Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelanina w centrum Goleniowa. "Szok. Myślałem, że to film"

Agnieszka Tarczykowska [email protected]
Miejsce zdarzenia.
Miejsce zdarzenia. Agnieszka Tarczykowska
Po napadzie w Goleniowie. Minął tydzień od dramatycznych wydarzeń w centrum miasta, kiedy to w biały dzień na konwojenta napadają bandyci, strzelają do mężczyzny, ranią go i uciekają z dużą gotówką. Mieszkańcy są zszokowani.

- Jak z gangsterskiego filmu i nikt by nie pomyślał, że takie rzeczy dzieją się u nas, wydawałoby się, w spokojnym miasteczku - mówi pani Krystyna, mieszkanka Goleniowa. - Jak ci bandyci musieli być bezczelni, żeby w środku dnia, w tak ruchliwym miejscu, strzelać do człowieka. Że też nie bali się świadków, reakcji innych ludzi, monitoringu. Trudno to pojąć.

Choćby jeden szczegół
Przypomnijmy, jest 19 stycznia, godzina 14.30. Konwojent odbierający pieniądze z PZU w Goleniowie wychodzi z budynku i podchodzi do zaparkowanego niemal pod wyjściem auta. W momencie, gdy do samochodu wkładał kasetkę z pieniędzmi, podszedł do niego mężczyzna z twarzą częściowo zakrytą szalikiem i zażądał wydania pieniędzy.

Kiedy konwojent odmówił, w jego kierunku zbliżał się już drugi ze sprawców, wtedy ten, który był przy konwojencie popchnął go i strzelił raniąc go w nogę. Sprawcy w kilka sekund wybijają szybę w aucie, zabierają kasetkę i uciekają w kierunku pobliskiego osiedla. Prawdopodobnie gdzieś nieopodal stał pojazd, którym odjechali. Policjanci natychmiast zorganizowali obławę, przy wyjeździe z miasta ustawiono patrole policji, do akcji włączono psy tropiące, jednak nie udało się nikogo zatrzymać.

Następnego dnia powstał portret pamięciowy jednego ze sprawców. Trudno było go wykonać, bowiem obaj bandyci mieli częściowo zasłonięte twarze, a bezpośrednich świadków zdarzenia było niewielu.

- Wcale nie musi być wielu świadków, wystarczy jeden szczegół, jakaś, wydawałoby się nieznacząca informacja i okazuje się, że to trop - podkreślają policjanci prowadzący sprawę. - Dlatego zawsze prosimy osoby mające choćby niewielką wiedzę o jakimś zdarzeniu, o podzielenie się nią, bo z naszego doświadczenia wynika, że nieraz drobnostka może mieć kolosalne znaczenie.

Na dworze jasno, w mieście ruch...

Całe zdarzenie działo się tak szybko i było tak niewyobrażalne dla osób, które załatwiały sprawy w siedzibie PZU, że wydawało się niemal sceną z planu filmowego.

- Tak początkowo pomyślałem, bo akurat byłem w środku budynku, załatwiałem sprawy związane z ubezpieczeniem - opowiada pan Andrzej. - Kiedy wyszedłem, byłem w szoku, mnóstwo policji, jakieś zamieszanie i dowiaduję się, że był napad z bronią na konwojenta. Pomyślałem, to jakiś żart, przecież parę minut wcześniej był tu spokój, a będąc wewnątrz budynku nie słyszałem nic niepokojącego.

We wtorek huczało w mieście od informacji, że jeden sprawca jest znany, a jego zatrzymanie to kwestia czasu. Mówiło się, że to osoba miejscowa, mężczyzna w wieku około 30 lat, wcześniej karany, od dawna utrzymujący się z pomocy opieki społecznej. Policja zdementowała te pogłoski

Dla wielu zadziwiające jest to, że sceny, jak z filmu rozgrywały się w godzinach, kiedy na dworze było jasno, a w mieście spory ruch. Siedziba PZU mieści się tuż przy osiedlu, nieopodal są parkingi, w tym jeden strzeżony, bardzo blisko mieści się Goleniowski Dom Kultury, obok Centrum Informacji Turystycznej, a po przeciwnej stronie ulicy kwiaciarnia, sklepy i inne punkty usługowo-handlowe.

- No i nigdzie nie mają monitoringu? - zastanawia się pani Stasia, rozmawiając ze sprzedawczynią w sklepie osiedlowym. - To niemożliwe.

Teraz wszędzie te kamery zaglądają ludziom w życie, a jak trzeba, to się okazuje, że są bezużyteczne. A przecież te typy musiały wcześniej obserwować konwojenta, powinno się przejrzeć nagrania i popytać świadków czy nie widzieli podejrzanych osób znacznie wcześniej.

To miejscowy?

W Goleniowie temat napadu i strzelaniny od kilku dni nie schodzi z tapety. Ludzie mają swoje przemyślenia na ten temat i chętnie się nimi dzielą z innymi. We wtorek huczało w mieście od informacji, że jeden sprawca jest znany, a jego zatrzymanie to kwestia czasu. Mówiło się, że to osoba miejscowa, mężczyzna w wieku około 30 lat, wcześniej karany, od dawna utrzymujący się z pomocy opieki społecznej. Policja zdementowała te pogłoski.

- To nie jest prawda, na razie nikogo nie zatrzymaliśmy, są natomiast nasze typowania i obecnie sprawdzamy alibi, przesłuchaliśmy w tej sprawie kilka osób, jednak nie można mówić jeszcze o konkretnym podejrzanym - wyjaśniał nam w środę asp. Przemysław Kimon ze szczecińskiej policji.

- Mamy też wiedzę, jaką przekazali nam świadkowie, cały czas jest ona weryfikowana, są materiały z monitoringu nieopodal miejsca zdarzenia, ale dla dobra sprawy najlepiej na ten temat mówić jak najmniej.

Poczta: zgodnie z procedurami

Postrzelony konwojent z raną nogi od razu trafił do szpitala. Rokowania lekarzy od początku były dobre. Mężczyzna dochodzi do siebie w domu, w środę wyszedł ze szpitala. To pracownik Poczty Polskiej z Nowogardu. Wciąż zadziwiające jest, że mężczyzna był sam, nie miał także żadnej broni przy sobie.

O wyjaśnienie kwestii bezpieczeństwa konwojenta zwróciliśmy się do rzecznika Poczty Polskiej w Warszawie. Zapytaliśmy między innymi o to czy zachowane zostały procedury dotyczące bezpieczeństwa, to znaczy czy konwojent powinien posiadać broń i czy ją miał przy sobie oraz czy przy odbiorze gotówki nie powinno być dwóch konwojentów. Odpowiedź Poczty Polskiej była krótka i niewiele z niej wynika.

- Wszystko było wykonane zgodnie z procedurami - poinformował Grzegorz Warchoł z biura prasowego Poczty Polskiej. Postrzelony mężczyzna, po traumatycznym przeżyciu, jest w dobrej kondycji psychicznej, zapewnia rzecznik Poczty Polskiej. Jest na zwolnieniu lekarskim, ale deklaruje chęć powrotu do pracy.

Jak prezydentowe

- Strzeżonego Pan Bóg strzeże i ja w to wierzę - mówi pani Jola, pracownica punktu sprzedaży gazet i totolotka.

- Mały ten nasz sklepik, ale mamy sporo drobiazgów, ludzie kupują papierosy,doładowania na karty, sporo jest klientów totolotka, a od niedawna mamy też punkt opłat. Ale szef zamontował kamery i załatwił nam ochronę. Po każdej zmianie pracownik z utargiem wychodzi tylko w asyście ochroniarzy.

Czasem się śmiejemy z koleżankami, że z takiego zwykłego kiosku wychodzimy, jak prezydentowe, bo auto zajeżdża pod same drzwi, a jak stanie dalej na parkingu, to nieraz dwóch ochroniarzy po nas idzie, każdy ma broń. Żyjemy w tak zwariowanych czasach, że trzeba na siebie uważać. Co tam pieniądze, najważniejsze życie. A ten konwojent nie dość, że sam, to jeszcze bez broni z kasetką z kilkudziesięcioma tysiącami.

To kuszenie losu. Policja zachodniopomorska od lat nie odnotowała podobnego przypadku napadu na konwojenta z użyciem broni i postrzeleniem.

- Jak pracuję pięć lat, to nie pamiętam podobnego zdarzenia - przyznaje asp. Przemysław Kimon.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński