Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelał w III lidze i Pucharze Polski, Piotr Krawczyk czeka na debiut w ekstraklasie i Górniku Zabrze

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Rok temu na testach walczył o angaż w trzecioligowej Legionovii, teraz o grę obok Igora Angulo. 30 goli w ubiegłym sezonie pomogło mu zapracować na angaż w Górniku Zabrze. Teraz niespełna 25-letni Piotr Krawczyk czeka na debiut w ekstraklasie.

W grudniu skończysz 25 lat, całe życie grałeś w niższych klasach rozgrywkowych. Teraz przychodzisz z III ligi i masz szansę zadebiutować w ekstraklasie. Takich transferów nie ma w Polsce wiele. Byłeś zaskoczony, gdy pojawiła się oferta z Górnika?
Rzeczywiście, jak patrzę wstecz, niewielu zawodników w ostatnich latach przechodziło taka drogę jak ja. Przyznaję, gdy oglądałem Górnika w telewizji, nie spodziewałem się, że tak szybko stanę się jego częścią. Nie raz patrząc na mecze ekstraklasy, tak jak każdy piłkarz z niższych lig myślałem, że fajnie byłoby kiedyś w niej zagrać. Cały czas też starałem się na to pracować, wierzyłem, że się uda. Zaskoczony więc nie jestem, bo to zawsze było moim celem. Jeszcze rok temu nie sądziłem jednak, że zrobię tak duży przeskok, jeśli chodzi o klasy rozgrywkowe. Myślałem, że postęp będzie odbywał się stopniowo.

Jak to w ogóle się stało, że jesteś w Zabrzu?
W końcówce sezonu okazało się, że Górnik jest mną zainteresowany. Konkretów jednak nie było. Kilka osób pojawiało się na ligowych meczach, żeby mnie oglądać. Mieliśmy bardzo fajną drużynę, cały zespół prezentował świetną formę, więc i mi udało się pokazać z dobrej strony. Wygrywaliśmy mecz za meczem, po ostatnim z nich pojawiło się już zapytanie z Górnika. Nie zastanawiałem się długo. Gdy tylko pojawiła się oferta, przyjechałem i podpisałem. Początek okresu przygotowawczego to idealny moment na zmianę barw. Podczas zgrupowań, gdy siłą rzeczy spędza się z drużyną więcej czasu, łatwiej do niej wejść i się zaaklimatyzować.

Lepiej ten sezon nie mógł się chyba dla Ciebie skończyć. Pomogłeś Legionovii awansować do drugiej ligi, a sam wyruszyłeś do ekstraklasy.
Na pewno. Za mną naprawdę dobre miesiące, mam nadzieję, że jeszcze lepsze przede mną. Bardzo cieszę się z tej szansy. Większość niższych poziomów już zaliczyłem, bo z Pogonią Siedlce, w której byłem przed Legionovią, zagrałem kilka meczów w drugiej lidze i kilkadziesiąt w pierwszej. Teraz przede mną zupełnie nowe wyzwania. Ta ekstraklasa zawsze była jakimś celem i nadal zresztą jest, bo szansy na debiut nie otrzymam za darmo. Górnik ma dobry skład, z tego co widzę na treningach, konkurencja do gry jest spora. Muszę więc ciężko pracować, żeby przekonać do siebie trenera Brosza.

Gdy w sezonie 2017/2018 Legionovia spadała z II ligi, mówiło się że poziom niżej będzie faworytem do zwycięstwa. Tymczasem o awans musieliście walczyć do ostatniej kolejki. Z czego to wynikało?
Latem, gdy przychodziłem, ta drużyna dopiero się tworzyła. Po spadku z II ligi dużo osób odeszło, pojawiło się sporo nowych i młodych zawodników. Potrzebowaliśmy chwili na zgranie, w pierwszej rundzie były jakieś zawirowania, trochę meczów przegraliśmy. Traciliśmy gole w końcówkach i w konsekwencji także punkty. W pewnym momencie od lidera dzieliło nas aż dziewięć punktów. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy już marginesu błędu. Musimy wygrywać wszystko do końca. Tak też zrobiliśmy.

To tak nie działa.
Rzeczywiście, to nie takie proste. Na pewno jednak kolejne wygrane ułatwiają. Zwycięstwa dają pewność siebie i napędzają do dalszej pracy, by dawać z siebie wszystko. Dodają pewności siebie, niosą cię w następnych kolejkach. Nas poniosły aż do awansu do II ligi.

Zimą, gdy kwestia awansu nie była jeszcze oczywistą, do Legionowa przyszedł trener Marcin Sasal. Dużo zmienił, że nagle zaczęliście tak regularnie punktować?
Zespół pozostał praktycznie taki sam, personalnie większych roszad nie było. Przyszli do nas Rafał Zembrowski i Karol Podliński, trzon drużyny pozostał taki sam. W ustawieniu też graliśmy podobnie. Moim zdaniem kluczowe okazało się zgranie, trochę się też tej III ligi nauczyliśmy. Ciężko mi powiedzieć, co okazało się kluczowe. Najważniejsze, że się udało.

Kluczowe okazały się Twoje bramki, których w 34. ligowych meczach zdobyłeś aż 26. W niższych ligach na końcu patrzy się tylko na strzelców. To pozwoliło Ci przejść do Górnika.
Pracuje cała drużyna, strzelają nieliczni. Tak jak cały zespół zapracował na moje gole, tak cały zespół zapracował też na mój transfer. Już podziękowałem chłopakom, bo to, że tu jestem, jest w dużym stopniu ich zasługą. Teraz na pewno będą mi się przyglądać, podobnie jak kibice. W Zabrzu zainteresowanie jest ogromne, a stadion Górnika słynie ze świetnej publiczności. Po to przez całe życie trenowałem, żeby móc zagrać przed takimi trybunami.

Pomógł Ci też Puchar Polski? W zakończonej w maju edycji byłeś wiceliderem klasyfikacji strzelców. Z czterema trafieniami uplasowałeś się tuż za Konradem Kaczmarkiem z Chrobrego Głogów, który miał pięć goli.
Szczerze mówiąc nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Może i dobrze, bo nie wiedziałem, że byłem tak blisko korony. Teraz będę żałował, że nie udało się jej zdobyć. Zabrakło tego jednego meczu, a byłby sukces. Tak całkiem poważnie, to dla mnie w kolejnych spotkaniach najważniejsze było, żeby zdobywać te bramki i pomóc nimi awansować Legionovii do kolejnych rund rozgrywek. Skupiałem się na dobrych wynikach zespołu, nie na moich statystykach, bo ten Puchar był dla nas po prostu istotny – nie co dzień jest możliwość zmierzenia się z klubami z wyższych lig.

Wam tę możliwość odebrał właśnie Górnik. W październiku w ramach 1/16 przegraliście z nim przed własną publicznością 0:1. Spotkanie było wyrównane, decydujące trafienie należało do Igora Angulo. Wcześniej wyeliminowaliście pierwszoligowy GKS Tychy.
Tamta wygrana z Tychami dała nam dużego kopa. Pokazała, że mamy mocną drużynę, skoro potrafimy wygrać z pierwszoligowcem. Gdy oglądaliśmy losowanie w szatni, cieszyliśmy się, że po raz kolejny trafiamy na zespół z dużo wyższej klasy rozgrywkowej. Samo spotkanie mogło się podobać, wynik naszym kibicom już mniej.

Trzy ze swoich pucharowych bramek zdobyłeś w jednym meczu. W rundzie wstępnej pokonaliście drugoligową Stal Stalową Wolę 3:2 i to był Twój debiut w Legionovii.
Idealnie się wprowadziłem. Ten mecz bardzo mi pomógł, podbudował mnie. Zresztą nie tylko mnie, bo całą drużynę. W starciu otwierającym nowy sezon pokonaliśmy drugoligowca. Zespół dopiero się tworzył. Mnie do Legionowa ściągnął trener Bartosz Tarachulski, z którym pracowałem już wcześniej. Dał mi szansę, ale nie zapewnił miejsca w pierwszym składzie. O to musiałem zawalczyć sam. To spotkanie w Stalowej Woli mi to ułatwiło. Na kolejne wyszedłem pewniejszy siebie, strzelanie goli stało się jeszcze istotniejsze. Co najważniejsze, zaczęło się to udawać.

Debiut w ekstraklasie dopiero przed Tobą, ale masz za sobą prawie 50 spotkań w 1. lidze. I w statystykach zero bramek, zaledwie dwie asysty. Z czego to wynika?
Nie wygląda to najlepiej, przyznaję. Nieco usprawiedliwiać może mnie fakt, że wtedy w Pogoni nie grałem tak wysoko, a byłem ustawiany w środku pomocy. Miałem nieco inne, bardziej defensywne niż w Legionovii, zadania. Byłem też kilka lat młodszy, dopiero wchodziłem do seniorskiej piłki w ekipie beniaminka. Przed debiutem na zapleczu ekstraklasy zagrałem tylko kilka meczów w drugiej lidze (Pogoń robiła wtedy awans) i na dobrą sprawę zbierałem pierwsze szlify. Oby te pierwsze szlify w ekstraklasie okazały się bardziej udane. Pracuję nad tym.

Skąd taka zmiana pozycji? Częściej można zobaczyć piłkarzy ofensywnych, którzy schodzą do defensywy. Takie przestawienie do przodu jest znacznie rzadziej spotykane.
Zaczynałem jako napastnik. W Naprzodzie Skórzec grałem tylko w ataku. Później przesuwano mnie do środka, właśnie tam zacząłem regularnie grać w Pogoni. W pierwszej i drugiej lidze występowałem właśnie w pomocy, na skrzydło przeszedłem dopiero w Legionovii. Jak widać była to dobra decyzja, bo zaczęły wpadać bramki.

Z drugoligowej Pogoni przeszedłeś poziom niżej. Rok temu miałeś już prawie 24 lata i byłeś na testach w III lidze. Wcześniej jeszcze epizod w Orlętach Radzyń Podlaski. Nie miałeś momentu zwątpienia, myśli że trzeba zastanowić się nad planem b?
Takie myśli momentami się pojawiały. Mimo to starałem się po prostu robić swoje. Piłka była i jest całym moim życiem, nie wyobrażałem sobie tego tak po prostu rzucić. Wierzyłem, że jeżeli będę ciężko pracował, kiedyś przyniesie to efekty. Byłem cierpliwy i jak widać się opłaciło, bo teraz jestem w Górniku.

Po Twoim odejściu z Pogoni, w Siedlcach i tym samym w 2. lidze został Twój brat, Sebastian. Nie byłeś zazdrosny, że choć cztery lata młodszy, to gra poziom wyżej?
Nie, wręcz przeciwnie: zawsze starałem się go wspierać. On zresztą też mi dużo pomagał i mam nadzieję, że ja nie raz jeszcze będę mógł pomóc jemu. Teraz przygotowuje się do sezonu w drugiej lidze, ale chciałbym kiedyś zobaczyć go w lepszych ligach. To dobry zawodnik, zasługuje na to.

Jak to się stało, że obaj jesteście w piłce?
Futbol zaszczepił w nas tata. Zamiłowanie do piłki mieliśmy od zawsze. Po szkole czy na przerwach pomiędzy lekcjami zawsze graliśmy i potem dalej szliśmy w tym kierunku. Po prostu sprawiało to radość. Obaj zaczynaliśmy w lokalnej drużynie – Naprzodzie Skórzec, później pojawiło się zainteresowanie ze strony Pogoni. Mój brat na razie w niej został, ja zawsze jak miałem chwilę wolnego, starałem się pojawiać na meczach. Teraz w Zabrzu będzie ciężej, bo nieco dalej, ale sentyment na pewno pozostanie.

Po raz pierwszy będziesz grał tak daleko od domu.
Takie jest życie piłkarza. Decydując się na grę w piłkę, trzeba się liczyć z przeprowadzkami. Aby grać w Legionovii, też musiałem zmienić adres. Zabrze daje mi możliwość zrobienia kroku do przodu i przyjeżdżam tutaj dla futbolu. On jest najważniejszy. Wcześniej w wolnych chwilach mogłem wracać do domu, teraz nieco trudniej, ale na tyle, na ile zdążyłem poznać zespół, wiem że nie będę się tutaj nudził. Zawsze jest też Fifa. Po raz pierwszy pojawi się w niej moja karta. Mówią, że inwestycja w siebie to najlepsza inwestycja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński