- To, co tu mam nie jest do spożycia dla ludzi, to wszystko okazy kolekcjonerskie - powtarza z uporem Maciej Góralski, 29-letni stargardzianin, który od wtorku, ze wspólnikiem z Gorzowa, prowadzi ten sklep.
Działają w nietypowych porach, bo od godziny 14 do 22 i handlują nietypowym towarem. Są tam lufki za złotówkę, fajki za 5 zł, bibułki za dziesięć. Ale są też tabletki. Za dwie sztuki trzeba zapłacić 35 albo 40 zł. "Produkt nie nadaje się do spożycia przez ludzi, przeznaczony jest wyłącznie do celów kolekcjonerskich" - pokazuje napis na tabletkach sprzedawca. Podczas rozmowy do sklepu wchodzi wiele osób. M.in. mężczyzna, który był uczestnikiem ustawianej bójki w Stargardzie, po której zabity został jeden z jej obserwatorów. Jego partnerka za 10 zł kupuje młynek.
- Nie wiem, do czego on jest, może do kawy...? - odpowiada na pytanie reporterki "Głosu" sprzedawca.
W sklepie znajduje się wiele symboli liścia konopi indyjskiej. Są na fajkach, na młynkach. Na ścianie za ladą wisi plakat z portretem Mony Lisy palącej jointa.
- Sprzedajemy aromatyzowane zioła, zwane rasta - wyjaśnia Maciej Góralski. - Można je palić w fajkach shisha.
Malutki sklep, znajdujący się w centrum Stargardu, przyciąga młodych ludzi. To przeważnie mężczyźni, choć są też kobiety, była podobno nawet matka z synem. Oglądają, komentują. O sprzedawanych tam ziołach mówią "szałwia".
- Chcesz zarzucić tabsa? - pyta swoich kolegów 16-letni syn jednej ze stargardzkich nauczycielek.
Pytamy, dlaczego klienci tak mówią?
- To są głąby, a nie klienci - denerwuje się Maciej Góralski. - To tabletki kolekcjonerskie, nie do spożycia! Można je włożyć do klasera i tam trzymać. Nic złego nie propagujemy.
Młodo wyglądający klienci, przed zakupem muszą się wylegitymować. Bo to sklep tylko dla dorosłych.
- Dopalacze są legalne, ale to używki, a te można sprzedawać tylko osobom pełnoletnim - mówi Wiesław Dubij, komendant straży miejskiej w Stargardzie. - Inaczej sprzedawcy grozi grzywna lub sąd grodzki.
Strażnicy będą sprawdzać sygnały w razie gdyby zaopatrywali się tam nieletni i przekazywać je policji.
- Jeśli sklep ma wszystkie odpowiednie zezwolenia, to może działać - mówi Krzysztof Orzechowski ze stargardzkiej policji. - Ale cały czas będziemy przyglądać się tej działalności. Jeśli okaże się, że kupować tam będą nieletni, będziemy interweniować.
Sklep Fazer powstał za prywatne pieniądze, mało jednak brakowało, a na jego otwarcie przeznaczone byłyby fundusze unijne. Po prostu ich nie wystarczyło. Towar sprowadzany jest z Polski, z Leszna. Dlaczego został otwarty?
- Dla pieniędzy - ucina Maciej Góralski. - Nie mam nic wspólnego z nazwą dopalacze i nie chcę mieć. Nie wiem, co to jest dopalacz. To tylko nazwa towaru, nadana w miejscu, w którym go kupiłem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?