Tego typu zachowanie to plaga na naszych ulicach.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła by zobaczyć, ilu kierowców ma w poważaniu zakaz postoju i innych użytkowników dróg.
- O co panu chodzi? - pyta się z pretensją kierowca fiata, który zostawił auto na jezdni, włączył światła awaryjne i poszedł załatwiać jakieś sprawy. - Wyskoczyłem tylko na chwilę. Musiałem odebrać fakturę. Nie będę szukał parkingu.
Tarasowanie dróg przez auta z migającymi światłami jest niestety powszechne.
- Światła awaryjne jak sama nazwa wskazuje, służą do sygnalizowania innym użytkownikom, że nasz samochód jest unieruchomiony przez usterkę - mówi mł. asp. Bartosz Marjański z Wydziału Ruchu Drogowego. - Nadużywanie świateł awaryjnych jest niestety nagminne.
O włączenie świateł awaryjnych może nas poprosić policjant podczas kontroli drogowej. Niezbędne jest ich uruchomienie kiedy jesteśmy uczestnikami kolizji lub wypadku w celu ostrzeżenia innych kierowców. Dobrze będzie kiedy włączymy je na chwilę, gdy dojeżdżamy do drogowego zatoru.
Nie zapłacimy też mandatu, kiedy podziękujemy innemu kierowcy, że pozwolił nam się włączyć do ruchu na zatłoczonej drodze.
Za to sygnalizowanie nimi, że pozostawiło się auto na środku jezdni mimo zakazu postoju i tamuje się ruch może kierowcy napytać kłopotów.
- To przykuwanie uwagi policjantów - ostrzega Bartosz Mariański. - Bo najczęściej kierowcy włączają awaryjne zatrzymując się tam, gdzie nie powinni.
Co oznacza, że policjant może wlepić 100 złotych mandatu za zatrzymanie w niewłaściwym miejscu i 300 zł, jeżeli dopatrzy się tamowania ruchu. Wystąpienie tych dwóch wykroczeń na raz plus używanie świateł awaryjnych niezgodnie z przeznaczeniem naraża kierowcę na mandat w wysokości tysiąca złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?