Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stargard: Tutaj może dojść do tragedii

Grzegorz Drążek
Na budynku nie widać nawet tablic zakazujących wchodzenia do środka. Nie ma też ogrodzenia, które broniłoby wejścia na ten teren.
Na budynku nie widać nawet tablic zakazujących wchodzenia do środka. Nie ma też ogrodzenia, które broniłoby wejścia na ten teren. Grzegorz Drążek
Niebezpieczeństwo Kiedyś przywożono tam zboże. Teraz straszy gruzowisko. W opuszczonych budowlach organizowane są libacje. Obok jest ogromny bałagan. Z właścicielem terenu, prywatną osobę ze Szczecina, trudno o kontakt.

Stargardzianie alarmują, że w opuszczonych, dwóch czteropiętrowych budynkach przy ulicy Orzeszkowej, z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej niebezpiecznie. Nie ma bramy i ogrodzenia, które strzegłyby wejścia na teren za torami kolejowymi. Na samych budynkach nie widać tabliczek, przestrzegających przed wchodzeniem do środka. Widok jest przerażający.

Wokół dwóch kolosów wala się mnóstwo gruzu, ktoś zwiózł tam rozmaite śmieci. Nie brakuje butelek i puszek po alkoholu, są kawałki mebli. I niezabezpieczone studzienki, do których ktoś może wpaść. W środku nie jest lepiej. Poza ogromną ilością gruzu i resztkami po libacjach, walają się choćby opony. Nad dawnym wejściem zwisają kawałki betonu, które w każdej chwili mogą spaść. Z dołu widać dziury między kondygnacjami. Kto zacznie chodzić po piętrach, ten wiele będzie ryzykować.

- Ludzie tam wchodzą nie zdając sobie sprawy jak wielkie niebezpieczeństwo im grozi - mówi stargardzianin, który przyszedł w tej sprawie do "Głosu". - Trzeba ich wszystkich przestrzec, bo mogą sobie zrobić wielką krzywdę.

Jak mówi nasz czytelnik, opuszczone budowle na początku nie przedstawiały tak dramatycznego widoku. Miały nawet szyby w oknach. Jednak z czasem zaczęły popadać w ruinę. Szyby zniknęły, a w środku zaczęła się demolka. W najlepsze zaczęto też organizować tam balangi. Śladów po nich jest wiele.

- Gromadzą się jakieś grupki i imprezują - mówi mieszkaniec. - Coś z tym trzeba zrobić, bo jeszcze dojdzie do jakiejś tragedii. A to długo, by coś się zawaliło czy wybuchł tam pożar? Przecież tam w środku jest jedno wielkie gruzowisko.

Problem świetnie znają stargardzcy strażnicy miejscy. Wiedzą, kto jest właścicielem terenu, ale nie mogą go zlokalizować.

- Teren należy do prywatnej osoby ze Szczecina - mówią strażnicy miejscy. - Wysyłamy pisma, ale nie są odbierane. Poprosiliśmy o pomoc straż miejską ze Szczecina, liczymy że łatwiej jej będzie zlokalizować właściciela.

To trzeba zrobić jak najszybciej, bo sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna.

- Właściciel musi dbać o porządek na swoim terenie, a jeśli jest zagrożenie to musi go ogrodzić, by nikt tam nie wchodził - mówią strażnicy miejscy. - Tabliczki o zakazie wchodzenia do środka budowli też powinny się pojawić.

Tymczasem, bez przeszkód wchodzą tam wszyscy. I robią tam, co tylko zapragną.

Może cię zainteresuje:
Zobacz co się wydarzyło w Stargardzie. Kliknij na mmstargard.pl

- Wydawało się, że wszystko już zostało rozkradzione, ale niedawno ktoś dobrał się do drogi prowadzącej do tych budowli - mówi stargardzianin. - Spory kawałek został rozebrany. Poznikała solidna, niezłej jakości kostka, z której droga jest wyłożona. Jak tak dalej nikt tym miejscem nie będzie się zajmował, to i reszta zniknie. Tylko szkoda, że te niebezpieczne budowle cały czas stoją.

Na ten temat piszemy też na

www.mmstargard.pl. Tam też więcej zdjęć tego niebezpiecznego miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński