Adam (imię zmienione) cudem przeżył wypadek drogowy. Trzy miesiące leżał w śpiączce. Przeszedł pięć operacji głowy. Nigdy w pełni nie doszedł do siebie. Za jednorazowe odszkodowanie kupił m.in. mieszkanie. Teraz je sprzedał. Prawie całą kwotę, 110 000 zł przelał na konto parafii przy kościele św. Jana w Stargardzie. Omówił to wcześniej z proboszczem. Jak opowiadał znajomym, pieniądze mają pokryć koszt ogrodzenia kościoła.
- Nie jestem upoważniony ani przez ofiarodawcę, ani przez jego rodzinę do udzielania jakichkolwiek informacji osobom trzecim - ucina proboszcz parafii, ksiądz Jarosław Staszewski.
Stanowisko w sprawie przekazał "Głosowi" rzecznik kurii.
- Ksiądz proboszcz zachował procedury - zapewnia Sławomir Zyga, kanclerz Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej. - Upewnił się, że ofiarodawca ma zdolności do wykonywania czynności cywilno- prawnych i na ówczesną chwilę nie są one prawnie ograniczone. Odbył osobistą rozmowę z ofiarodawcą. Poprosił ofiarodawcę o stosowne pisemne oświadczenie wyrażające wolę przekazania darowizny.
Wpłata trafiła na konto nadzorowane przez radę parafialną.
- Te czynności zostały rozciągnięte w czasie na kilka spotkań aby upewnić się, że zamiar złożenia darowizny nie jest chwilowym impulsem, ale stabilną i świadomą decyzją - mówi ks. Sławomir Zyga.
Adam wielokrotnie leżał w szpitalu psychiatrycznym. Pierwszy raz trafił tam w szkole podstawowej. Ma padaczkę, zaburzenia osobowości, myśli samobójcze, omamy. Tuż po sprzedaży mieszkania oddał strzał z wiatrówki w stargardzkim szpitalu, po czym trafił na oddział psychiatryczny szpitala w Szczecinie Zdrojach. Jak twierdzą jego bliscy, zostanie tam długo.
- To pacjent bardzo chory, leczony od wielu lat, stan jego zdrowia psychicznego jest bardzo ciężki - mówi Magdalena Knop, rzecznik szpitala.
Jeden z tamtejszych lekarzy powiedział siostrze Adama, że wystąpi do proboszcza z pismem o zamrożenie darowizny. Rodzina chorego jest w szoku, jego ciotka zasłabła, gdy dowiedziała się o przekazaniu tylu pieniędzy na kościół.
- Przecież on jest chory! - mówi matka Adama. - Proboszcz powinien się skontaktować z rodziną. Wziął kasę, bo tak mu było wygodnie. Syn ostatnio zachowywał się i wyglądał dziwacznie, chodził w pociętych rzeczach, półnago, w chuście zawiązanej na czubku głowy. Wytatuował sobie smerfa z bombą, pirata. Ksiądz tego nie zauważył? Nie obchodzi go, że on został bez niczego? Że nie będzie miał gdzie iść, za co żyć?!
Wysokie odszkodowanie po wypadku w 2006 roku, wywalczył dla Adama szczeciński adwokat Michał Marszał, który jest zaskoczony, że teraz te pieniądze trafiły do Kościoła. Uważa, że ksiądz nie powinien ich brać.
- Mamy do czynienia z osobą pełnoletnią i nie ubezwłasnowolnioną, jednak poważnie chorą - mówi Michał Marszał. - Ze względu na stan zdrowia mojego klienta przyjęcie tych pieniędzy przez księdza jest wysoce nieetyczne. Taka darowizna niesie ryzyko, że może zostać unieważniona ze względu na brak świadomości i swobody podejmowania decyzji darczyńcy. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będę starał się pomóc te pieniądze odzyskać.
Mecenas Marszał wskazuje, że w ostateczności pan Adam będzie mógł wystąpić przeciwko parafii o alimenty. Obdarowany ma bowiem, zgodnie z art. 897 kodeksu cywilnego, obowiązek wspierania darczyńcy, jeżeli popadł on w niedostatek. Kościół zdaje się nie dopuszczać do siebie, że miał do czynienia z osobą chorą psychicznie, że przyjął pieniądze od człowieka nie do końca świadomego swoich czynów.
- Fakt odbycia leczenia psychologicznego nie ogranicza praw obywatelskich, a kurację taką podejmuje się z zamiarem wyleczenia, a nie napiętnowania do końca życia - diagnozuje ksiądz Zyga.
Czytaj e-wydanie »Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?