Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Żaryn, rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych: Jeśli nie stan wyjątkowy, to eskalacja i destabilizacja przy granicach

Grzegorz Wszołek
Wojciech Wojtkielewicz
- Zapewniam, że restrykcje przy granicy obejmą ludzi, niezwiązanych z obszarem wspomnianych województw, dotkną tylko w minimalnym stopniu mieszkańców. Obawiamy się prowokacji w najbliższym miesiącu, które mogłyby nieść za sobą dramatyczne konsekwencje - mówi rzecznik ministra koordynatora ds. służb specjalnych Stanisław Żaryn, pytany przez nas o konsekwencje wprowadzenia stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią.

FLESZ - Atomowy sojusz polskich miliarderów

od 16 lat

Część opozycji porównuje ten pomysł do stanu wojennego. Jakie cele przyświecają gabinetowi Mateusza Morawieckiego?

Podstawowym zadaniem dla polskiego rządu w obliczu wydarzeń na granicy wschodniej jest zabezpieczenie terytorium oraz szczelności granicy polsko-białoruskiej. Niestety, od kilku tygodni trwają tam celowe działania destabilizujące, które śmiało można nazwać atakiem przy użyciu imigrantów z Bliskiego Wschodu. Mają one na celu rozszczelnienie naszej granicy, ale też destabilizację całego państwa. Tak patrzymy na niepokojące wydarzenia, kreowane przez Aleksandra Łukaszenkę. Wniosek o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym to odpowiedź na obecne działania Białorusi, ale również prewencja w związku z możliwym rozwojem sytuacji w najbliższych tygodniach. W tej chwili mówimy już o co najmniej 10 tys. migrantów, sprowadzonych samolotami na Białoruś, głównie z Bagdadu. Wiemy, że Mińsk poszukuje nowych kierunków, by ściągać ludzi do krajów Unii Europejskiej. Drugim aspektem, który musimy brać pod uwagę, są ćwiczenia Zapad 2021. Już teraz w wielu miejscach trwają rosyjsko-białoruskie manewry, a od 10 września rozpoczną się ze znacznie większą intensywnością. Nie ma wątpliwości: okres Zapadu to również wzmożona aktywność wschodniego wojska, służb i dezinformacji. Wniosek o wprowadzenie stanu wyjątkowego jest zatem zasadny.

Co decyzja o zaostrzonych rygorach w woj. podlaskim i lubelskim będzie oznaczać dla mieszkańców?

Zgodnie z zapowiedziami ministra Mariusza Kamińskiego, co pokrywa się z dokumentami prawnymi, stan wyjątkowy będzie wzmacniał bezpieczeństwo rejonu przygranicznego poprzez wyeliminowanie możliwości przemieszczania się czy gromadzenia osób postronnych. Po to rząd chce go wprowadzić, by uniknąć prowokacji, działań zmierzających do eskalacji przy pasie przygranicznym. Zapewniam, że restrykcje przy granicy obejmą ludzi, niezwiązanych z obszarem wspomnianych województw, dotkną tylko w minimalnym stopniu mieszkańców. Obawiamy się prowokacji w najbliższym miesiącu, które mogłyby nieść za sobą dramatyczne konsekwencje.

Czy Polska podejmuje analogiczne działania do innych państw?

Zarówno Łotwa, jak i Litwa wcześniej zaczęły być poddawane presji migracyjnej ze strony Białorusi. Dlatego też polscy funkcjonariusze policji wyjechali na Litwę, by wspomagać swoich kolegów w ochronie granic. Te państwa zdecydowały się również na wprowadzenie stanów nadzwyczajnych - mówię ogólnie, ponieważ w różnych krajach inaczej nazywają się te mechanizmy. Zetknęliśmy się z zupełnie wyjątkową sytuacją, tak postrzegają ją wspólnie władze Polski, Litwy i Łotwy, a w dodatku sztucznie wytworzoną przez reżim Łukaszenki.

Niektórzy przeciwnicy PiS-u pytają: „dlaczego nie wprowadzono stanu wyjątkowego w czasie kolejnych fal pandemii, a przestraszono się 24 imigrantów”.

Na wydarzenia za wschodnią granicą musimy patrzeć nie tylko z perspektywy osób, koczujących w Usnarzu Górnym, ale przez pryzmat szeroko zakrojonych działań służb Łukaszenki. On, przy wsparciu strony rosyjskiej, dąży do wytworzenia sztucznego, ale stałego, szlaku imigrantów przez terytorium Polski. Zatem nie zabezpieczamy granicy przed 24 imigrantami, ale zalewem kilkunastu, kilkudziesięciu czy nawet setek tysięcy nielegalnych migrantów. To znacząca różnica, której krytycy rządu nie biorą pod uwagę. Z drugiej strony, tak jak mówiłem, rozpoczyna się faza aktywna ćwiczeń Zapad, co spowodowuje wzmocnioną obecność wojskową na pograniczu polsko-białoruskim. Będzie tam rozstawiona ogromna liczba ćwiczących żołnierzy z Rosji i Białorusi. Nie trzeba dodawać, iż to doskonała okazja do działań prowokacyjnych, sabotażowych czy hybrydowych, które mogą w nas uderzyć. Wszystkie scenariusze musimy brać pod uwagę.

Jak Pan ocenia protesty wokół strażników granicznych i próby dotarcia aktywistów do koczujących w Usnarzu Górnym? „Gazeta Wyborcza” wprost nawoływała do obywatelskiego nieposłuszeństwa i niszczenia zasieków.

Oceniam te kroki bardzo negatywnie, ponieważ musimy mieć świadomość, że obce państwo próbuje destabilizować Polskę i obniżyć bezpieczeństwo wewnętrzne w naszym kraju. Wszyscy w rządzie zdajemy sobie sprawę z dramatu osób koczujących przy polskiej granicy, wiemy, w jak trudnej sytuacji znaleźli się ci, którzy są wykorzystywani przez Białoruś. Imigranci często są oszukiwani, mamieni obietnicą komfortowego życia. To jednak nie zwalnia nas z obowiązku dbania o procedury, a także zabezpieczenia granicy i zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim Polakom. Na czele inicjatyw w Usnarzu Górnym stoi Bartosz Kramek, który uczestniczył w niszczeniu zasieków, a potem nie został z całą surowością ukarany, jak zapowiadało MSWiA.

To nie Pana „działka”, ale wielu wyborców PiS pyta, co się dzieje z reformowanymi sądami, skoro osoba oskarżona o pranie brudnych pieniędzy, z podejrzanie działającą fundacją, może swobodnie „hasać” po granicy, niszczyć de facto granice państwa i liczyć na bezkarność.
W tej sprawie wszystkie służby podległe ministrowi Kamińskiemu wykonały swoją pracę należycie. Bartosz K. został zatrzymany na gorącym uczynku w czasie niszczenia zasieków granicznych. Przypomnę, że aktywista w innym śledztwie usłyszał zarzuty prania brudnych pieniędzy i fałszowania faktur, legalizujących środki nieznanego pochodzenia z zagranicy. Wolą prokuratury i ABW było zastosowanie aresztu tymczasowego.

Sąd się jednak nie zgodził.
Tak, uznał, że nie jest to potrzebny środek zapobiegawczy, dlatego Bartosz K. będzie odpowiadać w tym śledztwie z wolnej stopy. I dlatego może podejmować działania na granicy, które oceniam bardzo negatywnie, jako szkodliwe dla państwa. Chodzi w tym wszystkim o destabilizowanie państwa, polaryzowanie społeczeństwa i polskiej debaty publicznej. Decyzje sądów były inne niż nasze wnioski.

Sąd w postępowaniu wokół majątku Kramka ocenił stopień prawdopodobieństwa popełnianych czynów?
To jest właśnie sprawa zaskakująca. Bartosz K. został wypuszczony, uniknął aresztu, choć sędzia podczas rozprawy jasno wskazał na wysokie prawdopodobieństwo popełnionych czynów i ocenił jako mocny materiał dowodowy w tej sprawie. Sąd przedstawił trzy przesłanki, które skłaniałyby do zastosowania aresztu, ale ostatecznie się na taki środek nie zdecydował.

Witold Jurasz, krytyczny wobec Zjednoczonej Prawicy publicysta, bronił żony Kramka - Ludmiły Kozłowskiej, prezes Fundacji Otwarty Dialog: „Polska, przypomnijmy, zakazała Kozłowskiej wjazdu do Strefy Schengen. Problem polega na tym, że rewelacje polskich służb specjalnych nie zostały uznane przez Niemcy, a potem Belgię. To wywołało komentarze zwolenników, że Niemcy „są źli”. Problem w tym, że za niewiarygodne uznali je Brytyjczycy, Francuzi i inni” - pisał. To prawda, że polskie służby zostały zignorowane?

Gdy pojawiła się informacja o tym, że Ludmiła Kozłowska jest osobą niepożądaną w Polsce i na terenie Unii Europejskiej, polskie służby przekazały stosowne informacje swoim odpowiednikom . Na gruncie roboczych rozmów i kontaktów, nasze argumenty, przekazane służbom, zostały ocenione jako wiarygodne i zasadne. Jednak tu wystąpił też drugi poziom - decyzji politycznych oraz interpretacji. Naszym zdaniem ten casus jest wyjątkowo niepokojący na przyszłość. Kozłowska mogła dotrzeć do krajów Unii Europejskiej, była zapraszana na różne wydarzenia mimo zakazu wjazdu do strefy Schengen. Reasumując: służby otrzymały pełną informację o prezes Fundacji Otwarty Dialog, ale czym innym były interpretacje polityczne.

Na koniec chciałbym zapytać o działania służb w przypadku groźnych cudzoziemców. Gdy ktoś stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, zostaje - zgodnie z procedurami - wydalony z kraju. Co się z nimi dzieje dalej, gdy służby złapią takie osoby?

Działania są dwutorowe. ABW może zainicjować decyzje o wydaleniu takiego cudzoziemca na drodze administracyjnej. Jeśli zostanie wydana decyzja o wydaleniu, cudzoziemiec może zostać zatrzymany, trafia do ośrodka strzeżonego i czeka na powrót do kraju ojczystego. Agencja sięga po ten mechanizm, by eliminować z Polski osoby o niebezpiecznych powiązaniach np. ze światem terroryzmu. ABW korzysta również z prawa do zaopiniowania wniosków o pobyt cudzoziemców w Polsce. I w uzasadnionych przypadkach wydaje negatywne opinie dot. obcokrajowców, którzy do Polski przyjeżdżać nie powinni. Czym innym natomiast jest postępowanie karne. Jeśli ABW zgromadzi dowody, że dany cudzoziemiec jest podejrzany o czyny sprzeczne z prawem - kieruje sprawę do prokuratury. I wtedy toczy się śledztwo, w czasie którego osobie stawia się zarzuty, a ostatecznie sprawę ocenia sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Stanisław Żaryn, rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych: Jeśli nie stan wyjątkowy, to eskalacja i destabilizacja przy granicach - Gazeta Krakowska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński