Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Soyka o swojej nowej płycie "Muzyka i słowa", o Warszawie, o życiu, o poezji: Moją ambicją jest komponować pieśni proste [Wywiad]

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Bartosz Piotrowski
Stanisław Soyka długo milczał. Ale jak nagrał płytę autorską, to ręce same składają się do oklasków. Trwa trasa koncertowa a na niej utwory z płyty "Muzyka i słowa". Wywiad ukaże się w poniedziałek w dodatku Polska Cafe do wydania Polska The Times.

- Stanisław Soyka - wokalista, kompozytor, pianista, człowiek legenda…
- Oh, same duże słowa.

- Zasłużone myślę. Jest Pana płyta, świeżutko wydana „Muzyka i słowa Stanisław Soyka”...
- Znalazło się na niej 11 piosenek oryginalnych, moich, autorskich, własnych, o życiu i człowieczeństwie, z punktu widzenia mężczyzny 60-letniego, a więc w sile wieku.

- Muszę Panu wypomnieć jedną rzecz: długo czekaliśmy na płytę, jak zresztą Pan przyznał. Ale płytka jest spójna, całościowa, ciekawa.
- Bardzo miło mi to słyszeć. W tym czasie nie próżnowałem, bo komponowałem muzykę do słów poetów, dużo nut napisałem do Miłosza, Jana Pawła II, Osieckiej, Staffa. To przypadło na czas, kiedy właściwie miałem przekonanie, że ja nie mam nic do powiedzenia od siebie. Jednocześnie wiedziałem, że dobrze użyta muzyka potrafi przenosić tekst poetycki o wiele szerzej niż za pośrednictwem takiej lektury książki, lektury papierowej. Jestem czytelnikiem poezji i to od czasów licealnych, tzn. ja czytam, i to nie jest tak, że wśród poetów szukam jakiegoś dobrego tekstu, żeby do niego napisać muzykę, to raczej jest zawsze spotkanie, z jakimś zawołaniem, z jakąś myślą, a czasami to jest coś, co ja chciałbym powiedzieć ale poeta robi to lepiej, wprawniej.

Jakiś czas temu, no może 4-5 lat temu, zaczęli pojawiać się ludzie, którzy pytali: kiedy ja nagram swoją autorską płytę. Na moje tłumaczenia, że właśnie tu komponowałem muzykę do wierszy poetów, wydałem kilka płyt, odpowiadali: tak, tak, my wiemy, natomiast czekamy, co pan myśli o dzisiejszym świecie. Jak się zsumowały te apele, to poczułem, że to jest jakiś wniosek obywatelski. Ponieważ gram koncerty, i wciąż ludzie przychodzą na nie, mam możliwość kontaktu z publicznością, a za tym staram się słuchać, co ludzie mówią, pod warunkiem że nie wszyscy naraz.

- A propos. Wydanie dwupłytowe „Muzyki i słów” zawiera jako bonus zapis koncertu. Zatem można posmakować już, jak to może brzmieć na trasie koncertowej...
- Ta grupa 11 piosenek znajdujących się na mojej nowej płycie to jest selekcja pierwsza, mam o wiele więcej tekstów. Jak skończy się kampania, to ja wracam do pisania, gdyż chciałbym przygotować utwory na „drugą nóżkę”. Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku wydam następny zbiór. Poza tym nie działam sam, mam super zespół. Musze to podkreślić, bo gramy już długo ze sobą, właściwie w obecnym składzie od 2001 roku. W okolicach pracy nad płytą z Niemenem, dołączył do nas Tomek Jaśkiewicz i teraz dał się zaprosić do grania w tym repertuarze. Ja gram na gitarze rytmicznej, ale tylko dlatego, że poza mną jest jeszcze Przemek Greger i Tomasz Jaśkiewicz, tacy prawdziwi gitarzyści.

- Ta płyta jest bardzo gitarowa, słychać dużo instrumentów, jest sekcja dęta, są saksofony, pianino, czy organy hammonda.
- Na keyboardach gra Antek Sojka, ja gram tylko w jednym utworze na pianinie, poza tym w ogóle nie dotykam fortepianu, ani pianina i to czyni różnicę, dlatego trochę żartem, trochę serio też mówię, że to jest folkowa płyta. Ale nie tylko dlatego, że jest gitarowa, ale również dlatego, że to są piosenki z tekstem, to są prostolinijne piosenki. Powiedziałbym nawet, że niektóre są do śpiewania grupowo i indywidualnie. Właściwie moją ambicją jest komponować pieśni proste. Nie po to żeby kogoś tam dziwić.

- Ale zmuszają do zastanowienia.
- To inna rzecz, proste to nie znaczy prostackie. Oczywiście jest w nich zawarta jakaś refleksja. Natomiast jest też tak, jak się mówi coś poważnego, to lepiej powiedzieć to w lekki sposób.

- W utworze „Wielka rzeka” pianino pojawia się w roli głównej. Piosenka ma bardzo smutny przekaz, widać to szczególnie na tle optymistycznych pozostałych kompozycji.
- Właściwie my już byliśmy w studio, a ja się zastanawiałem czy to nagrywać. To jest rzecz o życiu i śmierci właściwie, czyli o tym, że życie trwa, rzeka płynie, my jesteśmy strumieniami, jesteśmy częścią tej wielkiej rzeki, ludzi, częścią tego co nazywamy życiem. To trwa, choć my już jesteśmy w otchłani, albo wokół.

- Tam jest taki cytat, który pozwolę sobie zacytować – „potok piany, śliny potok” – ja bym to odniósł do jakiś podtekstów obecnego życia publicznego w Polsce. Czy słusznie?
- Ten tekst próbuje w kilku frazach zawrzeć całość, co jest oczywiście niemożliwe do końca, ale poezja usprawiedliwia takie zamiary. W związku z tym wydaje mi się, że jest powaga tego tekstu, powaga muzyki w gruncie rzeczy powoduje, że to nie jest tekst wesoły. Ale ja w ogóle z wesołością nie mam wiele wspólnego, bo ja nie lubię tego pojęcia, raczej używam pojęcia radosny niż wesoły. Bo wesołość kojarzy mi się wesołkowatością. Takim czymś kompletnie beztroskim i kompletnie nieodpowiedzialnym.

- W piosence pod tytułem „Lubię wracać do Warszawy” też widzę nostalgię, ale też miłość do swojego kraju i domu. Dobrze to interpretuję?
- Tak u mnie dodatkowo jeszcze jest to historia mojego życia, które to życie zaczyna się w mojej małej ojczyźnie na Górnym Śląsku. Jestem Ślązakiem polskiego pochodzenia z dziada pradziada. Jako młody chłopak, po prostu pojechałem do Warszawy, żeby zdobyć świat, bo tak to się w dzisiejszym świecie robi. Udało się, a jednocześnie pokochałem to miasto i kocham Warszawę miłością niezwykle szczerą i pogłębioną przy pomocy wiedzy o mieście, jego historii, przez te lata nabytej wiedzy, ale też na podstawie obserwacji. Kiedy przyjechałem Warszawa była pełna pustych placów i takich niedokończonych pierzei, gwizdał wiatr i jak to w PRL-u było szaro raczej. Oczywiście niezwykła była jesień warszawska, bo były Łazienki i wystarczyło tam pójść i nasycić się widokiem ferii złocieni i wszelkich innych kolorów…

- Dla poety jak znalazł.
- To jak rozkwita Warszawa po tych 40 latach, gdzie na moich oczach po prostu stało się tak wiele, że się nie mogę nacieszyć patrząc na Warszawę i chwaląc sobie wszystkie te wspaniałości, które oferuje duże miasto.

- Ważną rzeczą w życiu muzyka jest koncertowanie. Płyta jest, koncerty przed Wami, przed zespołem, dosyć intensywny marzec, bo i udział w trasie Soyki i w koncertach „Niemen inaczej”. Czy gra pan z zespołem całą płytę?
- Koncerty będą składać się z większej liczby utworów. Całą nowa płytę oczywiście gramy. Będziemy też grać rzeczy stare, starsze. Nie widzę powodu by niektórych piosenek nie prezentować, bo one się sprawdziły i publiczność ich oczekuje. I widzę, że wcale im to nie przeszkadza, że słyszą to siódmy czy dziesiąty raz na koncercie. W gruncie rzeczy my jako jednak muzycy w dużej mierze jazzowi, możemy sobie pozwolić na to, żeby powiedzieć, że za każdym razem jest inaczej. Mimo, że gramy ten sam utwór, to jednak on za każdym razem jest inaczej wyrażony.

- Czyli warto iść na więcej niż jeden Pana koncert?
- Można zobaczyć kilka po kolei i się nie znudzić, to mogę gwarantować.

- Czy będą jakieś niespodzianki?
- Niespodzianki… może zacznę stosować taki mały test. Właśnie niedawno zrobiłem to w Kielcach, mianowicie zadałem zagadkę, na temat piosenki „Tolerancja” – co autor piosenki uważa, za najważniejsze zdanie w tym utworze. Większość ludzi odnosiła się do refrenu „Na miły Bóg, życie nie po to jest tylko by brać, życie jest po to by bezczynnie trwać”. Otóż autor uważa, że najważniejsze zdanie jest pierwsze, czyli „dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie”.

- Wracając na chwilę do historii, jest jeden utwór na płycie pod tytułem „Nie ma ich”, a tyczy śladów po Żydach. To w kontekście Warszawy pewnie?
- Nie tylko, to w kontekście całej Polski. Ja znam takich młodych ludzi, młodych Żydów, którzy maja stowarzyszenie, fundację także, zajmują się renowacją kirkutów, cmentarzy żydowskich polskich, które ostały się, bo wiele się ostało, są zaniedbane. I wdziałem już owoce ich pracy, naprawdę w kilku miejscach, są wspaniałe. To są piękni ludzie, młodzi Polacy, którzy czują się tutaj jak w domu. Ale muszę powiedzieć, że ja cały czas nie mogę wyjść ze zdziwienia jednak, że tu wciąż w domach tli się zupełnie jakiś bezinteresowny antysemityzm, nienawiść… Zresztą nie tylko do Żydów, również do odmiennych nacji i kolorów. Jakoś obawiamy się tego obcego. No zamykanie bram przed tymi, którzy chcieliby u nas jakoś ratować na przykład, no to chrześcijańskie nie jest. I to jest moje pytanie. Bo ja jestem rzymskim katolikiem z pewnym rytem protestanckim, jako że jestem gdzieś w sąsiedztwie, w protestanckim rozumieniu. Nie wstyd jest być bogatym, ale wstyd jest źle używać pieniędzy, nie dzielić się na przykład, prawda?

- Czy jest Pan wymagający, jako szef takiej ekipy muzycznej z którą podróżuje?
- U nas nie ma demokracji rzeczywiście, ja jestem typowym orkiestrmistrzem, kapelmajstrem czyli szefem i oczywiście ostatnie słowo jest moje, ale z drugiej strony są to wspaniali ludzie, którym nie trzeba wiele mówić. I jeżeli coś mówimy na temat spraw muzycznych, to są to zazwyczaj detale, to są drobne rzeczy, „tu przesuńmy się tyle”, „tu dwa takty dłużej zagrajmy”, „tu skróćmy o cztery”, to są takie rzeczy które się po prostu ustala przy współpracy. Ale my jesteśmy już takim narzędziem do grania, to mnie strasznie cieszy, mimo, że nie jest łatwo utrzymać taki zespół, bo to jest jednak duży skład, ale udaje nam się żyć, ale oczywiście Panowie mają inne zespoły, komponują i nie pozostają bezczynni. Rozwijamy się wszyscy. No, a nasze spotkania są świąteczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stanisław Soyka o swojej nowej płycie "Muzyka i słowa", o Warszawie, o życiu, o poezji: Moją ambicją jest komponować pieśni proste [Wywiad] - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński