Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strach pasażerów

Monika Stefanek, 6 maja 2006 r.
To w tramwaju tej linii dwóch pijanych mężczyzn zastraszyło pasażerów i poturbowało jednego z nich. Motornicza "jedynki”, mimo łączności z dyspozytorem, ani myślała wezwać policję.
To w tramwaju tej linii dwóch pijanych mężczyzn zastraszyło pasażerów i poturbowało jednego z nich. Motornicza "jedynki”, mimo łączności z dyspozytorem, ani myślała wezwać policję. Marcin Bielecki
Szarpanina, wyzwiska i w końcu bijatyka - do takiej groźnej sytuacji doszło w środę w tramwaju linii nr 1 w Szczecinie. Motornicza, mimo próśb pasażerów, zignorowała zajście i nie chciała wezwać policji.

Do zdarzenia doszło w środę, trzeciego maja, w tramwaju linii nr 1, odjeżdżającym z pętli przy Głębokim o godz. 19.00.

- Podczas jazdy, dwóch młodych, pijanych młodzieńców zachowywało się głośno i agresywnie, atakując pasażerów znajdujących się w pobliżu, w tym kobietę z wózkiem - tak opisuje zajście Romualda Kędziora, która jechała "jedynką". - Kiedy jeden z pasażerów ujął się za nią, młodzi mężczyźni skierowali się przeciwko niemu, zaczęli go szarpać i poszturchiwać.

"Nie może zadzwonić"

Według relacji naszej Czytelniczki, zaatakowany pasażer zwrócił się do motorniczej z prośbą o powiadomienie policji.

- W odpowiedzi usłyszał, że ma ona połączenie tylko z dyspozytorem i nie ma jak zadzwonić na policję, a jak pan się czuje poszkodowany, to niech sam zadzwoni - twierdzi pani Romualda.

Motornicza nie podjęła żadnej interwencji, a młodzi ludzie stawali się coraz bardziej agresywni. Na najbliższym przystanku, przez drzwi obok kabiny motorniczego, zaczęli wyciągać pasażera z tramwaju. Przewrócili go i zaczęli bić. I tym razem kobieta kierująca tramwajem nie zareagowała. Tragedii zapobiegł młody mężczyzna, który stanął w obronie ofiary.

Trzeba chcieć

- Tramwaj ruszył, a kiedy poszkodowany pasażer zaczął głośno komentować fakt, że tylko jeden z pasażerów przepełnionego po brzegi tramwaju ujął się za nim usłyszał od motorniczej, że ma się uspokoić, bo powiadomi policję - opowiada Czytelniczka. -

Na pytanie, czy teraz może zawiadomić policję, pani motornicza odpowiedziała "znajdę na to sposób".

Pani Romualda, zbulwersowana zaistniałą sytuacją, zastanawia się, czy musi dojść do tragedii, aby zajęto się sprawą bezpieczeństwa pasażerów.

- Od tego zdarzenia będę miała poważne opory przed jazdą tramwajem czy autobusem. Nie rozumiem, dlaczego przeciętny, normalnie zachowujący się i płacący za bilety pasażer nie może czuć się bezpiecznie w publicznym miejskim środku lokomocji? Dlaczego motorniczy nie może powiadomić policji o incydencie zagrażającym bezpieczeństwu pasażerów? - pyta nasza Czytelniczka.

To obowiązek!

Okazuje się, że motorniczy może zawiadomić policję, a nawet ma taki obowiązek. Wynika on z "Regulaminu przewozu osób i bagażu ręcznego pojazdami lokalnego transportu zbiorowego organizowanego przez miasto Szczecin".

- Motorniczy czy kierowca mają obowiązek reagowania w takich sytuacjach - mówi Magdalena Michalska, rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie. - Jeśli prowadzący pojazd nie jest wyposażony w telefon komórkowy, z którego mógłby zadzwonić, to wystarczy, że powiadomi o sytuacji dyspozytora. Ten wezwie zaś policję.

Opisana przez naszą Czytelniczkę sprawa zostanie szczegółowo zbadana. Skarga, którą napisała pani Romualda, trafi do MZK, ponieważ jest on pracodawcą motorniczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński