Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia nadal stoi

Krystyna Pohl
Jest cicho i pusto. Przygnębiający obraz stoczni na urlopie.
Jest cicho i pusto. Przygnębiający obraz stoczni na urlopie. Marcin Bielecki
Od dwóch tygodni ponad pięć tysięcy stoczniowców jest na przymusowym urlopie. Postój zostanie przedłużony jeszcze o jeden tydzień, do 22 marca. Zarząd firmy prowadzi negocjacje z bankami o uzyskanie kredytu.

Wstrzymano produkcję ponieważ nie ma pieniędzy. W listopadzie ub. roku banki zaprzestały dalszego kredytowania stoczni, a ta utraciła płynność finansową. Nie płaci kooperantom i dostawcom. Załoga nie otrzymała pensji za luty. Poprzednie płace dostawała na raty.
-Z czego żyć? - pyta Urszula Frankowska i wylicza. - Czynsz nie zapłacony, zalegamy ze spłatą pożyczki w banku, a jeszcze przyszły rachunki za światło i telefon. Mamy dwoje dzieci, a mąż jest jedynym żywicielem rodziny, bo ja od ponad roku nie mam pracy.
Henryk Frankowski, monter rurociągów okrętowych mówi, że takie dramaty przeżywa co druga stoczniowa rodzina i dodaje, że może być jeszcze gorzej.

-Przecież banki za darmo tego kredytu nie dadzą - tłumaczy. - Na pewno zażądają zwolnień i zmniejszenia płac. A my już mniej zarabiamy, bo obcięto różne dodatki wchodzące w skład pensji. Jak stawki będą jeszcze mniejsze, to nie damy rady utrzymać rodzin. Wiele żon stoczniowców nie ma pracy. Siedzę na tym urlopie i tylko się denerwuję. Przecież to żaden odpoczynek, bo nawet pieniędzy nie mam, żeby gdzieś wyjechać, zresztą dzieciaki do szkoły chodzą. Tylko trochę u rodziny na wsi byłem. A ciągnie mnie do tej stoczni strasznie, czternaście lat tam pracuję. Ja naprawdę lubię swoją pracę. I strasznie się boję, że tylko my - zwykli stoczniowcy - poniesiemy konsekwencje tego kryzysu. A zarząd przecież też nie jest bez winy. Gdyby dobrze robił swoje, to byśmy pracowali.
Frankowski przyznaje, że przed tym ogłoszeniem urlopu, pracowali w stoczni na ćwierć gwizdka. Brakowało a to materiałów, a to gazów technicznych.

-Ale jak majster powiedział, że mamy w magazynie zdać sprzęt i iść na dwa tygodnie urlopu, to nie wierzyłem. Dotarło to do mnie po jakimś czasie.
Monter Jan Leśniewski pracuje w stoczni czterdzieści lat.
-Nigdy dotąd nie zdarzyło się, że trzeba było zastopować produkcję i tylu ludzi wysłać na urlopy. Mnie i paru jeszcze kolegów akurat z tego urlopu wezwali, bo musieliśmy zamontować ster strumieniowy na kontenerowcu. Tam gdzie jest pilna robota, to ludzi ściągają. Człowiek wykonuje mechanicznie czynności i cały czas myśli co z tą stocznią będzie, czy dogada się z bankami. Mam nadzieję, że sytuacja się wyprostuje i będzie taka atmosfera jak dziesięć lat temu. Robiliśmy na dniówce i aż się chciało pracować. Wszyscy rwali się do roboty.
Frankowscy mówią, że całe swoje życie związali ze stocznią. W niej widzieli przyszłość rodziny. Cztery lata temu przeprowadzili się ze wsi do Szczecina.
-Wtedy mąż dobrze zarabiał i na wiele rzeczy nas było stać - mówi Urszula. - Wierzyliśmy, że tak będzie zawsze. A teraz boję się, żeby gorzej nie było, żeby pracy nie stracił, bo wtedy rozpacz straszna będzie.
Ślusarz Łaniewski (nazwisko zmienione na jego prośbę) skopał całą działkę.

-Musiałem coś robić, żeby nie zwariować i nie snuć się po mieszkaniu z kąta w kąt - tłumaczy. - Wbijałem szpadel w ziemię i pytałem co do cholery stało się z naszą stocznią? Kto doprowadził do ruiny kwitnący zakład, który jeszcze niedawno był w światowej czołówce? Wiem, wiem silna azjatycka konkurencja, silna złotówka, ale dla sprawiedliwości trzeba dodać, że i słaby zarząd stoczni, który nie przewidział krachu, nie podjął wcześniej odpowiednich działań. Myślę, że nadszedł czas na otwartą kurtynę, na powiedzenie wprost gdzie popełniono błędy, gdzie przeinwestowano, gdzie pomylono się z kontraktami. Wiece i protesty nic nie pomogą, to już nie te czasy. Mogą tylko pogorszyć sytuację. Myślę, że jak banki dadzą te kredyty, to będą teraz przyglądać się każdej wydawanej złotówce.
Łaniewski mówi, że jest chory na stocznię, bo ponad trzydzieści lat w niej przepracował. Wczoraj poszedł pod bramę żeby chociaż popatrzeć. - Zazdroszczę tym, których ściągają z urlopów, bo jest coś pilnego do wykonania.
Z pięciu bram prowadzących do stoczni, otwarta jest tylko jedna, kolejowa. Z fotoreporterem wchodzimy do środka. Normalnie jest żółto od kasków i pomarańczowo od kombinezonów. Normalnie jest okropny hałas i ruch na stoczniowych uliczkach. Ale dziś nic nie jest normalne. Zamiast ponad sześciu tysięcy stoczniowców pracuje około tysiąca. Większość w spółkach.
Bez ruchu stoi suwnica, pusto jest na pochylni Wulkan 1. A miał tam być budowany kolejny kontenerowiec. Sekcje są gotowe, ale brakuje farb antykorozyjnych na ich pomalowanie. Obok, na pochylni Wulkan 2, wydzierżawionej od stoczni przez holdingową spółkę ASS (Allround Ship Service), trwa budowa kadłuba czwartego z serii największego kontenerowca do przewozu 3100 kontenerów.

-W styczniu podpisaliśmy ze stocznią umowę, że 14 kwietnia zbudowany będzie kadłub kontenerowca i musimy się z tego wywiązać - mówi Zbigniew Gomułka, dyrektor techniczno-handlowy ASS. - To daje szansę na zmniejszenie opóźnień.
Z 35-osobowej brygady mistrza Zdzisława Simińskiego pracuje tylko dziesięć osób. Tylu było potrzebnych przy montażu pokryw lukowych na innym kontenerowcu, który w tym tygodniu musi być gotowy do przekazania armatorowi.
-Nawet nie chcę myśleć, że stoczni może nie być - rzuca mistrz przez ramię. - Tu jest tyle roboty, tylu fachowców. Nie wierzę, żeby to miało być zniszczone.
Ryszard Czernicki, kierownik robót na wydziale W2 tylko trzy dni był na urlopie. Nadzoruje montaż rurociągów na chemikaliowcu. Jego ekipa zwykle liczy około stu pięćdziesięciu osób. Ale dziś praca jest tylko dla 35.
-Nie ma materiałów, by zatrudnić więcej osób - mówi. -Mam nadzieję, że wreszcie skończy się ta szarpanina i wrócimy do normalnej budowy statków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński