Sklep jest zamknięty na cztery spusty od środy. Dzień wcześniej załogę odwiedził szef.
- Wypowiedzenia dostaliśmy około godziny 14, gdy do pracy przyszła druga zmiana - mówi jeden z pracowników Stokrotki. - Wszyscy byli w szoku.
Małe zyski
Pracownikom w jednej chwili zawalił się świat.
- Ludzie mieli swoje plany, w tym też urlopowe, a tu nagle bezrobocie - mówi inny pracownik. - Niektórzy są zmuszeni zrezygnować z letnich wyjazdów. Inni wzięli wcześniej kredyt, jak je teraz spłacą? Dyrekcja zachowała się wobec nas nie fair.
Szefostwo Stokrotki nie chce się na ten temat wypowiadać.
- Wewnętrznych rozwiązań firmowych nie komentujemy na łamach prasy - mówi Aneta Czarska, kierownik biura zarządu Stokrotki.
Załodze lakonicznie wytłumaczono, że sklep jest nierentowny. Pracowników te argumenty nie przekonują.
- Bardzo dużo ludzi robiło u nas zakupy - opowiadają. - To mydlenie oczu. Nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak.
- Wszelkie nasze decyzje podejmujemy w oparciu o rachunek ekonomiczny - odpowiada Aneta Czarska. - Rozliczenia z pracownikami są realizowane zgodnie z prawem.
Klienci zdziwieni
Zwolniona załoga przyznaje, że przez 3 najbliższe miesiące będzie dostawać pensję, a na koniec odprawę. Ale wręczenie wypowiedzeń bez uprzedzenia, to ich zdaniem, zwykłe świństwo. Zawiedzeni i zaskoczeni są też klienci. Co chwilę kolejne osoby przychodzą do sklepu, ale zakupów zrobić nie mogą. Na opuszczonej rolecie wisi lakoniczna informacja, że sklep jest zamknięty do odwołania.
- Trochę to dziwne, że zamknięto go tak z dnia na dzień - mówi pani Dorota, mieszkanka os. Tysiąclecia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?