Była niedziela, około godz. 19. Konrad Bondia miał jeszcze godzinę do końca służby, kiedy podniósł słuchawkę i usłyszał w niej łamiący się męski głos.
- Dziecko się zadusiło, noworodek nie oddycha - relacjonował ojciec dwutygodniowego chłopca z Mieszkowic.
W tle słychać było matkę - Nie może złapać oddechu!
34 letni strażak zachował spokój. Przez 7 lat jeździł do akcji w podziale bojowym. Do tej pory jednak nie zdarzyło się, by musiał kogoś reanimować. Od roku jest dyspozytorem, nie przypuszczał, że pierwszej pomocy będzie musiał udzielić przez telefon.
- To było o tyle trudne, że trzeba było całą sytuację sobie wyobrazić, domyślać się, co dzieje się z dzieckiem - mówi sekcyjny Konrad Bondia, strażak z Państwowej Straży Pożarnej w Gryfinie. - Sam jestem ojcem i domyślam się jakie emocje towarzyszą rodzicom w takiej sytuacji. Na szczęście tata chłopca zachował się bardzo świadomie i dzięki temu mogliśmy akcje przeprowadzić szybko i sprawnie.
- Proszę obrócić dziecko twarzą do dołu trzymając je na ręce i pięć razy uderzyć w łopatki - instruował strażak. Kiedy rodzice nadal zapewniali, że dziecko nie oddycha poprosił, by wdmuchnąć powietrze obejmując swoimi ustami nos i usta dziecka.
Ko kilkudziesięciu sekundach wszyscy odetchnęli z ulgą. Malec zaczął oddychać.
- Wezwałem na miejsce pogotowie - dodaje Bondia. - Na tym moja pomoc się zakończyła. Zrobiłem po prostu to co do mnie należy.
- Wszyscy strażacy przechodzą szkolenie z pierwszej pomocy, a co trzy lata muszą je odnawiać - informuje mł. bryg. Andrzej Pokropski, z-ca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Gryfinie. - Oczywiście, że Konradowi należy się pochwała i nagroda. Wkrótce razem z komendantem uzgodnimy jej formę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?