Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stawy w Miodowicach bez wody. Kilogramy amurów, leszczy i karasi leżą i gniją

Agnieszka Tarczykowska [email protected]
Policjanci z posterunku w Przybiernowie otrzymali informację o smrodzie padliny w Miodowicach. Badają sprawę, a wyniki dochodzenia przekażą wójtowi.
Policjanci z posterunku w Przybiernowie otrzymali informację o smrodzie padliny w Miodowicach. Badają sprawę, a wyniki dochodzenia przekażą wójtowi. Fot. Agnieszka Tarczykowska
To decyzja inspektorów ochrony środowiska, między innymi ze starostwa powiatowego w Goleniowie. - Smród nie do wytrzymania i tak od kilkunastu dni - żalą się mieszkańcy Miodowic pod Przybiernowem.

- To wina prywatnego właściciela. Najpierw bezprawnie zrobił staw, spiętrzał wodę i regularnie nas zalewał - dodają.

Pod wodą znalazły się uprawy i piwnice naszych domostw. Teraz spuścił wodę ze stawów, ryby zdechły, padlina wystawiona na upały cuchnie niemiłosiernie. Z dawnego stawu zrobiła się też stołówka dla ptactwa.

Mieszkańcy Miodowic od dłuższego czasu toczą walkę z właścicielem stawów rybnych. Ludzie narzekali na regularne podtopienia gospodarstw. Zgłosili sprawę do odpowiednich organów ścigania, właściciel został zmuszony do osuszenia miejsca.

- Wyrok nakazujący spuszczenie wody okazał się druzgocący w skutkach nie tylko dla właściciela, ale też dla ryb w stawach - mówi Tadeusz Kwiatkowski, wójt Przybiernowa. - Większość została odłowiona. Skorzystali na tym także okoliczni mieszkańcy, bo z mojej wiedzy wynika, że właściciel podzielił się odłowioną rybą z ludźmi. Teraz ludzie znów robią aferę. Przecież to za ich sprawą i przez ich skargi, moim zdaniem nieuzasadnione, spuszczono wodę w stawach. Teraz dopięli swego i dalej są niezadowoleni. To po prostu ludzka zawiść i złośliwość.
Mieszkańcy przyznają, że niektórzy skorzystali z zaproszenia właściciela stawów i zaopatrzyli się w kilogramy ryb.

- Za wiedzą i bez wiedzy właściciela podchodzili pod stawy i odławiali ryby. To prawda - przyznaje pani Janina. - Ale z tą rybą trzeba uważać, bo jeśli była złowiona w porę, to w porządku, a jeśli już zdychająca, to można się zatruć.

Teraz odłowione ryby niektórzy próbują sprzedać w okolicznych punktach gastronomicznych. - Dzwonił do mnie jakiś mężczyzna i pytał czy nie chcę kupić kilka kilogramów świeżej ryby - przyznaje właścicielka baru pod Przybiernowem. - Nie wiedziałam o tym incydencie, ale i tak nie kupiłabym żywności niewiadomego pochodzenia. W takich warunkach atmosferycznych o zatrucie nietrudno.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński