Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalowe chrześniaki

Krystyna Pohl
Moment, w którym statek spływa na wodę zawsze budzi największe emocje.
Moment, w którym statek spływa na wodę zawsze budzi największe emocje. Marcin Bielecki
Wodowanie i chrzest statku to doniosłe uroczystości w życiu każdej stoczni. Obie nie zawsze występują jednocześnie.

Zdarza się, że chrzest odbywa się dopiero wtedy, gdy statek już gotowy stoi przy nabrzeżu. Nie ma reguły, o tym gdzie i kiedy zazwyczaj decyduje armator. Bo wodowanie i chrzest jednostki, którą zamówił, to dla niego też ważne wydarzenia.
W dniu chrztu najważniejszą osobą jest matka chrzestna. O jej wyborze również decyduje armator. Matki chrzestne rozbijając o kadłub statku butelkę szampana wygłaszają specjalne formułki.
"Niech Bóg chroni ten statek i jego załogę od niebezpieczeństw na wszystkich morzach i oceanach, po których będzie pływał. Przynoś chwałę stoczni, która cię zbudowała i właścicielowi. Nadaję tobie imię..." albo: "Płyń po morzach i oceanach, rozsławiaj imię polskiego stoczniowca i polskiego marynarza, przynoś chwałę armatorowi (tu nazwa). Nadaję ci imię..." Nie trudno się domyśleć, że tą drugą formułkę wypowiadają matki chrzestne statków budowanych dla polskich armatorów.
Od lat 90. w polskich stoczniach w uroczystościach chrztów uczestniczą też duchowni. W Stoczni Gdynia przy chrzcie samochodowca zbudowanego dla izraelskiego armatora modlili się i statek błogosławili: syn naczelnego rabina z Izraela oraz polski ksiądz.
Duszpasterza przy wodowaniu i chrzcie zażyczyli sobie Włosi, dla których Stocznia Szczecińska zbudowała prom. Ksiądz bywa też przy chrzcie kontenerowców dla niemieckich armatorów.
Niezwykle widowiskowe, bajecznie kolorowe są chrzty statków w stoczniach Dalekiego Wschodu. Statek niczym choinka jest przyozdobiony balonikami, wstążeczkami, chorągiewkami. Baloniki ulatują w powietrze, konfetti sypią się na widzów. Dominuje kolor czerwony, bo zgodnie z tamtymi wierzeniami jest on synonimem szczęścia i pomyślności.
Ci, którzy uczestniczyli w ceremonii chrztu statku osobiście, albo oglądali tę uroczystość w telewizji, zapewne zadają sobie pytanie skąd wziął się taki zwyczaj? Dlaczego chrzci się szampanem a nie innym trunkiem?
Chrzest statku to jedna z najstarszych tradycji morskiego ceremoniału. Pierwsze wzmianki pochodzą z hieroglifów egipskich sprzed prawie czterech tysięcy lat. Statki chrzczono, by przebłagać bóstwa i morski żywioł, by woda, wiatr i słońce były im łaskawe. Do chrztu, także w starożytnej Grecji i Rzymie używano wody jako symbolu oczyszczenia, zaś winem wznoszono toasty za pomyślność nowego okrętu. Wikingowie z krwi zabitych niewolników składaki ofiarę bogom w czasie wodowania swoich łodzi. Z czasem krew ludzką zastąpili zwierzęcą.

Krwią, wodą, mlekiem i szampanem

Od czasów wypraw krzyżowych chrzest statków stał się ceremonią liturgiczną, w której uczestniczyli kościelni dostojnicy. W Anglii już w XV wieku chrzest statku był tak ważną uroczystością, że często uczestniczyli w niej władcy, lub przedstawiciele królewskiego dworu. Uczestnicy ceremonii wznosili toasty winem a potem puchary wrzucali do wody. I to w Anglii w 1690 roku narodził się zwyczaj rozbijania o burtę statku butelki z winem. Najpierw tą butelką rzucano, ale kiedyś oberwał w głowę jeden z uczestników, więc zaczęto ją przywiązywać sznurkiem. Wino szampanem zastąpili oczywiście Francuzi.
Jednakże nie wszyscy armatorzy, o czym decyduje religia i kraj pochodzenia tolerują alkohol. Można się było o tym przekonać w czasie różnych chrztów w Stoczni Szczecińskiej. Chińczycy zbudowany dla nich w 1972 statek "Yang Cheng" chrzcili... piłką, którą uderzali w dziób statku. Zamiast matki chrzestnej byli wysocy rangą państwowi urzędnicy.
Na początku lat 80. stocznia zbudowała dla Turków prom "Samsun". Armator aby go ochrzcić zakupił w podszczecińskim pegeerze barana. Następnie w dniu wodowania zarżnięto go przy rufie statku a krwią pomazano burty.
Indonezyjczycy, Irańczycy i Egipcjanie, dla których stocznia też budowała statki chrzcili je wodą i mlekiem z orzechów kokosowych. Koran wyklucza alkohol.

Przymarzł do pochylni

Emocje towarzyszące ceremonii wymalowane są na twarzach kobiet, które chrzciły statki w Stoczni Szczecińskiej Nowa.
(fot. Marcin Bielecki)

Wodowanie z wielu względów jest bardziej emocjonujące niż sam chrzest. Zazwyczaj jest tak: padają ostatnie komendy, wszyscy wstrzymują oddech i wpatrują się w kadłub statku. I wreszcie ten powoli, majestatycznie a potem coraz szybciej zsuwa się z pochylni prosto do Odry. I wtedy rozlega się burza oklasków. W Stoczni Szczecińskiej, w której zwodowano grubo ponad 600 statków tylko raz statek nie chciał opuścić pochylni. Było to w styczniu 1985 roku. Wodowany miał być hydrograficzny statek "Akademik Fersman" budowany dla ówczesnego ZSRR. Przyczyna była prozaiczna. Zawiniła pogoda. Panujące silne mrozy spowodowały, że zamarzły smary na płozach, po których statek zsuwa się z pochylni. Po dwóch tygodniach wodowanie powtórzono. Przebiegło bez zakłóceń. W zeszłym roku z powodu silnych mrozów o parę dni przełożono wodowanie jednego z kontenerowców. Z kolei w Stoczni Gdańskiej w 1956 roku nie chciał "zejść" z pochylni statek "Bolesław Bierut". Przyczyną też była pogoda i smary.
Przez całe wieki chrzty statków były domeną mężczyzn. I znowu wyłom zrobili Anglicy. W 1811 roku po raz pierwszy statek ochrzciła kobieta. A w 33 lata później na udział kobiet w chrzcie statku zezwolili Amerykanie. W ślad za nimi poszły inne państwa, aczkolwiek nie jest to regułą. W Stoczni Szczecińskiej statki zbudowane dla Egiptu czy Syrii miały ojców chrzestnych.
W Polsce pierwsze matki chrzestne pojawiły się w okresie międzywojennym, gdy pierwsi polscy armatorzy zaczęli budować statki w zagranicznych stoczniach. Najczęściej były to żony ambasadorów, attache wojskowych, generałów. Pierwszą powojenną matką chrzestną była Helena Sołdek, żona trasera ze Stoczni Gdańskiej. Imieniem męża chrzciła pierwszy statek zbudowany w Polsce. Ponad 30 lat pływał w barwach Polskiej Żeglugi Morskiej a obecnie jako statek - muzeum stoi w Gdańsku na Motławie.

Pięć razy w burtę

Bycie matka chrzestna to zaszczyt i wyróżnienie. A sama ceremonia jest wielkim przeżyciem połączonym z tremą. Każda matka chce aby przebiegła bez zakłóceń, aby bezbłędnie została wypowiedziana formułka a butelka szampana rozbiła się za pierwszym razem. Nie zawsze to się udaje.
O prawdziwym pechu i swoistym rekordzie może mówić Dunka Bente Nielsen, która w Gdyni chrzciła statek "Selandia". Aż pięć razy usiłowała rozbić o burtę butelkę szampana. Widocznie była z wyjątkowo mocnego szkła. Roztrzaskał ją dopiero jeden ze stoczniowców.
Matki chrzestne wywodzą się z różnych środowisk, reprezentują różne zawody i miejscowości. W Polsce zostawały nimi żony partyjnych dygnitarzy, dyrektorów, a także pracownice stoczni, nauczycielki, lekarki, naukowcy, aktorki, piosenkarki, żony znanych Polaków. Armatorzy zagraniczni na matki chrzestne wybierają kogoś z rodziny, lub z firmy. Czasem powierzają tę funkcję dzieciom.

Imion wiele, matka jedna

Statek ma jeden chrzest i jedną matkę chrzestną, ale jego nazwy mogą ulegać zmianie. Zmienia je czarterujący, zmienia nowy właściciel. Jeśli jakaś nazwa zostanie wykreślona z centralnego indeksu nazw statków morskich, ponownie można jej użyć po upływie pięciu lat.
W nazewnictwie panuje ogromna różnorodność. Statki noszą imiona kobiet, nazwy miast, krain, regionów, historycznych wydarzeń, zakładów przemysłowych - kopalń, hut. Nazwy tylko pozornie są dowolne. Zwykle armator wybiera je według pewnych zasad. Większość statków jednego z holenderskich armatorów ma w nazwie słowo gracht czyli kanał. Seria jeziorowców PŻM zbudowana w Japonii nosi imiona kobiet zaczynające się na literę "S". Cztery masowce zbudowane niedawno w Chinach mają nazwy związane z regionami Polski ("Mazury", "Kujawy") i stamtąd wywodzą się ich matki chrzestne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński