Na terenie stoczni zostaną tylko służby nadzoru technicznego. Załoga o decyzji dowiedziała się w piątek, w południe.
- Musieliśmy podjąć taką decyzję ze względów oszczędnościowych - wyjaśnia wiceprezes zarządu stoczni, Grzegorz Huszcz. - Nie mając płynności finansowej, ani ciągłości dostaw materiałów wstrzymujemy prace przy budowie statków.
Andrzej Antosiewicz, przewodniczący stoczniowej Solidarności, twierdzi, że ten przymusowy przestój to wybór mniejszego zła. - Pracownicy byli zaskoczeni taką decyzją, ale przyjęli ją z wielką troską i zrozumieniem. Pozostaje nam teraz mieć tylko nadzieję, że druga tura rozmów z bankami skończy się pomyślnie.
Taką samą nadzieję ma Kazimierz Gąsior, szef ZZ Stoczniowiec. - Poważne kłopoty stoczni były znane od dawna. Aby utrzymać produkcję musimy mieć pieniądze. Każdy dzień zwłoki w podjęciu decyzji przez banki pogarsza naszą trudną sytuację.
-Prawdę mówiąc to jeszcze do mnie nie dotarło - przyznaje jeden ze stoczniowców. - Majster powiedział, że mamy dwutygodniowy fajrant. Takie przymusowe urlopy na niektórych wydziałach były już w ub. roku. Ale chyba po raz pierwszy w historii firmy na urlop wysłano całą stocznię. Za bramę wychodziliśmy w grobowej ciszy. Każdy myślał co teraz będzie. To nie będzie żaden urlop, a dwa tygodnie nerwów i niepokoju o przyszłość stoczni i naszych rodzin.
Od pewnego czasu przedstawiciele zarządów stoczni i holdingu prowadzą rozmowy z grupą banków kredytujących budowy statków. Rozmowy dotyczą przyznania stoczni kredytu obrotowego na bieżącą działalność. Rozmawiano o tym także w czwartek, w Warszawie. Kolejna tura rozmów ma się odbyć 11 marca br.
Zarząd Stoczni Szczecińskiej Porta Holding przedstawił bankom biznes plan do roku 2010 i program na wyjście z kryzysu do początku roku 2004. - Mamy podpisane kontrakty o wartości 1 mld 300 mln dolarów - podkreśla Marek Tałasiewicz, wieceprezes zarządu stoczniowego holdingu. - Przemysł okrętowy ciągle jest największym polskim eksporterem, ale przeżywa trudności i wymaga pomocy.
Stoczniowcy mówią, że do pracy brakuje im wszystkiego. W wielu przypadkach wieloletnie więzi kooperacyjne zostały zerwane, bo stocznia nie płaci. Kooperanci zażądali pieniędzy i wstrzymali dostawy. Część kooperantów przez opóźnienia płatnicze znalazło się na skraju bankructwa. Niektórzy podjęli kroki ostateczne. W piątek do Sądu Rejonowego w Szczecinie wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości Stoczni Szczecińskiej. Wnioskodawcą jest PHU PapCom-Plus ze Szczecina.
- Stocznia jest nam winna 96 tys. złotych i mimo wielokrotnych monitów nawet nie podejmuje rozmów - mówi rozżalony Sławomir Dobrodziej, właściciel przedsiębiorstwa. -Dla jednych może to śmieszna kwota, dla mnie jej brak oznacza zagrożenie istnienia mojej firmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?