przeżywam to niż oni. Zdaję sobie sprawę z tego, że ci ludzie stracili najbliższe im osoby i gdybym mogła cofnąć czas, to zrobiłabym wszystko, żeby zapobiec tej tragedii.

Na przeprosiny za wcześnie

Rodzice Agnieszki i Renaty mają żal do Damiana i jego rodziców, że przez cały rok ani razu nie padło z ich ust słowo "przepraszam". A przeprosiny Damiana z ostatniej rozprawy odebrali jedynie jako wymuszony gest.

- To prawda, że kilka razy spotykaliśmy się na rozprawach w sądzie. Wiele razy zastanawiałam się, czy nie podejść i porozmawiać z tymi ludźmi, ale nie potrafiłam - przyznaje mama Damiana. - Emocje brały górę na rozprawach i pod naszym adresem padały straszne słowa z ust tamtych rodziców. Nie dziwię się, bo potrafię sobie wyobrazić, co czują i dlatego w tej sytuacji trudno było podejść i porozmawiać na spokojnie. Ja ciągle mam w sobie opór i nie wiem, czy kiedyś go przełamię i przeproszę. Na razie nie myślę o tym, bo jest jeszcze za wcześnie. Przez cały ostatni rok żyliśmy jak w letargu. Choć są bliskie osoby, które nas wspierają, to jednak będziemy już żyć z tą świadomością zawsze i zawsze to piętno będzie ciążyć na naszym życiu. Wiemy też z mężem, że nie odzyskamy już tamtego syna, bo Damian zmienił się bardzo. Stał się zamknięty i ciągle przeżywa tę tragedię. On od początku zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił i od początku gryzie go sumienie.

Jak mówią rodzice sprawcy wypadku spodziewali się mniejszego wyroku. - Liczyliśmy, że najwyżej 3 lata - dodają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński